Rozmowa niedokończona
Czy w Kościele w Polsce rozpoczęła się otwarta wojna? Nie. Ale miejsce rozmowy zaczyna zajmować kłótnia. To budzi niepokój.
17.09.2007 | aktual.: 17.09.2007 11:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak głosić Chrystusa w zmieniającej się rzeczywistości? Jak przekazać skarb wiary młodemu pokoleniu? W jaki sposób pomóc zachować trwałość rodzinom rozbitym z powodu wyjazdu milionów polskich katolików do pracy za granicą? W jaki sposób dokonać oczyszczenia pamięci Kościoła, nie krzywdząc przy tym nikogo? Co zrobić, aby pomóc tysiącom ludzi biednych, którzy żyją poniżej minimum socjalnego? Jak zwiększyć zaangażowanie świeckich w życie wspólnot i parafii? To tylko niektóre z długiej listy problemów, przed którymi stoi dziś Kościół katolicki w Polsce. Jednak patrząc w ekran telewizora lub czytając gazety można odnieść wrażenie, że istnieje tylko jedna sprawa domagająca się rozwiązania – pewna zakonna rozgłośnia i jej dyrektor. To całkowicie błędne wrażenie. Radio Maryja nie jest najważniejszym problemem polskich katolików. Chociaż kontrowersje, jakie wywołuje, wymagają reakcji.
Przeciek
W „Słowie” po sierpniowym spotkaniu Rady Stałej Episkopatu i Biskupów Diecezjalnych na Jasnej Górze nie pada nazwa rozgłośni redemptorystów. Wiadomo jednak, że była o niej mowa. Przyznają to uczestnicy spotkania. Z oświadczenia sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski bp. Stanisława Budzika wynika, że większością głosów zaaprobowano „propozycję, która powinna w przyszłości przyczynić się do uzdrowienia sytuacji wokół Radia Maryja”. Stało się jednak coś, czego zapewne hierarchowie nie przewidzieli. Jeden z głosów w dyskusji – ten, który był do niej wstępem – trafił do mediów. Tylko ten. Trafił tam bez zgody mówcy. Na zasadzie przecieku.
Był to głos wzywający polskich biskupów do jedności. Także w tej tak bardzo nagłaśnianej przez media kwestii. Niestety, jego ujawnienie spowodowało, że u wielu ludzi mogły pojawić się wątpliwości co do jedności polskich biskupów w sprawie dotyczącej nie sfery polityki, gospodarki czy rozwiązywania kwestii społecznych, ale w sprawie wewnątrzkościelnej. Pojawiło się pytanie, czy hierarchowie się tylko różnią, czy już nastąpiły między nimi poważne pęknięcia i podziały. Nie tylko mnie poważnym niepokojem i bólem napełniły pojawiające się w mediach głosy hierarchów, które można było odebrać jako odniesienia personalne. Byłoby bardzo źle, gdyby poważna dyskusja toczona w jasnogórskiej bibliotece zamieniła się w kłótnię na łamach mediów. Ujawnienie jednego głosu z tej dyskusji okazało się niedźwiedzią przysługą dla sprawy i rozbudziło emocje. Pilnie trzeba lać oliwę uspokajającą na wzburzone fale.
Wyraziste wizje
Kilka miesięcy temu apelowałem, że już najwyższa pora, aby Kościół katolicki w Polsce podjął naprawdę poważną rozmowę o sobie samym. Próby takiej rozmowy są od wielu lat podejmowane w różnych środowiskach. Ścierają się w Polsce dwie bardzo wyraziste wizje Kościoła. Ponieważ nie ma prawdziwej rozmowy, wydaje się, że są one radykalnie przeciwstawne. Dopiero podjęcie dialogu mogłoby być szansą na znalezienie punktów wspólnych.
Presja mediów powoduje, że działanie Kościoła w Polsce wygląda na doraźne rozwiązywanie kolejnych spraw, wyskakujących jak diabełek z pudełka. To taktyka, która na dłuższą metę się nie sprawdza. Trzeba szerokiego spojrzenia zarówno w przeszłość, teraźniejszość, jak i w przyszłość. Spojrzenia uwzględniającego dobro wszystkich członków wspólnoty, biednych i bogatych, wykształconych i niewykształconych, mocno zaangażowanych w życie Kościoła i tych, którzy mają problemy z wiarą, słuchających Radia Maryja i tych, którzy go nie słuchają.
Warto rozmawiać
Wielu spośród tych, którzy w szczerym zatroskaniu próbują podjąć rozmowę o Kościele, obawia się, że nie zostaną wysłuchani. Że ich głos utonie w ogólnej wrzawie. Można się spotkać nawet z opiniami, że polscy katolicy nie są zdolni do rozmowy o sobie, że zapanował duch rywalizacji. To, co się działo 25 sierpnia na Jasnej Górze, pokazuje, że te opinie są co najmniej przesadne. Z wielu ust słyszałem, że toczyła się tam poważna i wartościowa rozmowa, dająca nadzieję na podjęcie dobrych dla Kościoła decyzji. Powinna się toczyć dalej, bez nerwów, wzajemnych przytyków i prób dyskredytowania.
Ktoś mi niedawno zwrócił uwagę, że ostatnio z kazań i homilii wygłaszanych podczas różnych uroczystości zaczęły znikać takie słowa, jak „nawrócenie”, „łaska”, „grzech”, „pokuta”, „ofiara”, „uwielbienie”, a pojawiły się nazwy prądów filozoficznych i gospodarczych, nazwy ugrupowań politycznych i tytuły mediów, a nawet komentarze do wypowiedzi innych duchownych. To smutne spostrzeżenie. I brzmi jak ostrzeżenie. O tym też warto w Kościele rozmawiać. Bo jaki będzie Kościół katolicki w Polsce za pół wieku, decyduje się właśnie dzisiaj.
ks. Artur Stopka