Rządził 25 godzin. Premier Turyngii Thomas Kemmerich rezygnuje ze stanowiska
Thomas Kemmerich przyznał, że nie miał innego wyjścia. Jego partia złoży wniosek o rozwiązanie landtagu.
Premier wschodnioniemieckiego landu Turyngia Thomas Kemmerich zapowiedział, że zrezygnuje ze stanowiska, które objął 25 godzin wcześniej. – Rezygnacja jest nieodzowna - powiedział dziennikarzom. Jak dodał, jego partia w landtagu Turyngii, FDP, złoży wniosek o rozwiązanie parlamentu i przeprowadzenie nowych wyborów.
Tłumacząc swoją decyzję Kemmerich powiedział, że chce zdjąć ze stanowiska premiera skazę, jaką było otrzymane podczas głosowania w parlamencie regionalnym wsparcie ze strony prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD).
- Wczoraj AfD spróbowała, poprzez perfidną sztuczkę, zaszkodzić demokracji - stwierdził. Tłumacząc wniosek o rozwiązanie landtagu, mówił, że demokraci potrzebują demokratycznej większości, której najwyraźniej nie da się znaleźć w tym parlamencie.
Zobacz też: Beata Mazurek skrytykowała PO. Małgorzata Kidawa-Błońska jej odpowiedziała
Krytyka ze wszystkich stron
Decyzja Kemmericha to efekt ogromnej presji ze strony głównych partii politycznych w Niemczech, mediów, przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, związków wyznaniowych, przedstawicieli mniejszości.
Kanclerz Angela Merkel stwierdziła, kilka godzin przed ogłoszeniem rezygnacji przez Kemmericha, że jego wybór na premiera był "niewybaczalny" i że był to "zły dzień dla demokracji". Szefowa niemieckiego rządu dodała, że trzeba będzie doprowadzić do jego cofnięcia.
– Wybór tego premiera landu, był jednorazowym zdarzeniem, które zerwało z fundamentalnym przekonaniem CDU i moim, iż nie powinno się organizować żadnych większości przy pomocy AfD – powiedziała Merkel.
Złamanie tabu
Kemmericha z liberalnej FDP wybrano na premiera niespodziewanie podczas głosowania 5 lutego w landtagu Turyngii. Było to możliwe dzięki poparciu, jakiego udzieliła mu radykalna, prawicowa AfD. Kandydata liberałów poparła także CDU.
Wynik głosowania uznano za złamanie tabu. Politycy i komentatorzy mówią o "przerwaniu tamy" i wstrząsie dla niemieckiej polityki, który może zachwiać nawet rządową koalicją w Berlinie. Do tej pory za wszelką cenę unikano bowiem jakiejkolwiek współpracy z AfD, nie tylko na szczeblu federalnym, ale i landowym.
Podczas głosowania w landtagu Kemmericha poparł m.in. Bjoern Hoecke, uważany za jednego z najbardziej kontrowersyjnych działaczy AfD. Jest on założycielem radykalnej grupy w tej prawicowo-populistycznej partii. Niemiecki kontrwywiad klasyfikuje tę grupę jako prawicowo-ekstremistyczną.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl