Rosną następcy Kaczyńskich
Czy Jarosław Kaczyński obawia się
popularności Kazimierza Marcinkiewicza? Czy boi się, że premier
zagrozi mu w PiS? - takie pytania powtarzają się w mediach. PiS-owcy niezorientowani wzruszają ramionami. Zorientowani
odpowiadają, że nie - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Jednak w PiS coraz wyraźniej kształtuje się grupa, z której wyłonią się zapewne przyszli następcy braci Kaczyńskich.
24.02.2006 | aktual.: 24.02.2006 08:24
"Owszem - przyznaje jeden z rozmówców dziennika - Jarosława irytują niektóre decyzje Marcinkiewicza, ale to nie oznacza, że chciałby go np. wymienić. Dopóki premier ma tak duże społeczne poparcie jak obecnie, pozostanie na czele rządu. Jego popularność jest PiS potrzebna, zwłaszcza w roku wyborów samorządowych".
Gazeta pisze, że Kaczyński ma też podobno w pamięci wydarzenia z lat 1991-92. Doprowadził wtedy do powstania rządu Jana Olszewskiego, a potem był z nim w osłabiającym obie strony sporze. "Nie chce powtórki z historii" - uważa polityk PiS.
Nie chce jej też Marcinkiewicz. Publicznie nie powiedział nic, co można by odczytać jako polemikę z braćmi Kaczyńskimi. Przełknął forsowanego przez nich na ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Zgodził się, aby rządowy spór o likwidację WSI rozstrzygnął prezydent.
"Dziś przywództwo Kaczyńskich nie jest w najmniejszej mierze podważane" - powtarzają zgodnie PiS-owcy. Nie oznacza to jednak - uważa dziennik - że w partii nie ma ambitnych polityków przymierzających się do odegrania pierwszoplanowych ról w przyszłości. Najczęściej wymieniane są cztery nazwiska: ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego oraz głównych PiS-owskich PR-owców Adama Bielana i Michała Kamińskiego.
Najbardziej widoczny jest 35-letni Ziobro. Chodzi po śladach Lecha Kaczyńskiego: został ministrem sprawiedliwości, buduje wizerunek twardego szeryfa, chce wystartować w tegorocznych wyborach prezydenta Krakowa, co podobno nie bardzo się podoba Jarosławowi Kaczyńskiemu.
41-letni Ujazdowski jest liderem PiS-owskich konserwatystów. I politykiem znacznie bardziej gabinetowym. Cierpliwie buduje wizerunek obrońcy narodowej tradycji.
31-letni Bielan i 33-letni Kamiński rosną na czołowych doradców braci Kaczyńskich. "Jarosław z Lechem to ludzie z innej epoki, sprzed medialnej rewolucji. Bielan z Kamińskim są ich przewodnikami po czasach ponowoczesnych" - mówi poseł PiS.
Bielan z Kamińskim wymyślili, by zaprosić do rządu Stefana Mellera i Zytę Gilowską. Lech Kaczyński przeszedł z nimi niedawno na "ty". Obaj są europarlamentarzystami. To też inwestycja w przyszłość - uważa "Gazeta Wyborcza".