Rodzice pilota-samobójcy Andreasa Lubitza złożyli hołd synowi. Krewni ofiar oburzeni
• Rodzice pilota Andreasa Lubitza, który rok temu rozbił samolot linii Germanwings we francuskich Alpach, zamieścili w lokalnej gazecie komunikat
• Gunter i Ursula Lubitz podziękowali w nim zaufanym osobom za wsparcie i ochronę ich prywatności "w najtrudniejszych chwilach ich życia"
• Złożyli też hołd swojemu synowi nazywając go "osobą sympatyczną i wartościową"
• Ogłoszenie wywołało oburzenie wśród krewnych ofiar lotu 4U9525
• To pierwsza publiczna aktywność Guntera i Ursuli Lubitz od momentu katastrofy
Rodzice Andreasa Lubitza w gazecie "Westerwaelder Zeitung" podzielili się swoimi doświadczeniami minionego czasu, który nazwali "rokiem grozy i strachu, niezrozumienia, niepokoju, rozpaczy, niewypowiedzianego smutku i odpowiednich słów".
Gunter i Ursula Lubitz podziękowali za wsparcie i pomoc krewnym oraz znajomym, a także władzom miasta Montabaur, w którym mieszkają, za pomoc w zapewnieniu im prywatności i ochrony po tragedii. "Dziękujemy za każde pocieszające słowo, każdą wizytę, kochający lub cichy uścisk, każdy kwiat na jego grobie" - napisali rodzice pilota Germanwings.
Na końcu, komunikatu, który opatrzono zdjęciem uśmiechniętego Andreasa Lubitza, napisali: "straciliśmy przemiłego, ujmującego i wartościowego człowieka".
Rodziny ofiar oburzone
To te właśnie słowa wywołały oburzenie rodzin osób zmarłych w katastrofie. Krewni ofiar zwrócili uwagę, że rodzice człowieka, który pozbawił życia ich bliskich, ani jednym słowem nie wspomnieli w odezwie o katastrofie i ofiarach swojego syna. - Możemy odwiedzić nasze zamordowane dziecko tylko na cmentarzu. A rodzice Lubitza opisują go jako wartościowego człowieka. Nie można opisać naszego gniewu w słowach - powiedział jeden z krewnych ofiar.
Nie wszyscy jednak oceniają rodziców pilota-samobócy aż tak surowo. - Mogę zrozumieć ich smutek jako rodziców, którzy stracili syna - powiedział Juergen Fareed z Wesseling, ojciec jednego z pasażerów Airbusa A320. Dodał jednak, że brak w komunikacie choćby najmniejszej wzmianki o 149 niewinnych osobach, które zginęły, "to ignorancja i bezbożność".
Zamieszczenie ogłoszenia w prasie to pierwsza publiczna aktywność rodziców 27-letniego pilota-samobójcy. Od momentu katastrofy Gunter i Ursula Lubitz nie wyrażali głośno żalu po swoim synu, który w samobójczym locie zabił 149 niewinnych osób.
Ostateczny raport z katastrofy
Airbus A320 linii lotniczych Germanwings, tanich linii lotniczych należących do Lufthansy, leciał 24 marca z Barcelony do Duesseldorfu. W katastrofie spowodowanej przez drugiego pilota Andreasa Lubitza zginęło 150 osób, głównie obywatele Niemiec i Hiszpanii, a także innych krajów.
Dane uzyskane z jednej z czarnych skrzynek wskazują, że pod nieobecność kapitana samolotu w kokpicie celowo obniżył lot i rozbił maszynę. Prokuratura w Duesseldorfie podała, że w przeszłości Lubitz miewał skłonności samobójcze.
W połowie marca tego roku francuska komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) ogłosiła dodatkowe informacje na temat Lubitza. Wcześniej, w toku śledztwa ustalono, że 27-letni niemiecki pilot spowodował katastrofę umyślnie. Na dwa tygodnie przed wypadkiem, lekarz Lubitza odesłał go do szpitala psychiatrycznego, gdzie jednak nie trafił.
BEA poinformowała, że wielu doktorów leczących Lubitza w tygodniach poprzedzających rozbicie maszyny nie informowało władz lotniczych o stanie zdrowia psychicznego ich pracownika.
Ponieważ Lubitz nie informował nikogo o ostrzeżeniach lekarzy, BEA, stwierdziła, że "władze nie mogły podjąć żadnego działania, aby odsunąć go od latania". Według komisji Lubitz objawiał wtedy symptomy, które mogły mieć związek z psychotycznym epizodem depresyjnym, do którego doszło w grudniu 2014 r.
Ponadto w mieszkaniu Lubitza znaleziono podarte zwolnienie lekarskie, wskazujące, że tego dnia, gdy doszło do katastrofy, pilot był chory i nie powinien był lecieć.
Odkryto też dowody, że pilot który miał również problemy ze wzrokiem, mógł obawiać się utraty pracy i ukrywał swe problemy zdrowotne przed pracodawcą.