Rozmowa Radia ZET z Reinholdem Messnerem, pierwszym zdobywcą Korony Ziemi
Reinhold Messner (PAP)
Iza Szumielewicz, Radio ZET: Wielu himalaistów zabiera w wysokie góry niedoświadczonych turystów. Co Pan o tym sądzi?
16.05.2003 | aktual.: 16.05.2003 14:13
Reinhold Messner: Kiedy niedoświadczeni turyści trafiają w wysokie góry w ramach komercyjnych wypraw, organizatorzy tych wypraw ponoszą za nich współodpowiedzialność. Ale druga część tej odpowiedzialności ponoszą, oczywiście, za siebie sami turyści. Ogólnie jestem sceptycznie nastawiony do robienia z wysokich gór areny masowej turystyki. Zawsze takie podejście krytykowałem. Sam jednak nie jestem w stanie tego zjawiska powstrzymać.
I.Sz. Ta odpowiedzialność, o której Pan mówił... Ona kosztuje. Turyści za nią płacą....
R.M. Turyści płacą za prestiż bycia na górze, który to prestiż chcą sobie kupić. Niektórzy, którzy o własnych siłach nie są w stanie wejść na Mount Everest dają się po prostu wciągnąć na szczyt. Robią to dla prestiżu bycia na dachu świata. Przeżyć i przygód, związanych ze wspinaczką jednak przy tym nie doświadczają. To, co przeżyli, na przykład, Jerzy Kukuczka, czy Wanda Rutkiewicz można osiągnąć tylko wtedy, jeśli podczas wspinaczki odpowiada się za samego siebie, i tę wspinaczkę samemu sobie się organizuje. To do nas - pisarzy i dziennikarzy należy obowiązek wytłumaczenia szerszej publiczności, że himalaizm przede wszystkim to kwestia odpowiedzialności za siebie, ze nie da się tego kupić. Przeżycia związane ze wspinaczką nie są towarem na sprzedaż, choć w międzyczasie Everest stał się takim towarem, dobrem ogólnie dostępnym. dlatego wielu ludzi myśli, że wejście na wierzchołek tej góry można sobie kupić. Ale nie można. Kupić można tylko prestiż bycia tam na górze. A dla mnie taki prestiż jest wart
funta kłaków.
I.Sz. Myśli Pan, że coraz więcej ludzi będzie chciało dobywać ekstremalne doświadczenia w górach?
R.M. Ekstremalne doświadczenia? Takich przeżyć doświadcza tylko ten, kto czuje strach i zwątpienie. Ale jeśli i strach i zwątpienie przerzuca się na przewodników, którzy - przynajmniej teoretycznie - są odpowiedzialni za organizację wspinaczki i jej pomyślny przebieg, to nie jest to już żadne ekstremalne przeżycie. Wszystkie te, tak modne teraz sporty ekstremalne, jak skoki bungee, na spadochronie, czy zjazdy na nartach z pionowych ścian nie maja nic wspólnego z wysokogórską wspinaczką. To takie nowoczesne zjawisko. Jestem przekonany, że dzisiejsi młodzi i bardzo dobrzy himalaiści mogą wytłumaczyć, że tak jak za czasów Hillary'ego czy Kukuczki ważne są przeżycia wewnętrzne, duchowe, a nie tylko rekordy, które przydadzą wyczynowi blasku i glorii. Jeśli tak się stanie, jeśli to ludzie zrozumieją, to wrócimy do wartości ważnych dla klasycznego alpinizmu.
I.Sz. A czy pan teraz zorganizowałby wyprawę komercyjną?
R.M. Nie. Nigdy bym tego nie zrobił. Od trzydziestu lat jestem przekonany, że tego nie można robić. Przekonałem się o tym już w 1972 roku, kiedy prowadziłem komercyjna wyprawę w górach Hindukuszu. W latach osiemdziesiątych dostawałem propozycje poprowadzenia wypraw komercyjnych od bogaczy, którzy chcieli stanąć na szczycie Everestu, ale wszystkie te propozycje odrzucałem. Ale inni nie, i tak narodziła się moda na wyprawy komercyjne. Moim zdaniem jednak punkt krytyczny takich wypraw został już przekroczony, i że niedługo znów będziemy mieć do czynienia z takim himalaizmem, jaki był w latach dwudziestych, trzydziestych, pięćdziesiątych i siedemdziesiątych.
I.Sz. I ostatnie pytanie. czy nadal chce się Pan wspinać w Himalajach?
R.M. Teraz, kiedy pracuje w Parlamencie Europejskim mało mam czasu i okazji jeździć w góry. Z tej prostej przyczyny, ze mam inne obowiązki, ale w 2004 rezygnuję już z polityki i wtedy znów będę mógł się wspinać. Teraz jednak moim głównym celem nie są samotne wyprawy w wysokie góry, ale zabezpieczenia himalajskiego dziedzictwa. Chcę zbudować struktury muzealne, z wieloma małymi kolekcjami, które opowiedzą o tym, jak to jest, kiedy człowiek staje oko w oko z górą. I tu muszę znów wspomnieć o wspaniałych Polakach - Kukuczce, Rutkiewicz i oczywiście Kurtyce. Podając ich za przykład najlepszego, chciałbym szerszej publiczności wytłumaczyć, że komercyjne wyprawy są bezsensowne, i że doświadczenie himalajskich przeżyć w czasie takich wypraw równa się zeru.
I.Sz. Dziękuję za rozmowę. Do usłyszenia.
R.M. Dziękuję. Do usłyszenia.