Zakłady Anwil© PAP | Tytus Żmijewski

Produkty z ropy i gazu są wszędzie wokół nas. Stąd powszechna drożyzna

Mateusz Ratajczak
3 września 2022

Droższe produkty spożywcze, w tym żywność, napoje gazowane i piwo. Droższa stolarka okienna i materiały budowlane. Droższe dodatki do paliw na stacjach benzynowych, droższe setki produktów. Wysokie ceny ropy naftowej gazu ziemnego to problem całej gospodarki - mówi dr inż. Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Zaczęło się 23 sierpnia. Wtedy właśnie Grupa Azoty poinformowała o ograniczeniu produkcji nawozów. Powód? Nadzwyczajne i bezprecedensowe - zdaniem firmy - wzrosty cen gazu. Chwilę później na podobny krok zdecydował się Anwil, należący do grupy PKN Orlen. Efekt? Mniej nawozów na rynku. Problem nie dotyka jednak tylko produktów dla rolników, bo obie firmy są dostawcami wielu produktów, w tym m.in. dla branży spożywczej.

A bez produkcji z gazu ziemnego problem mają browary, mleczarnie, zakłady mięsne i setki firm produkujących różne artykuły spożywcze i przemysłowe. Ceny to tylko jedna strona medalu. Niebawem problemy mogą zacząć się z dostępnością. Choć kołem ratunkowym ma być Baltic Pipe - gazociąg łączący Norwegię i Danię z Polską, to wciąż nie jest on w pełni zakontraktowany.

O tym, jak ważny jest gaz w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada dr inż. Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego
Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego© PAP | Paweł Supernak

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Drogi gaz ziemny to drogie…

Dr inż. Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego: …prawie wszystko.

Prawie wszystko?

Gaz ziemny i ropa naftowa są podstawowymi surowcami w gospodarce, w przemyśle. I nie mówimy wyłącznie o energetyce i ciepłownictwie - choć tak te produkty się kojarzą – ale także o ciężkim przemyśle chemicznym, w którym rozpoczyna się istnienie wielu produktów codziennego użytku. Od tego, ile kosztuje gaz, zależy więc nie tylko koszt energii, ogrzewania lub gotowania w gospodarstwach domowych, ale też ceny setek produktów.

I tak na przykład produktami powstałymi na bazie ropy naftowej są polimery, które są budulcem tworzyw sztucznych, ale również farb, lakierów, klejów, ale z ropy otrzymujemy także paliwa, oleje przemysłowe i smary oraz dziesiątki, a nawet setki innych produktów.

Nie brzmi to jak przedmioty codziennego użytku.

A jednak! Politereftalan etylenu niewielu coś mówi, ale jego skrót - PET - już pewnie jest o wiele lepiej kojarzony. Z mniej więcej 2 kilogramów ropy naftowej można otrzymać 1 kilogram PET, czyli podstawowego składnika butelek do napojów oraz włókien syntetycznych, tkanin takich jak polar lub tergal, który jest wykorzystywany do produkcji lin lub żagli. Z jeszcze innego tworzywa, polipropylenu, wytwarzamy między innymi włókniny medyczne, fartuchy chirurgiczne, pokrowce i opakowania.

W tym samym koszyku produktów pochodzących ze związków chemicznych znajdujących się w ropie naftowej będą folie. A te z kolei występują między innymi w branży spożywczej czy rolniczej. Są wszędzie.

Wymieniać dalej?

Tak.

Poliwęglan, inny produkt na bazie ropy naftowej, kiedyś służył do masowej produkcji płyt CD i DVD. Dziś znajduje zastosowanie w produkcji szkieł do reflektorów lub środków ochrony osobistej takich jak kaski i okulary ochronne, stosowany jest również w budownictwie do elementów zadaszeń. Nawet produkcja opakowań leków recepturowych i aptecznych jest zależna od tej branży.

Ropa naftowa stanowi także bazę do wytwarzania innego produktu, jakim jest polichlorek winylu.

I tutaj znów nazwa niewiele mówi.

Skrót znów wyjaśni wiele - to PVC lub potocznie PCW. Wykorzystywany masowo w produkcji wykładzin podłogowych, stolarki okiennej i drzwiowej, listew wykończeniowych lub rur i innych kształtek. Na tym jednak jego obecność się wcale nie kończy. Jest wykorzystywany w medycynie przy produkcji drenów, sond czy cewników i strzykawek.

Z kolei w procesie przerabiania gazu ziemnego wytwarzane są nawozy mineralne. A chyba nikomu nie trzeba mówić, że od jakości i ilości nawozów zależy jakość i ilość płodów rolnych i produkcja żywności.

I na przykładzie nawozów warto pokazać, jak bardzo jest to system naczyń połączonych. M.in. od ceny gazu zależy cena nawozów, ale przy produkcji nawozów powstają produkty uboczne, jak np. dwutlenek węgla. Branża chemiczna po prostu sprzedaje go dalej.

I jest wykorzystywany w…

… zwłaszcza w branży spożywczej. Bez ciekłego dwutlenku węgla nie byłaby możliwa produkcja żywności.

Zakład grupy Azoty
Zakład grupy Azoty© PAP | Marcin Bielecki

Dlaczego taki dwutlenek węgla można wykorzystać w branży spożywczej?

Bo jest wyjątkowo czysty - w produkcji żywności czy medycynie wymagana jest najwyższa jakość. Można oczywiście znaleźć dwutlenek węgla w dymie z kominów, ale w takim znajduje się bardzo dużo sadzy i pyłów.

Czysty dwutlenek węgla umożliwia m.in. przechowywanie i transportowanie żywności, ale dzięki niemu mamy też np. na półkach napoje gazowane. Ten sam produkt wykorzystywany jest w zapakowanych próżniowo serach lub wędlinach. Z opakowania wysysany jest tlen, a wtłaczana mieszanka opracowana właśnie na bazie dwutlenku węgla. W innym wypadku w opakowaniu po prostu pojawiłyby się bakterie.

Branży spożywczej niezbędny jest również kwas azotowy, który służy do produkcji środków myjących dla linii technologicznych. Sporym klientem jest tu m.in. branża mleczarska, która musi zadbać o odpowiednie normy higieny podczas produkcji.

Zakładam, że ta wyliczanka jest dłuższa.

Na liście produktów "zaczynających się" od gazu ziemnego trzeba umieścić jeszcze wodny roztwór amoniaku, czyli wodę amoniakalną. Wykorzystywana jest np. w przemyśle gumowym, szklarskim, grabarskim, ale również przy produkcji dodatków do paliwa, wykorzystywanych najczęściej w ciężarówkach napędzanych dieslem. Podsumowując - z gazu ziemnego i ropy naftowej produkowane są w Polsce setki produktów, a kolejne tysiące zależą od nich.

Jeżeli gaz ziemny drożeje, to mogą drożeć i produkty, i napoje w sklepach?

Mogą.

W tym i droższa woda gazowana?

To możliwe.

I droższe warzywa, bo droższe będą nawozy i opakowania dla nich?

Jak najbardziej. Oczywiście dla każdego produktu inny będzie wpływ rosnących cen gazu i ropy naftowej, bo inny jest udział ceny surowca w produkcie końcowym. Im wyższy udział, tym większy skok. I tak np. na cenę nawozu cena gazu wpływa nawet na poziomie do 80%.

Powiedzmy sobie wprost, że dostęp do gazu ziemnego, ropy naftowej, energii jest kluczowy na wielu etapach hodowli roślin i zwierząt oraz produkcji żywności.

Jeżeli ograniczamy produkcję nawozów, to siłą rzeczy ograniczona jest produkcja kolejnych substancji. Ograniczamy przerób ropy naftowej? Mamy nie tylko mniej paliw, ale i mniej niezbędnych składników do produkcji innych wyrobów, których codziennie używamy. Takich powiązań i zależności w branży chemicznej są tysiące. Ta branża jest w zasadzie tak skonstruowana, że nic - lub niewiele - się w niej marnuje.

I wszystko można sprzedać dalej.

I wszystko można wykorzystać w innych procesach. Każdy z produktów ubocznych jest oczywiście bardzo cenny, bardzo wiele procesów projektuje się tak, by odzyskiwać dodatkowe substancje. Można byłoby, z oczywistą szkodą, wypuszczać z różnych procesów wspomniany już dwutlenek węgla do atmosfery, ale o wiele bardziej praktyczne jest po prostu "odprowadzenie dodatkowej rury" i znalezienie na niego zastosowania.

Oczywiście ta rura w bok jest tylko przysłowiowa, bo w branży wiele procesów wykuwało się przez długie dziesięciolecia produkcji i badań. Dlatego też jednym z kluczowych zielonych celów UE jest wdrażanie technologii wyłapywania dwutlenku węgla.

Jak ważna jest branża chemiczna dla gospodarki?

Zatrudnia ponad 340 tys. osób w Polsce. Jednocześnie szacujemy, że na jedno stanowisko pracy przypada około ośmiu w przedsiębiorstwach zależnych od tej branży.

A jednak to w tej branży sytuacja stała się w ostatnim czasie krytyczna. Dwa gigantyczne podmioty, czyli Azoty i Anwil, zdecydowały się na czasowe wstrzymanie produkcji nawozów. Powód? Wysokie ceny gazu.

Pozostawiam komentarz w tej sprawie bezpośrednio przedsiębiorstwom. Mam jednak pewność, że takie decyzje ani nie były łatwe, ani nie były pochopne, a na pewno były poparte analizami biznesowymi.

A jednak wywołały panikę u wielu przedsiębiorców. Może jednak komunikacja nie była najlepsza na linii dostawca – odbiorcy?

Kontakty z klientami to również zadanie dla poszczególnych firm. I wydaje się, że każdemu przedsiębiorcy zależy na tym, by jego klienci byli odpowiednio poinformowani.

To dyplomatyczna odpowiedź.

Każde przedsiębiorstwo podejmuje niezależne decyzje, w zależności od warunków rynkowych, w jakich w danym momencie funkcjonuje. Branżę tworzy wiele rozmaitych podmiotów - to swoista sieć powiązań wytwórców, dostawców, klientów. Kluczowe decyzje biznesowe są podejmowane przez poszczególne firmy w pełnej odpowiedzialności za ich dobro oraz w poszanowaniu przepisów prawa.

W branży chemicznej w wielu procesach nie ma możliwości znalezienia tańszego zamiennika lub po prostu zrezygnowania z czegoś. Czasami jest to właśnie kwestia wstrzymania całej produkcji. I teraz zastanówmy się, jakie są możliwości takiego przedsiębiorcy: albo produkuje drogo i próbuje sprzedać drożej, albo czasowo zatrzymuje lub ogranicza produkcję.

Żaden wybór nie jest doskonały.

Decyzja o wstrzymaniu produkcji w sytuacji, gdy produkt docelowy jest za drogi i nie ma na niego takiego zapotrzebowania jest racjonalna. Rachunek ekonomiczny jest nieubłagany - kto produkuje drogo musi sprzedać drogo, albo liczyć straty, jeżeli sprzeda poniżej kosztów wytworzenia, co przecież szkodzi firmie. I nie chodzi tutaj o obronę jakiejkolwiek decyzji. To raczej zwrócenie uwagi, jak bardzo skomplikowana jest to układanka.

Tylko od jednej decyzji zależał los wielu branż. Wstrzymanie produkcji nawozów mogło zatrzymać biznes mleczarza lub browarnika.

A niewstrzymanie mogło narazić na potężne straty. Obawy obu stron są jak najbardziej zrozumiałe.

Wstrzymanie produkcji w Anwilu, należącym do państwowego Orlenu, trwało kilka dni. Wystarczyła interwencja polityczna.

Komentarz polityczny pozostawiam ekspertom w tej dziedzinie.

Popatrzmy jednak na to, co się dzieje na rynku gazu. Dziś 1 megawatogodzina - czyli około 100 metrów sześciennych gazu - warta jest około 220 euro, a kilka dni temu kosztowała 340 euro. Rok temu, dokładnie na początku września warta, była mniej niż 50 euro. I nie jest tak, że zakłady produkujące nawozy stają tylko w Polsce. Dzieje się tak w całej Europie - we Włoszech, Hiszpanii, Holandii, na Litwie. Takie problemy ma cała Europa z rosnącymi cenami surowców.

Oczywiście skala tych ruchów w różnych krajach jest inna - w niektórych produkcja jest wstrzymywana, w innych są ograniczania do połowy mocy. Problemy są jednak wszędzie. Od Rumunii po Wielką Brytanię.

Jakie są główne powody tej sytuacji?

Jest ich wiele. Jednak najważniejszy z nich to niewątpliwie wpływ agresji Rosji w Ukrainie i powiązane z tym oddziaływanie na ceny surowców oraz ograniczenie w ich dostępności w Europie.

Drugim są zmiany klimatyczne, które obserwujemy. Fale upałów spowodowały wzrost zużycia energii elektrycznej m.in. do klimatyzacji, do korzystania z której bardzo się w ostatnich latach przyzwyczailiśmy. Energii, która w zależności od miksu energetycznego w danym kraju jest wytwarzana z mniejszych lub większych ilości węgla lub gazu. Większe zapotrzebowanie najczęściej oznacza wzrost cen surowca. Do tego mamy potężną suszę w Europie, więc nie ma czym zasilać elektrowni wodnych. Czyli zielone źródło energii znika i trzeba je czymś zastąpić.

Nie mam dziś wątpliwości, że niezbędne jest wsparcie administracji państwowej. I nie mówimy już wyłącznie o wsparciu w Polsce, ale wsparciu całej Unii Europejskiej.

Problem ma cała Europa?

To problem europejski, więc rozwiązania mogą być tylko europejskie. Bez tego jesteśmy blisko momentu, gdy przemysł będzie się wygaszał. Drastyczny wzrost cen gazu i energii elektrycznej powoduje, że firmy z sektorów energochłonnych, do których należy m.in. przemysł chemiczny, ale też producenci szkła, papieru, cementu czy stali przeżywają dziś największy od lat kryzys i kontynuowanie ich działalności produkcyjnej jest zagrożone.

Nie mówimy o zagrożonej produkcji dóbr luksusowych, tylko o produktach czy półproduktach, bez których nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. To zagrożenie zatrzymania produkcji jest bardzo realne, a to - jak widzieliśmy w ostatnim czasie - sprawia, że może być np. zagrożone bezpieczeństwo żywnościowe w Europie.

I jak reagować?

Opcje są dwie.

Jedna - krótkoterminowa, czyli np. jakaś forma dopłat. Może to być rekompensata ceny gazu dla przetwórcy, ale również dodatki do nawozów lub po prostu zamrożenie cen. Druga jest długoterminowa - czyli rzetelna, nowoczesna i jak najszybsza transformacja energetyczna w Polsce.

Niezbędna jest też edukacja konsumentów w zakresie oszczędzania energii. I uświadomienie konsumentom, że każdy z nas może i powinien świadomie korzystać z energii czy wody. Nie mam też wątpliwości, że część kosztów spadnie po prostu na społeczeństwo. Ograniczenia w oświetlaniu w domu i na ulicach oraz sklepach, krótki czas użycia klimatyzacji lub po prostu krótsze kąpiele w ciepłej wodzie to coś, na co powinniśmy być gotowi. Społeczeństwo powinno otrzymywać przekaz nawołujący do oszczędzania: "Prosimy, oszczędzajcie energię, gaz i ciepło".

Świat się nie skończy, gdy masowo zaczniemy zakręcać wodę przy różnych pracach domowych, rzadziej będziemy korzystać z myjni samochodowych, będziemy wyłączać ładowarki czy sprzęt będący stale w trybie stand-by lub wyregulujemy okna, żeby lepiej trzymały ciepło zimą. Brzmi to banalnie, wręcz tak, że wiele osób stwierdzi, że takie drobne oszczędności nic nie zmienią.

 A zmienią?

Zmienią, bo przy niespełna 38 milionach obywateli zadziała efekt skali.

Niewielu tak mówi.

W Polsce? Faktycznie niewielu. Za granicą trwają już przygotowania do zimy. My musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by też je rozpocząć i nie skończyć jak konik polny z bajki La Fontaine’a.

Śpiewał sobie całe lato, a w zimę… żebrze od mrówki. I biada mu.

Lepiej tak nie skończyć.

Źródło artykułu:WP magazyn
ropagazrosja