Prokuratura nie zgadza się na kaucję dla Andrzeja Pęczaka i Marka D.
Prokuratura nie zgadza się z decyzją Sądu
Apelacyjnego w Katowicach, który postanowił, że podejrzani o
korupcję były poseł SLD Andrzej Pęczak, znany lobbysta Marek D. i
jego asystent Krzysztof P. wyjdą z aresztu po wpłaceniu kaucji.
Rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach
Leszek Goławski zapowiedział złożenie zażalenia na tę
decyzję.
08.12.2006 | aktual.: 08.12.2006 14:45
Sąd Apelacyjny uwzględnił co prawda wniosek prokuratury i przedłużył podejrzanym okres tymczasowego aresztowania do 11 lutego przyszłego roku, ale zarazem zdecydował, że będą oni mogli wyjść na wolność po wpłaceniu kaucji: Marek D. w wysokości 1 mln zł, Pęczak - 400 tys., Krzysztof P. - 300 tys. zł. Mają na to czas do 20 grudnia.
Jeżeli te kwoty wpłyną na konto sądu w wyznaczonym terminie, podejrzani trafią pod dozór policji, będą mieli zakaz opuszczania miejsca pobytu bez zezwolenia i nie będą mogli wyjechać z kraju.
Wydając takie postanowienie sąd uznał, że stosowanie tymczasowego aresztowania nie jest jedynym środkiem zapobiegawczym, który pozwoli zabezpieczyć prawidłowy tok procesu w sytuacji, gdy postępowanie przygotowawcze zmierza już do końca - powiedział rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach, Waldemar Szmidt. Sędzia dodał, że sąd miał na uwadze także długi okres aresztowania podejrzanych.
Zażalenie prokuratury będzie rozpatrywał inny, trzyosobowy skład sądu apelacyjnego. Wcześniej sąd rozpatrzy wniosek prokuratora, który domaga się wstrzymania wykonania postanowienia o możliwym zwolnieniu podejrzanych do czasu rozpoznania zażalenia.
Zakończenie śledztwa w tej sprawie prokuratura zapowiadała już na wrzesień. Skierowanie do sądu aktu oskarżenia opóźniają wnioski obrony - wyjaśnił prok. Goławski.
Wcześniej prokuratorzy musieli czekać na materiały, o które wystąpili na początku roku do Szwajcarów. Prokuratura zwracała się do tamtejszych organów m.in. z pytaniami dotyczącymi wpłat na konta w bankach w Szwajcarii. Miały trafiać tam pieniądze z łapówek, m.in. za informacje o szczegółach prywatyzacji polskich firm.
W ubiegłym roku łódzka prokuratura przedstawiła Markowi D. i Krzysztofowi P. zarzuty m.in. wręczenia korzyści majątkowej i osobistej b. posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Poseł SLD miał przyjąć od nich ponad 820 tys. zł łapówki, korzystał też z luksusowego mercedesa. Według prokuratury, w zamian za to Pęczak miał przekazywać lobbyście i jego asystentowi informacje m.in. o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej.
Prokuratura zarzuca też Markowi D. pranie brudnych pieniędzy. Kolejny zarzut dotyczy złożenia przez D. obietnicy wręczenia korzyści majątkowych funkcjonariuszom państwowym na kwotę 20 mln dolarów. Lobbyście grozi kara do 12 lat więzienia, jego asystentowi - do 10 lat.
O przekazaniu trzech spraw związanych z działalnością Marka D. do Katowic zdecydowała w grudniu ubiegłego roku Prokuratura Krajowa. Inne dotyczą m.in. prywatyzacji Cementowni Ożarów, Polskich Hut Stali oraz zamiarów prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i grupy G-8.
Z przekazanych do Katowic spraw wyodrębniono samodzielne wątki, co spowodowało, że obecnie w katowickiej prokuraturze równolegle toczy się kilka postępowań, w których pojawia się nazwisko Marka D. Jednym z wyodrębnionych wątków jest sprawa darczyńców fundacji "Porozumienie bez barier", również będąca przedmiotem postępowania.
Z Markiem D. łączą się też niektóre wątki śledztwa, którego celem jest sprawdzenie, czy mogło dojść do przestępstwa przy ułaskawianiu w 1999 r. Petera Vogla, skazanego w latach 70. na 25 lat więzienia za zamordowanie w celach rabunkowych 75-letniej kobiety.