Prezydent zaprzecza, że milczał o próbie werbunku
Prezydent Lech Kaczyński zaprzeczył,
jakoby milczał w sprawie próby werbowania go na początku lat 90. przez oficera UOP.
"Życie Warszawy" przytacza wywiad Lecha Kaczyńskiego dla najnowszego magazynu "Arcana", w którym prezydent ujawnił, że za czasów, kiedy był prezesem NIK, pewien oficer kontrwywiadu UOP - a wcześniej z SB - chciał go zwerbować.
W piątek prezydent przebywał na spotkaniu prezydentów Grupy Wyszehradzkiej w czeskich Lanach pod Pragą. Pytany o tę sprawę przez dziennikarzy zaznaczył, że wszystko szeroko omówił w zeznaniach, które składał w sprawie inwigilacji prawicy. Zaznaczył też, że na pewno opowiadał o niej autorom książki pt. "O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich": Piotrowi Zarembie i Michałowi Karnowskiemu.
Dodał, że w związku z tym nie ma mowy o jego milczeniu w tej sprawie.
Opisując sytuację werbunku prezydent powiedział, że oferta nie została mu złożona "bezpośrednio, ale w pewnej chwili ten dżentelmen stał się 'totumfacki'". Ale to trwało trzy minuty, poza tym rozmowę natychmiast zakończyłem i następnym razem zobaczyłem go podczas konfrontacji związanej ze śledztwem w sprawie inwigilacji prawicy - relacjonował Lech Kaczyński.
Jak podkreślił, zamiary tej osoby wydawały mu się w "pełni oczywiste".
Oficer, który miał werbować prezydenta podawał się za jego byłego studenta; Lech Kaczyński nie pamięta jednak jego nazwiska.
Ta sprawa nie tyle ukształtowała mój pogląd na to, w jakim kraju żyję w roku 1992, tylko ten pogląd potwierdziła - powiedział prezydent.