Propaganda Państwa Islamskiego chwali się, ile dokonała zamachów samobójczych. To może być czarny rekord
• IS twierdzi, że przeprowadziło w tym roku niemal 600 ataków samobójczych
• Tylko w zeszłym miesiącu miało dojść do setki takich zamachów
• The Long War Journal: jeśli to prawda, oznacza to najwięcej takich ataków w historii
• Wzrost samobójczych zamachów ma związek z kurczeniem się terenów kalifatu
• Zmiana taktyki IS źle wróży nie tylko Bliskiemu Wschodowi, ale także Europie
12.07.2016 | aktual.: 13.07.2016 15:21
Propaganda Państwa Islamskiego pochwaliła się, że tylko w tym roku dżihadyści zorganizowali w Iraku, Syrii i Libii 589 samobójczych zamachów. Opisujący te doniesienia serwis The Long War Journal przyznaje, że jeśli liczby podawane przez IS uznać za prawdziwe, to organizacja islamistów właśnie wyznaczyła niechlubny rekord. The Long War Journal szacuje bowiem, że w zeszłym roku dochodziło miesięcznie średnio do 50 ataków samobójczych i dane te dotyczą wszystkich organizacji terrorystycznych. Tymczasem IS twierdzi, że tylko w czerwcu przeprowadziło aż 100 "męczeńskich operacji".
Ich zdecydowana większość (85) to zamachy z użyciem samochodów pułapek, w których ładunek odpalał fanatyk-samobójca. Ponad połowa ataków (55) była wymierzona - według danych podawanych przez islamską propagandę - w irackie siły bezpieczeństwa. Na kolejnych miejscach znalazły się syryjska armia oraz oddziały Kurdów zarówno w Syrii, jak i Iraku. Celami kilku samobójczych ataków stała się także syryjska opozycja i milicje Libijskiego Świtu. The Long War Journal, który opisuje dane zaprezentowane przez IS, podkreśla, że trzeba z dystansem podchodzić do przechwałek tzw. kalifatu, a liczba zamachów może być przesadzona, choć "zasadniczo pokrywa się ze skalą walk w Iraku i Syrii, gdzie Państwo Islamskie występuje przeciw wielu przeciwnikom".
Źródło to nie podaje, ile ofiar przyniosły samobójcze zamachy dżihadystów, ale by wyobrazić sobie skalę tego terroru, wystarczy przyjrzeć się ostatnim takim atakom. Na początku lipca w samobójczym ataku bombowym w handlowej dzielnicy Karrada irackiej stolicy zginęło 250 ludzi. IS przyznało się także do wcześniejszego zamachu na międzynarodowe lotnisko w Stambule. W tym ataku, dokonamy przez trzech terrorystów, którzy wysadzili się w powietrze, zginęło przeszło 40 osób.
Mniej ziemi, więcej krwi
Nieprzypadkowy staje się w tym kontekście fakt, że coraz bardziej kurczy się obszar dżihadystycznego kalifatu. Zwraca na to uwagę nie tylko The Long War Journal. Już wcześniej amerykański dziennik "Wall Street Journal" oceniał, że IS zmienia swoją taktykę: wraz z utratą ziem przybywa samobójczych zamachów. A to oznacza wprost, że sukces na jednym polu dżihadyści próbują sobie krwawo odbić na innym.
Tymczasem, jak niedawno podał ośrodek analityczny IHS, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy kalifat zmniejszył się o kolejne 12 proc. Także w zeszłym roku dżihadyści stracili sporo obszarów (ok. 14 proc.). Obecnie IS kontroluje ok. 68 tys. km kw. ziem w Syrii i Iraku - podaje IHS. W grudniu zeszłego roku udało się odbić z rąk IS irackie Ramadi, kilka miesięcy później syryjską Palmirę, a niedawno Faludżę w Iraku. Obecnie irackie siły rządowe, wspierające je milicje i zagraniczni koalicjanci szykują się do przejęcia Mosulu, drugiego największego miasta w Iraku, zajętego przez IS dwa lata temu. Coraz bardziej podkreśla się jednak, że to może nie być łatwa bitwa, a jej cenę zapłacą cywile, którzy dalej przebywają w tym mieście.
Kurczy się także skarbiec kalifatu - podczas gdy w 2015 r. dżihadyści zarabiali (m.in. na przemycie ropy, "podatkach" czy okupach) 80 mln dolarów, w marcu tego roku miało to już być 56 mln dol.
"Podczas gdy kalifat Państwa Islamskiego się kurczy i staje się coraz bardziej jasne, że jego projekt rządzenia zawodzi, grupa ta ponownie stawia na walkę rebeliancką. Niestety, przewidujemy, że w rezultacie przybędzie ataków z licznymi ofiarami i sabotaży wymierzonych w infrastrukturę ekonomiczną na ternie Iraku, Syrii, jak i poza nimi, w tym w Europie" - ocenia analiza IHS.