PSL zrewolucjonizuje szkolny sklepik
PSL złoży w przyszłym tygodniu projekt ustawy zakazującej sprzedaży tzw. żywności śmieciowej w przedszkolach, szkołach podstawowych oraz w gimnazjach. Ludowcy chcą, by ze szkolnych sklepików zniknęły batony, chipsy i mocno słodzone napoje. - Od tego projektu zależy zdrowie polskich dzieci - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik PSL Krzysztof Kosiński. Eksperci Stronnictwa pracowali nad projektem kilka miesięcy, przedstawiciele partii przyznają, że to nie jest łatwy projekt.
- Przygotowaliśmy projekt ustawy, który przedstawimy i złożymy do laski marszałkowskiej w środę. Mamy pod nim już zebrane podpisy. Chcemy, żeby nasze szkoły były rzeczywiście wolne od żywności niezdrowej - powiedział szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury.
Poseł Bury uważa, że w perspektywie długofalowej na takim rozwiązaniu państwo będzie zyskiwało również finansowo, bo nie będzie musiało łożyć tak dużo na walkę z chorobami wynikającymi z otyłości. - Nadwaga nie jest trendy - podkreślił Bury.
Krzysztof Kosiński (PSL) powiedział Wirtualnej Polsce, że projekt powinien spotkać się z przychylnością innych partii. - Trudno powiedzieć kto w ogóle mógłby być przeciwko naszemu projektowi. To nie jest projekt polityczny a społeczny. Od tego projektu zależy zdrowie polskich dzieci. Liczę na ponadpolityczne poparcie naszej inicjatywy.
Opinią na temat projektu podzielił się z Wirtualną Polską również Dariusz Joński (SLD). - Sprawa jest bardziej skomplikowana niż wydaje się PSL. Kiedy zajmowałem się tą kwestią jako wiceprezydent Łodzi okazało się, że jest bardzo duża grupa, która takie rozwiązania krytykuje jako przymusowe narzucanie szkołom tego, co im wolno - powiedział. - Problemem okazują się też detale. Czy może być woda mineralna, a jeśli tak to czy gazowana czy niegazowana? Mówiąc zupełnie poważnie uważam, że mamy większe problemy niż stawianie sobie pytania czy chipsy powinny być w szkołach sprzedawane.
Tymczasem w swojej propozycji Stronnictwo definiuje, jaka może być maksymalna zawartość cukrów, tłuszczów, czy szkodliwych kwasów w żywności i napojach dostępnych w sklepikach szkolnych, czy automatach znajdujących się na terenie szkół.
- Szczególnie chodzi nam o żywność wysokosłodzoną, a także o bardzo wysokosłodzone napoje, które są dziś w powszechnym obiegu. Będziemy preferować w naszych rozwiązaniach żywność jak najmniej przetworzoną, ale przy okazji różnego rodzaju nabiały, a także zdrowe napoje, takie jak woda mineralna, czy naturalne soki - podkreślił Jan Bury.
Dodał, że złe nawyki żywieniowe bardzo często zaczynają się w młodym wieku, a później trudno je zwalczyć. Bury zaznaczył, że jego ugrupowanie chciałoby, aby dzieci wynosiły również ze szkół wiedzę, że istnieje alternatywa dla niezdrowego jedzenia.
Ludowcy zastanawiają się jeszcze, czy zakazem nie objąć też firm cateringowych, które przygotowują posiłki do stołówek. Do poniedziałku ma zapaść decyzja, czy w projekcie znajdzie się również zapis dotyczący zakazu sprzedaży w szkołach żywności modyfikowanej genetycznie.
- Jesteśmy bliscy tego, by w sposób wyraźny zawrzeć, że do szkół nie trafia żywność modyfikowana genetycznie, a jeśli już ma trafiać, to wyraźnie oznakowana, zgodnie z dyrektywami unijnymi: produkt przygotowany w oparciu o organizmy modyfikowane genetycznie - powiedział Bury.
Ludowcy chcą, by dyrektor szkoły miał prawo rozwiązać umowę z prowadzącym sklepik szkolny, gdyby ten sprzedawał w nim zakazane produkty. Dodatkowo kontrole miałyby prawo przeprowadzać służby sanitarne.
- Chcemy stworzyć taką formułę, która dawałaby dyrekcji szkoły do ręki narzędzie, że owszem może być u nas sklepik, ale w tym sklepiku ma być żywność, która nie będzie zawierać więcej niż określony procent, np. cukru w danym produkcie itd. - wyjaśnił szef klubu Stronnictwa.
Propozycja nie dotyczy szkół średnich. Ludowcy argumentują, że młodzież, która do nich uczęszcza, jest już na tyle dojrzała, że może sama decydować, co je w trakcie przerw.
Eksperci Stronnictwa pracowali nad projektem kilka miesięcy. - To nie jest łatwa ustawa, jak się okazuje. Im bardziej wchodzimy w ten obszar, tym bardziej widzimy, jaki jest w nim nieład. Brakuje różnych definicji, np. definicji cukrów, kwasów. Nasi eksperci musieli się trochę nad tym potrudzić - powiedział Bury.
Polityk liczy na to, że propozycja PSL zyska ponadpartyjne poparcie. Jak podkreślił, wstępne rozmowy na ten temat zostały już przeprowadzone. Zaznaczył, że pomysły były też konsultowane w kilku ministerstwach, a także w organizacjach i stowarzyszeniach eksperckich, które zajmują się zdrową żywnością i walką z otyłością.
- To jest projekt, który nie jest polityczny. To jest projekt, który jest dobry dla dzieci, dobry dla zdrowia, dla samopoczucia i myślę, że rodzice dzieci powinni zareagować na niego w sposób bardzo dobry, a na tym środowisku nam zależy - podreślił Bury.