Przyznali się do zbrodni, której nie popełnili
Dominik i Piotr przyznali się do zabójstwa
staruszki. Według oświadczeń policji dwaj 17-latkowie i ich 15-letni kolega Sebastian zabili ją, bo potrzebowali pieniędzy.
Zrabowali jej niespełna 100 złotych. Spędzili pół roku w areszcie.
Prokurator właśnie umorzył postępowanie stwierdzając, że to nie
oni dokonali zbrodni - pisze "Głos Wielkopolski".
Bronisława S. z ulicy Matejki w Poznaniu, była ufna i wszystkich wpuszczała do mieszkania. We wrześniu 2005 roku została zamordowana. Pół roku później policjanci zatrzymali trzech nastolatków. W jaki sposób policjanci trafili na trop podejrzanych, nikt nie chce mówić. Są to tajne informacje operacyjne. Po kilkunastu godzinach przesłuchań podejrzani przyznali się do zabójstwa.
Przeżyłem szok- mówi adwokat Cezary Rajski. Dziecko w mojej obecności oświadczyło policji, ze zabiło kobietę. Zastanowiło mnie wówczas jedno, mówił to wszystko, jak wyuczoną na pamięć lekcję. Sam nie wiedziałem, co mam sądzić - dodaje adwokat Kazimierz Michalak. Chłopak, który nawet nie skończył siedemnastu lat, mówił takie rzeczy, że włosy jeżyły się na głowie. Od początku nie wierzyłem w jego opowieść. Rutynowo zażądałem zbadania kolejnych śladów i - jak się okazało - miałem rację. Te dzieci nikogo nie zabiły.
Sąd Rejonowy w Poznaniu nie miał wątpliwości. Z uwagi na bardzo duże prawdopodobieństwo dokonania przez podejrzanych zabójstwa, Dominik i Piotr trafili na trzy miesiące do aresztu, a ich młodszy kolega do pogotowia opiekuńczego. Dopiero w czerwcu tego roku na biurko prokuratora trafiły wyniki ekspertyz śladów linii papilarnych i zabezpieczonych na miejscu zbrodni plam krwi. Okazało się, że ani Dominik, ani Piotr, ani Sebastian nawet nie byli w mieszkaniu przy ulicy Matejki.
Dlaczego przyznali się do zbrodni, której nie popełnili?. Według biegłego psychologa, powołanego przez prokuratora, cała trójka w sytuacji stresu jest wyjątkowa podatna na wszelkiego rodzaju sugestie. (PAP)