Psychoterapeuta: Abp Jędraszewski powinien skorzystać z terapii. Jego słowa szkodzą wiernym [WYWIAD]
- Abp Jędraszewski swoją wypowiedzią o psychoterapii robi coś bardzo niebezpiecznego. Tworzy wykluczającą się alternatywę - albo spowiedź, albo "ucieczka w psychologię". Zachęcam go do tego, aby pochylił się nad własną kondycją psychiczną. Podjął terapię, poznał ją i zrozumiał, że nie stanowi żadnego zagrożenia - mówi w rozmowie z WP psychoterapeuta Robert Rutkowski.
09.06.2021 10:45
Marcin Makowski: "Myślę, że jedną z przyczyn, dla których kościoły w Zachodniej Europie opustoszały, jest to, że uwierzono w psychoanalizę, a nie w łaskę odpuszczenia grzechów i pojednania z Panem Bogiem" - mówi metropolita krakowski Marek Jędraszewski w wywiadzie dla tygodnika "Sieci". Jak odbiera pan słowa arcybiskupa?
Robert Rutkowski, psychoterapeuta: Jestem bardzo poruszony jego słowami. Do tego wywiadu wiedziałem, że w polskim Kościele źle się dzieje, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo. Teza zawarta w jego wypowiedzi potwierdza to, czemu hierarcha próbuje zaprzeczyć. Katastrofalny stan wiedzy o psychologii wśród części biskupów. A mówię to z pozycji osoby, która przez wiele lat praktykując psychoterapię, nie widzi konfliktu między nią a wiarą.
"Dla mnie paradoksem jest to, że człowiek gotów jest odsłaniać przed psychoterapeutą najbardziej nieraz mroczne pokłady swojej osobowości, a z drugiej strony uważa, że skorzystanie z sakramentu pokuty i pojednania jest dużo trudniejsze, a przede wszystkim uwłacza jego godności" - dodaje biskup. Psychoterapia może być alternatywą dla spowiedzi?
Mam wielu pacjentów zaangażowanych w ruchy kościelne, praktykujących. U nich nigdy nie było żadnej sprzeczności między chrześcijaństwem a terapią. Niestety w tym kontekście jest to zwykła psychomanipulacja, działająca na szkodę wiernych będących w procesie terapeutycznym. Abp Jędraszewski swoją wypowiedzią robi coś bardzo niebezpiecznego, zwłaszcza dla wiernych korzystających z terapii. Tworzy wykluczającą się alternatywę - albo spowiedź, albo "ucieczka w psychologię". Ucieczka przed czym?
Zobacz także: Ojciec Gużyński napiętnował "ohydne działanie" wobec ofiary księdza pedofila
Czy można zrównać psychoterapię z psychoanalizą?
Oczywiście, że nie. Arcybiskup używa ogromnego uproszczenia, utożsamiając psychoterapię z psychoanalizą, która jest po prostu jedną z wielu form pracy terapeutycznej. Ze słów hierarchy wynika, że psychoanaliza jest synonimem psychologii, a to absurd.
Czy to możliwe, żeby duchowny z tytułem profesorskim, który pisał habilitację z Jean-Paula Sartre’a oraz Emmanuela Levinasa, nie znał tych różnic?
Tego nie wiem, ale gdybym chciał być złośliwy - a nie boję się tego powiedzieć - po tym, co przeczytałem, zasugerowałbym autorowi Markowi Jędraszewskiemu podjęcie próby psychoterapii. W dowolnej formule. Bo jakakolwiek forma psychoterapii oczyszcza człowieka i kontaktuje go z samym sobą. Sam często we własnej praktyce sugeruję pacjentom, aby najpierw się oczyścili, poukładali swoje życie, a dopiero później szukali kontaktu z Bogiem. Sądzę, że ta kolejność sprawia, że wiara jest głębsza, bardziej dojrzała.
Idźmy dalej. "Jeżeli wierzy się w czysto psychologiczne sposoby pomocy drugiemu człowiekowi, a odrzuca łaskę, to tu już nie ma miejsca dla Kościoła" - przekonuje metropolita.
Psychologia nie jest wrogiem, ale sojusznikiem Kościoła katolickiego. Każdej wiary. To, co zrobił biskup, jest dużo gorsze, niż to, czemu próbuje się przeciwstawiać, krytykując np. o. Adama Szustaka i jego praktykę duszpasterską.
A może jest coś na rzeczy w stwierdzeniu, że we współczesnym świecie bardziej ufamy terapeucie niż spowiednikowi?
To jest wypowiedź człowieka, który się boi i jest przepełniony lękiem. Działa w syndromie oblężonej twierdzy. On potraktował możliwość porozmawiania z psychologiem w gabinecie w cztery oczy jako konkurencję dla księdza i konfesjonału. Nigdy w historii funkcjonowania psychoterapii i tworzenia nowych nurtów, żaden z tuzów tworzących tę dziedzinę wiedzy nie budował swoich teorii i praktyki z założeniem kontry do wiary i duchowości.
Jakie znaczenie słowa arcybiskupa mogą mieć dla osób wierzących?
Gdyby to była wypowiedź pojedynczego księdza, można by ją było zignorować. Ponieważ mówi ją jednak hierarcha, to pokazuje sposób myślenia samej góry. Mówię to wszystko jako praktykujący katolik, który szczerze współczuje abpowi Jędraszewskiemu sytuacji, w której się znalazł. Zachęcam go do tego, aby pochylić się nad własną kondycją psychiczną. Podjąć terapię, poznać ją i zrozumieć, że nie stanowi żadnego zagrożenia.
Arcybiskup krytykuje również "samorealizację" duchownych, sugerując, że rozwój osobisty może być czymś w rodzaju ucieczki od Boga. Oprócz psychoterapii, zajmuje się pan również rozwojem osobistym. Czy obawa duchownego jest uzasadniona?
Jest mnóstwo księży profesorów, moich przyjaciół, którzy piszą wspaniałe książki o psychologii, z których uczą się studenci. Są również duchowni, którzy sami prowadzą psychoterapię. Nie rozumiem, jak można potraktować "samorealizację" w kontekście psychologii jako zagrożenie dla rozwoju księdza. To pomieszanie pojęć oraz niezrozumienie sedna sprawy. Raz jeszcze chcę podkreślić: czuję dużą obawę. Nie o siebie, bo umiem oddzielić Kościół od biskupów i wiary w Boga, ale o tych wiernych, którzy mogą po słowach arcybiskupa zniechęcić się do leczenia, terapii, psychologii jako takiej.
Czy spotyka się pan z pytaniami o wiarę w rozmowach z pacjentami?
Spotykam, ale wierni nie mają z tym problemu, niektórzy księża z powołania również. Jak widać, hierarchowie kościelni, zarząd główny tej duchowej korporacji, ma z tym problem. Doszukiwanie się w informacji zwrotnej negatywnej tylko ataku na siebie i swoje wpływy, a niedostrzeganie materiału do analizy i uczynienia siebie lepszym, jest dla zwykłych śmiertelników powodem do podjęcia psychoterapii. Ktoś, kto stawia się ponad to, popełnia grzech braku pokory i pychy.
Pracuje pan również z duchownymi. Z jakimi problemami do pana przychodzą?
Miałem w swojej praktyce terapeutycznej kilku księży, w różnym wieku, w tym dopiero po seminarium. Oni nie mieli kryzysu wiary, nie z tym do mnie przychodzili. Mieli np. problemy rodzinne albo związane z alkoholem i substancjami odurzającymi. Ci duchowni nie widzieli żadnego rozdźwięku między leczeniem a chrześcijaństwem.
Czego w takim razie u pana szukali?
Zależało im na tym, aby być bardziej empatyczni w pracy duszpasterskiej. Oni dzięki temu mogli być - wbrew słowom arcybiskupa - lepszymi księżmi. Bardziej świadomymi doświadczeń drugiego człowieka oraz swoich własnych słabości. Uważam, że dobrze by zrobiło seminarium, gdyby wszyscy klerycy mieli takie przeszkolenie oraz aparat pojęciowy, pomagający być sprawniejszymi spowiednikami. Kardynał Stefan Wyszyński powiedział kiedyś: "Zapukał strach do drzwi, otworzyła odwaga i nic nie zobaczyła". Nie należy się obawiać psychologii, psychoterapii i szeroko rozumianego rozwoju osobistego. Wystarczy otworzyć się na coś, czego nie znany lub nie rozumiemy, a efekt może nas pozytywnie zaskoczyć.
Rozmawiał Marcin Makowski dla WP Wiadomości