Rodzice zapłacą za wagary
Nudne lekcje i nie odrobione zadania to powody, dla których młodzież omija szkołę
19.09.2009 | aktual.: 21.09.2009 12:20
Choć od zakończenia wakacji nie minął jeszcze miesiąc, nie brakuje uczniów, którzy szerokim kołem omijają szkołę. Jednak wagary, oprócz kłopotów na zakończenie semestru, mogą sporo kosztować także rodziców. Nawet od 100 do 10 tys. zł!
Obowiązek szkolny trwa do ukończenia gimnazjum, ale nie dłużej niż do 18 roku życia i regulują go przepisy ustawy o systemie oświaty. Obowiązkiem rodziców jest przypilnowanie, aby dziecko uczęszczało do szkoły. A z tym bywa różnie. Nie brakuje rodziców, którzy kryją swoje pociechy i usprawiedliwiają nieobecności w szkole pomimo świadomości, że dziecko po prostu wagaruje.
Dyrektorzy szkół podstawowych i gimnazjów kontrolują spełnianie obowiązku szkolnego. Kiedy uczeń bez powodu opuści 50 proc. godzin lekcyjnych, rozpoczyna się egzekucja administracyjna. Sprawa trafia do urzędników gminnych, którzy mogą ukarać rodziców pieniężną grzywną.
W ubiegłym roku było siedem takich przypadków. Troje rodziców zapłaciło po 200 zł, ale czworo nie przejęło się absencją dzieci i nie wpłaciło kary.
Anna Jażło, zastępca dyrektora Gimnazjum nr 5 w Głogowie przyznaje, że jest grupa rodziców, którzy lekceważą zachowanie swoich dzieci. - Kryją i bronią i dopiero, kiedy pojawiają się większe kłopoty szukają ratunku w szkole - mówi dyrektorka.
Młodzi ludzie nie kryją, że uciekają z lekcji, bo te są po prostu nudne. - Ale trzeba wszystko mieć pod kontrolą, tak aby nie narobić zaległości i podpaść nauczycielowi - wyznaje Małgorzata Frankowska, uczennica Zespołu Szkół Ekonomicznych. Jej koledzy dodają, że wagary są dla ludzi, jednak tylko takich, którzy wiedzą, gdzie jest granica, której przekroczyć nie można. W przypadku siedemnastoletniego Dawida, wagary są niemal normą. Chłopak już od podstawówki miał alergię na szkolę. Teraz w wielkim bólem usiłuje ukończyć zawodówkę. - Nie lubię szkoły - wyznaje wprost i wyjaśnia przyczyny. - Nauczyciele uwzięli się na mnie. Inni laserują, ale im to uchodzi na sucho, a do mnie ciągle są jakieś pretensje. Jestem czarną owcą, ale szkołę i tak skończę, bo jestem uparty - mówi z uśmiechem i wsiada do busa, bo kolejne już wagary w tym roku spędzi w galerii w Lubinie.
Według Hanny Żmudy, naczelnik Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego w Głogowie, na wagary o tej porze roku decydują się tylko nieliczni uczniowie gimnazjów i szkół podstawowych. - Nie mają czego się bać. Nie ma jeszcze dużo ocen i jest beztrosko, ale pod koniec semestru zjawisko to na pewno się zwiększy - mówi urzędniczka.
Rodzice, których dziecko wagaruje może spodziewać się telefonu od wychowawcy. To pierwszy krok, aby zdyscyplinować ucznia. Jeśli to nie pomoże, organizowane jest spotkanie. Rodzic i jego dziecko w obecności pedagoga i dyrektora podpisują tzw. kontrakt, w którym oboje zobowiązują się do przestrzegania szkolnego regulaminu. W jednej z głogowskich szkół gimnazjalnych znany jest przypadek matki, która zwolniła się z pracy, aby przypilnować syna. Kobieta przychodziła do szkoły i spędzała w niej po kilka godzin. Chłopiec nie miał wyjścia i uczestniczył w lekcjach. Wyszedł w końcu na prostą i teraz nie ma już nim żadnych kłopotów wychowawczych.