"Rybak z siecią" z Gdańska jednak dziełem Wyczółkowskiego
Obraz Leona Wyczółkowskiego "Rybak z siecią" ponownie zostanie wystawiony w gdańskim Muzeum Narodowym. Przez niektórych ekspertów obraz jest uważany za falsyfikat, ale po długiej dyskusji, w której wzięła udział m.in. policja i prokuratura, dyrekcja gdańskiego Muzeum Narodowego nabrała przekonania, że zakupiony przez nią obraz jest jednak autentykiem.
Muzeum chce przygotować specjalną wystawę poświęconą sporowi wokół autentyczności obrazu.
Jak poinformował dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku, Wojciech Bonisławski, na wystawie znajdzie się sam przedmiot dyskusji - obraz "Rybak z siecią" Leona Wyczółkowskiego (1852-1936) oraz wszystkie ekspertyzy i obszerna dokumentacja dotycząca dzieła.
Wykonany techniką gwaszu i akwareli obraz gdańskie Muzeum Narodowe kupiło jesienią 2007 r. Sprzedawca - prywatny właściciel, otrzymał za obraz 80 tys. zł. Dołączył do niego ekspertyzę potwierdzającą autentyczność dzieła, sporządzoną przez prof. Jerzego Malinowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Niedługo po nabyciu obrazu dyrekcja Muzeum Narodowego, chcąc mieć absolutną pewność co do tego, że nie jest on falsyfikatem, zleciła drugą ekspertyzę - technologiczną. Jej autor, prof. Dariusz Markowski z Instytutu Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa UMK uznał, że obraz jest wykonaną już po śmierci Wyczółkowskiego kopią olejnego obrazu znajdującego się w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Głównym argumentem, który wysunął profesor Markowski był fakt, że "użyty w obrazie pigment tzw. biel tytanowa weszła do użytku już po śmierci Wyczółkowskiego".
Dysponując rozbieżnymi ekspertyzami dyrekcja muzeum przekazała obraz prokuraturze i poprosiła o zajęcie się sprawą. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne zbadało autentyczność podpisu umieszczonego na dostarczonym mu obrazie, ale eksperci orzekli, że nie są w stanie wydać wiążącej opinii.
Z kolei śledczy z Prokuratury Gdańsk-Śródmieście, postanowili zbadać, co działo się z obrazem przed sprzedażą. Prokuratorzy ustalili, że od momentu wystawienia pierwszej - potwierdzającej autentyczność obrazu opinii, do czasu sprzedaży pracy gdańskiemu muzeum, obraz znajdował się w prywatnej galerii, z której mógł być wypożyczany. Powzięto przypuszczenie, że dzieło mogło zostać podmienione.
Teza ta upadła w momencie, gdy autor pierwotnej opinii, prof. Jerzy Malinowski potwierdził, że "mamy do czynienia z tym samym dziełem, które badał wcześniej". Śledztwo, dotyczące tego, czy osoba sprzedająca obraz mogła dopuścić się oszustwa, polegającego na świadomej sprzedaży fałszywego obrazu, zostało umorzone.
Gdy trwało postępowanie prokuratury i policji, również prof. Malinowski zlecił dodatkowe badania obrazu. Kompleksową ekspertyzę, obejmującą badania chemiczne przeprowadzili pracownicy Politechniki Warszawskiej. Zdaniem autorów badań obraz namalował Wyczółkowski. W ekspertyzie tej powołano się m.in. na amerykańskich specjalistów, którzy stwierdzili, że pigment o nazwie biel tytanowa był używany już w czasie, gdy Wyczółkowski żył.
Muzeum uznało więc, że dzieło jest autentyczne.