Ręka Boga
Z Georgem Weiglem, o świętości Jana Pawła II, ujawnianiu tajemnic jego pontyfikatu i o religii w życiu publicznym, rozmawiają Andrzej Grajewski i Sebastian Musioł.
14.07.2005 | aktual.: 14.07.2005 13:06
Andrzej Grajewski i Sebastian Musioł: – Odczucie, że Jan Paweł II był święty, było powszechne już w czasie jego pogrzebu. Przyspieszenie procedury beatyfikacyjnej przez Benedykta XVI to potwierdziło. Jakie cechy pontyfikatu Jana Pawła II najpełniej wpisują się w to poczucie świętości?
George Weigel: – Myślę, że znalazłoby się wiele odpowiedzi. Jednak dla mnie był on przede wszystkim wielkim świadkiem, tak jak rozumieli to pierwsi chrześcijanie. W jego życiu ludzie dostrzegali działającą rękę Boga, to, jak odszyfrował znaki Chrystusa. Sam okazał się tym, który zaprasza do odczytania tajemnego planu Chrystusa w życiu ludzi. Właśnie to okazało się na tyle niezwykłe, że ludzie wołali „santo subito”, „Jan Paweł Wielki”...
Czy współczesny świat potrzebuje jeszcze świętych?
– Czasem można usłyszeć głosy krytyczne wobec beatyfikacji bądź kanonizacji dokonywanych podczas pontyfikatu Jana Pawła II. Osobiście widzę w tych licznych wyniesieniach na ołtarze zamiar przywrócenia właściwego rozumienia, co dla chrześcijanina znaczy być świętym i na czym polega kult świętych. Odczytuję tu przekonanie, że każdy chrześcijanin został wezwany, powołany, aby być świętym. Wobec tego potrzebujemy wiele rozmaitych wzorów świętości. Oczywiście Kościół nie czyni świętym, ale tylko rozpoznaje świętość, którą Bóg obdarza człowieka.
W przedmowie do nowego wydania „Świadka nadziei” napisał Pan, że wraz ze śmiercią Jana Pawła II poczuł się Pan osierocony. Podobnie zapewne czuły się miliony ludzi na całym świecie. Kogo im zabrakło?
– Jan Paweł II światu bez ojców pokazał, jaki powinien być ojciec. Ojciec łączy siłę i miłosierdzie, wymaga i współczuje. Współczesny świat nie potrafi łączyć tych cech. A Jan Paweł II to ucieleśnił jak nikt inny w świecie. Dostrzegało to wielu ludzi i dlatego w chwili jego śmierci poczuliśmy się osieroceni.
Odbył Pan szereg rozmów z Janem Pawłem II, widział Pan wiele nieznanych innym historykom dokumentów. Jak wielka część tej wiedzy zostanie udostępniona dopiero po latach? Czy nadal prowadzi Pan badania nad tym pontyfikatem?
– Do „Świadka nadziei” muszę jeszcze dopisać kilka rozdziałów. W wersji angielskojęzycznej opisania wymaga ostatnie pięciolecie pontyfikatu – od Wielkiego Jubileuszu do śmierci i pogrzebu Jana Pawła II. Powinienem się z tym uporać w dwa, trzy lata. Oczywiście są takie materiały, które – choć zebrane – nie znalazły się w książce. Zapewniam jednak, że nie trzymam w sejfie żadnych sensacyjnych dokumentów. Bardzo poruszyło mnie to, w jaki sposób opinia publiczna przyjęła wieść o śmierci Jana Pawła II. Zresztą pontyfikatowi poświęcano nadzwyczajną uwagę od początku. To się z biegiem lat zmieniało. Teraz ciekawi mnie, jak będzie się mówiło o Janie Pawle II za siedemdziesiąt pięć lat. Tylko że musiałbym dożyć 129 lat...
Co pozostanie z tego wielkiego pontyfikatu na następne stulecia?
– Jan Paweł II pozostawił gigantyczne dziedzictwo. Za najważniejsze jednak uważam to, że odświeżył wielką chrześcijańską prawdę: to Chrystus jest odpowiedzią na wszystkie pytania człowieka. Papież nadał kierunek wielu działaniom duszpasterskim Kościoła, dał powody do przemyśleń w niezliczonych sprawach dotyczących teologii, filozofii, życia społecznego, polityki. Zaledwie zaczynamy pojmować, co chciał nam powiedzieć. Przeczuwam jednak, że główny nurt analiz i komentarzy nie zmieni się z upływem czasu.
Nie pojawią się już nowe interpretacje pism i dokumentów Jana Pawła II?
– Raczej będziemy rozsmakowywać się w jego nauczaniu. Dobrze przemyślane, przyniesie ono ludziom wiele nowych odkryć. Papież pozostawił tak wiele materiałów, że zwykły człowiek sam nie jest w stanie zebrać tego w formie syntetycznej.
Czy miniony pontyfikat i papieskie nauczanie zmieniły coś w sposobie myślenia ludzi na świecie?
– Oczywiście! Papież ogromnie wpłynął na doktrynę społeczną, wiele zmieniła jego teologia ciała, pogłębił i wzbogacił nauczanie o roli Maryi. Pokazał inny feminizm, wezwał do nowej ewangelizacji... A to zaledwie przykłady zmian, które zapoczątkował! I wszystkie mają wielkie praktyczne konsekwencje w życiu Kościoła.
W przeszłości część mediów na świecie bezpardonowo atakowała Jana Pawła II. Czy dostrzega Pan jakieś próby przewartościowania tych ocen po jego śmierci?
– Bezpardonowe ataki – to chyba za mocno powiedziane. Większość dziennikarzy świeckich mediów po prostu nie rozumie religii. Ulegają pokusie i ułatwiają sobie pracę, pisząc o sprawach wiary jak o polityce. Wprowadzają więc na przykład kategorie „lewicy, prawicy i centrum”, które nie mają w tym kontekście najmniejszego sensu. Na Zachodzie w ostatniej dekadzie pontyfikatu Jan Paweł II oceniany był nawet lepiej niż wcześniej. Po prostu zaczęto rozumieć, o co mu chodzi. Największym problemem mediów na świecie jest to, by uwolniły się od stereotypowych wyobrażeń o Kościele w liberalnym świecie oraz przekonania, że jest on wyłącznie głosem konserwatywnym. Nikt nie pyta Dalajlamy, czy jest buddystą konserwatywnym, czy liberalnym, bo to nie ma sensu. Dziennikarze już o tym wiedzą.
Czy dowiemy się kiedyś całej prawdy o okolicznościach zamachu na Jana Pawła II?
– Zapewne nie. Nie chodzi nawet o to, że ukryte pozostają jakieś wielkie tajemnice, których nie poznamy nawet za 25 lat. Wciąż pozostaje bez odpowiedzi na przykład pytanie, dla kogo pracował Agca i kto jakie cele chciał osiągnąć. Domyślam się, że jakiś trop kryją archiwa sowieckie. Nie bądźmy naiwni, to nie będzie kwit z rozkazem: „Zabijcie papieża”. Z drugiej strony trudno spodziewać się czegoś nowego, pogłębiającego naszą wiedzę o zamachu, od Ali Agcy. To po prostu szaleniec, który został wykorzystany w niecnych zamiarach, których znaczenia nawet nie był w stanie pojąć.
Jednym z marzeń Jana Pawła II, których nie udało mu się zrealizować, była podróż do Moskwy. Patriarchat Moskiewski negatywnie oceniał szereg posunięć tego Papieża, np. ustanowienie diecezji katolickich w Rosji czy działania na rzecz restytucji Kościoła unickiego. Jak Pan oceniał działania Jana Pawła II na Wschodzie, jakie są szanse na kontynuowanie dialogu w nowych warunkach?
– Kościołowi prawosławnemu w Rosji zagraża wielkie niebezpieczeństwo popadnięcia w herezję nacjonalizmu. Katolicy nie mogą na to wpłynąć, a napotykają przykre niespodzianki. O tym, że ta groźba jest realna, świadczą na przykład zarzuty o wkraczanie na „prawosławne terytorium kanoniczne”. Co to pojęcie w ogóle oznacza?! Tak głębokie utożsamienie Kościoła z państwem jest szkodliwe dla Kościoła. Czy następca patriarchy Aleksego II zmieni pogląd – nie wiem. A Rosja umiera. Ma tam miejsce największa na świecie katastrofa demograficzna. Kulejący rozwój gospodarczy i niepoprawiające się warunki życia oraz kryzys społeczny są, według mnie, przyczyną lęku o los prawosławia. Stąd ta złość. Jeśli więc mają się zmienić relacje między naszymi Kościołami, to prawosławni przywódcy powinni zgodzić się, że Papież ma prawo troszczyć się o nielicznych katolików w Rosji. Jestem przekonany, że z dala od Moskwy i Petersburga współpraca i wzajemny szacunek są łatwiejsze. Tragiczna sytuacja społeczna sprzyja w istocie temu, żeby
się wzajemnie wspierać. Może w ten sposób dokona się nowe otwarcie... Jeśli chodzi natomiast o Kościoły unickie, z którymi Jan Paweł II czuł się mocno związany, to spodziewam się niebawem podobnej troski o nie ze strony Benedykta XVI. One też stają wobec wielu problemów społecznych, np. na Ukrainie. Byłbym zaskoczony, gdyby udało się szybko z nimi uporać. Normalną działalność Kościół greckokatolicki na terenie całego kraju prowadzi dopiero od niedawna.
Czy Kościół jest przygotowany, aby wykorzystać wszystkie owoce tego niezwykłego pontyfikatu?
– To w dużej mierze zależy od biskupów. Ludzie Kościoła, w tym znaczna część młodych księży, pozostają pod silnym wpływem Jana Pawła II, jego osobowości i słów. Niestety też bardzo często były to jedyne powody skłaniające ich do działania. Wobec tego teraz wcielenie papieskiej wizji Kościoła zależy od biskupów, ustanowionych przecież w większości podczas pontyfikatu Jana Pawła II.
George Weigel ma 54 lata. Teolog i filozof, jeden z najbardziej znanych amerykańskich publicystów religijnych i społecznych. Jest wykładowcą Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie oraz redaktorem wpływowego pisma katolickiego „First Things”. Autor najlepszej biografii Jana Pawła II „Świadek nadziei”, która stała się światowym bestsellerem i została przetłumaczona na 12 języków. Nagrodzony ośmioma honorowymi doktoratami i papieskim orderem „Pro Ecclesia et pontifice”. Członek wielu organizacji działających na rzecz przestrzegania praw człowieka i wolności religijnej. Z żoną i trojgiem dzieci mieszka w North Bethesda w stanie Maryland.