Rosyjska prasa o aferze taśmowej w Polsce
Premier Ewa Kopacz obawiała się zagrożenia ze strony Rosji. Tymczasem polskie elity powinny skupić się na niebezpieczeństwie, które nadchodzi z zupełnie innej strony. Bardziej niż Kreml zagrażają im bowiem własne służby specjalne i media - tak o aferze podsłuchowej w Polsce pisze na łamach rosyjskiego serwisu RIA Novosti Nikita Boronkow. Publicysta skandal na szczytach władzy w Warszawie nazywa "polską Watergate".
03.09.2015 | aktual.: 03.09.2015 10:12
Rosyjski publicysta w artykule zatytułowanym "Skandal polityczny w Polsce z Ukrainą w tle", pisząc o nowej rundzie polskiej afery, skupia się na opublikowanych niedawno taśmach z udziałem Donalda Tuska i Jana Kulczyka. Boronkow zaznacza jednak, że to nie "gorące" rozmowy o "moście energetycznym" między Ukrainą a Unią Europejską są największym problemem rządu Ewy Kopacz, ale fakt, że nagraniami handlują funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zdaniem dziennikarza, polskie służby specjalne wracają do starych metod operacyjnych rodem z PRL. "Wszystko słyszące ucho przeniosło się z restauracji do prywatnej rezydencji premiera” - podkreśla Boronkow. Publicysta zwraca uwagę, że willa premiera - teoretycznie - powinna być dobrze zabezpieczona przed podsłuchami. Tymczasem okazało się, że agenci służb mogli tam bez większych problemów nagrywać poufne rozmowy, by później nimi handlować. I to nie z Rosjanami, ale z polskimi mediami - drwi dziennikarz.
W artykule czytamy, że nagrania z rozmów Tusk - Kulczyk nie zaszkodzą już biznesmenowi, który zmarł kilka tygodni temu. Bardziej szkodzą one obecnemu szefowi Rady Europejskiej, Donaldowi Tuskowi. Ale najbardziej cierpi rząd Ewy Kopacz, który za skandal zapłacił już dymisją trzech ministrów, trzech wicepremierów i marszałka Sejmu. A wszystko to w kontekście październikowych wyborów parlamentarnych.
Boronkow zauważa, że Ewa Kopacz obawiała się rosyjskiej propagandy, która rzekomo mogłaby wnieść zamęt do polskiej polityki i zniekształcać fakty. "Najwyższy czas, by polskie elity polityczne pomyślały o niebezpieczeństwie, które nadchodzi z zupełnie innej strony. Ze strony agentów własnych specsłużb, którzy zbyt rzetelnie przekazują informacje. Do mediów. I to nie rosyjskich, a polskich" - czytamy. "Może warto poszukać czarnego kota w swoim pokoju? O ile, oczywiście, [polski rząd] nie boi się włączyć światła" - konkluduje publicysta.
Źródło: RIA Novosti