Prezydent: wybór J.Kaczyńskiego jedynie słuszny
- Wybór nie tylko słuszny, ale jedynie słuszny - tak prezydent Lech Kaczyński skomentował ponowny wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa PiS. Na sobotnim kongresie partii w Poznaniu za jego kandydaturą głosowało 999 delegatów, 51 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chce ponownie zostać premierem. Ocenił, że Tusk zachowuje się jak "nieznośne dziecko w supermarkecie".
06.03.2010 | aktual.: 07.03.2010 06:13
Prezydent, który przybył wieczorem do Zakopanego, zastrzegł, że nie jest członkiem PiS. - Zgodnie z tradycją, którą nadał mój poprzednik, wystąpiłem z partii - dodał.
W niedzielę na kongresie PiS w Poznaniu delegaci mają przyjąć uchwałę popierającą Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
"Zwyciężymy!"
Jarosław Kaczyński zamierza realizować program 2020, który zakłada m.in. wprowadzenie Polski do G20, obronę polskich rodzin i uczciwą politykę. Ocenił, że Tusk zachowuje się jak "nieznośne dziecko w supermarkecie" które wrzuca do koszyka coraz to nowe towary, ale przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie za nie zapłacić. Przypomniał, że Tusk obiecywał Polakom Irlandię, ale - jak mówił - "niestety prowadzi nas w pobliża Grecji".
Wystąpienie J.Kaczyńskiego podczas obrad kongresu trwało ponad 40 minut. Wielokrotnie przerywały je oklaski delegatów i okrzyki "Zwyciężymy, zwyciężymy!".
Prezes PiS mówił, że kongres ma na celu nadanie "potężnego impulsu" pracom tej partii dla Polski. - PiS nie jest dla siebie, jest dla narodu - oświadczył. - Plaże Egiptu, Tunezji są dzisiaj zaludnione przez Niemców, Francuzów, Anglików, po części też Rosjan czy Czechów, Polaków tam niezbyt wielu - mówił. Jak podkreślił, w 2020 roku muszą być tam miliony Polaków.
"Za rządów PiS-u Polakom działo się lepiej"
Jarosław Kaczyński ocenił, że w latach 2005-2007, kiedy rządziło PiS Polakom "działo się lepiej, a nie gorzej". Przekonywał, że w latach rządów PiS bezrobocie spadło z 17,6 do 11,2%, płace wzrosły o 12%, wzrosły emerytury i renty, ceny produktów rolnych były wysokie, wzrosły dochody przedsiębiorstw, obniżone zostały też podatki i składki. Zwrócił też uwagę, że w latach 2005-2007 było 31% wzrostu konsumpcji, PKB wzrosło o 13%, a inflacja była poniżej 2%.
Lider PiS wrócił także do 2005 roku i próby zawiązania koalicji rządowej z PO. - Widzieliśmy, że wiele haseł, które głosiła Platforma, postulatów, szczególnie podnoszonych przez Jana Rokitę są bardzo bliskie naszych. Wiedzieliśmy, że wielu działaczy obu partii ma wspólne życiorysy. Byliśmy przeświadczeni, że to pozwoli usunąć w cień różnice programowe - mówił J.Kaczyński.
- Jednak sami musieliśmy się podjąć bardzo trudnego zadania, sami, a co gorsza w bardzo trudnej koalicji - przypomniał; dodał, że za tę koalicję (z Samoobroną i LPR) "bardzo wielu ma pretensję po dziś dzień". - Do nich chciałem skierować pytanie, czy PiS kiedykolwiek sprzeniewierzyło się zasadzie bezwzględnego prymatu działań dla dobra obywateli - mówił J.Kaczyński. Jak dodał, jego partia nie zna "pojęcia władzy za wszelką cenę", dlatego doszło do rozwiązania koalicji PiS-Samoobrona-LPR.
- W czasie naszych dwuletnich rządów doszło do momentu próby, próby bardzo ważnej i bardzo trudnej dla każdego polityka. W pewnym momencie znaleźliśmy się w sytuacji, w której trzeba było wybrać między zasadami, a doraźnym interesem. Ale doraźnym interesem bardzo ważnym, bo chodziło o utrzymanie się u władzy. Pokazaliśmy, że dla nas władza nie jest celem samym sobie - podkreślił. Jak dodał, kiedy "nieuczciwość" wdarła się do jego rządu nastąpiła "zdecydowana" reakcja. - Nie zgodziliśmy się na szachrajstwa - zaznaczył.
- Proszę porównać te wydarzenia z tym, co dzisiaj się dzieje choćby wokół afery hazardowej(...). Mamy pełne prawo spojrzeć prosto w oczy naszym obywatelom - oświadczył lider PiS.
Jak ocenił, gdy PiS w 2005 r. przejmowało władzę wysoka była korupcja, przestępczość, podatki, i bezrobocie. - Kiedy kończyliśmy rządzić wszystkie te społeczne plagi zostały znacznie ograniczone - zauważył szef PiS. Dlatego - mówił - PiS ma prawo spojrzeć prosto w oczy Polakom.
Podkreślił jednocześnie, że w 2010 r. trzeba pochylić się nad sprawami najbliższego 10-lecia. - Polska polityka nie może być prowadzona na zasadzie: pomysł - sondaż; nowy pomysł - nowy sondaż - oświadczył J.Kaczyński. Jak mówił, nie może być ona także prowadzona w interesie partykularnym, czy w imię interesów osobistych poszczególnych ludzi.
- Polska potrzebuje odpowiedzialnego przywództwa, dobrego, merytorycznie przygotowanego, nastawionego na wartości - oświadczył szef PiS. Jak dodał, Polska potrzebuje planu i odpowiedzi na pytanie, co uczynić, aby "w dostrzegalnej perspektywie czasowej los dziesiątek milionów Polaków się bardzo wyraźnie poprawił". Zadeklarował, że PiS chce jeszcze raz podjąć się dzieła naprawy RP.
- Polska jest krajem wielkiej szansy. Ale są także zagrożenia, jeżeli się nim nie przeciwstawimy, te szanse na sukces mogą zostać zniweczone. A Polska potrzebuje sukcesu, potrzebuje sukcesu koniecznie - oświadczył. Jak wskazał sukcesu tego potrzebują wszystkie pokolenia, i to które przeżyło czasy PRL-u, jak również to młodsze.
- Eksplozja oświatowa musi się zmienić w eksplozję gospodarczą, czyli bardzo szybki rozwój, który szybko zniweluje tę najbardziej odczuwalną, dotkliwą, bolesną różnicę, jaka jest między Polską, a krajami położonymi na zachód od naszej granicy. To jest różnica zamożności, musimy ją znieść - podkreślił Kaczyński.
"Nieodpowiedzialna polityka Tuska"
Skrytykował też premiera Donalda Tuska i rząd za "nieodpowiedzialną politykę" i zadłużanie Polski. W jego ocenie, Tusk "zachowuje się jak nieznośne dziecko w supermarkecie, wrzuca do koszyka coraz to nowe towary, ale przyjdzie moment, gdy trzeba będzie za nie zapłacić".
- I trzeba będzie płacić z portfeli nas wszystkich, portfela każdego z nas. Tusk sięgnie do naszych portfeli - dodał J.Kaczyński. - To jest wielki problem - podkreślił. Ten rząd zadłuża Polskę, zagraża naszej przyszłości, przyszłości milionów polskich rodzin - dodał prezes PiS.
Według niego "już jutro może być tak, że zamiast wydawać miliardy na szkoły, szpitale, drogi i nasze bezpieczeństwo - będziemy musieli te dziesiątki miliardów spłacić bankom" - powiedział. - Kiedy my rządziliśmy deficyt wynosił 16 mld, a teraz są to 52 miliardy, a jest to tylko deficyt oficjalny i jest jeszcze ukryty, a więc jest on przeszło trzy razy większy na głowę - powiedział J.Kaczyński.
Jak ocenił, polskie rodziny cierpią wskutek postępującego wzrostu cen. - Już dzisiaj niejedna polska rodzina staje przed dramatycznym pytaniem: czy jeść czy się ogrzewać. Niejedna rodzina zastanawia się, czy odejmować sobie od ust, czy wysłać dziecko na studia. Niejeden student musi rezygnować z dalszej nauki po to, żeby na powierzchni mogła utrzymać się cała rodzina - podkreślił.
Jak zaznaczył, brak pieniędzy często rozwiązywany jest poprzez prywatyzację i odbieranie najbardziej potrzebującym? - Prywatyzować, a więc rozdawać majątek narodowy i czynić nas wszystkich uboższymi. Prywatyzować także szpitale - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jest jeszcze jeden pomysł z piekła rodem: zabierać z funduszy emerytalnych, czyli załatwiać te niedobory kosztem ludzi starszych: emerytów i rencistów - powiedział J.Kaczyński.
Podkreślał, że Polski trzeba bronić przed inflacją i wzrostem cen, bo godzą one w interesy milionów zwykłych rodzin, "nie tych, które mogą zatelefonować do Mira, Zbycha, Grzecha i wszystko sobie załatwić".
Jak przekonywał, Polacy muszą mieć prawo do wypoczynku, "daleko nad ciepłymi morzami, albo tu w Polsce, jeśli ktoś woli". W ocenie J. Kaczyńskiego, obecnie bardzo wielu "tylko z wielkim wysiłkiem" może pozwolić sobie na wakacje, a wielu "nie może sobie pozwolić w ogóle".
J.Kaczyński dodał, że Donald Tusk obiecywał Polakom Irlandię, ale - jego zdaniem - "niestety prowadzi nas w pobliża Grecji". - Tego chorego człowieka Europy, który jest chory, bo jest bardzo zadłużony, że stosował najróżniejsze sztuczki, żeby ukrywać zadłużenie. Zgadnijcie, kto dzisiaj tego rodzaju sztuczki stosuje? - pytał.
Prezes PiS podkreślił, że Polacy, wracają z emigracji "tylko dlatego, że nie ma tam dla nich pracy". - Nasza (PiS) polityka, mądra, przemyślana polityka gospodarcza, będzie prowadziła do tego, że w 2020 roku Polacy będą wyjeżdżali za granicę na wakacje, na stypendia, uczyć się, zwiedzać świat, a praca będzie tutaj - zapowiedział.
- Czy Donald Tusk dotrzymał wyborczych obietnic? - z tym pytaniem zwrócił się J.Kaczyński do uczestników kongresu. - Nie - usłyszał chóralną odpowiedź. - Czy (Donald Tusk) bronił polskich warsztatów pracy, czy bronił polskich stoczni, czy bezradnie przyglądał się ich upadkowi? Czy prowadzi działania zmierzające do tego, aby Polsce nie groziła drożyzna, ta drożyzna, która godzi dzisiaj w miliony polskich rodzin? - pytał J.Kaczyński.
"Tusk broni bohaterów afery hazardowej"
Przypomniał, że premier Donald Tusk obiecywał też uczciwość. - Czy Donald Tusk broni dzisiaj bohaterów afery hazardowej? - pytał. Delegaci odpowiedzieli, że tak.
- Naszym wielkim zadaniem jest przywrócenie wiary w uczciwą politykę. Przywrócenie wiary w to, że polityka uczciwa może być jednocześnie polityką skuteczną, że szansa na nasz wspólny sukces to nie jest kolejny slogan partyjny. To jest szansa na prawdę, to jest szansa zjednoczenia nas wszystkich wokół czegoś bardzo dobrego, bardzo ważnego - powiedział J.Kaczyński.
Dodał, że PiS ma przed sobą wybory prezydenckie, samorządowe, a w przyszłym roku parlamentarne. - Chciałbym, żebyśmy tę szansę wykorzystali. Żebyśmy potrafili przekonać miliony Polaków do uczciwej polityki. To jest najważniejsze dla naszego sukcesu, to jest najważniejsze dla przyszłości naszego narodu, dla przyszłości Polski - ocenił.
J.Kaczyński zapewnił, że PiS ma plan uczciwej polityki na najbliższe 10 lat. - Mamy wizję gospodarczą, która doprowadzi, że Polska za 10 lat we wszystkich wymiarach społecznych i ekonomicznych będzie krajem nieporównywalnie szczęśliwszym, zasobniejszym - mówił. - Chcę powiedzieć jasno, z pełnym zdecydowaniem, to jest plan wprowadzenia Polski do grupy 20 najzamożniejszych, najważniejszych krajów świata, do G20 - oświadczył prezes PiS.
Jak podkreślił, obowiązkiem jego ugrupowania jest również obrona emerytów i rencistów. Dlatego - jak zapowiedział - PiS nigdy nie zgodzi się na "sięganie po fundusze emerytalne, by naprawiać błędy władzy". Zaznaczył, że choć podczas kongresu wiele będzie się mówić o perspektywie 2020 r, "który najbardziej dotyczy młodych i średnich pokoleń", PiS nie zapomina o starszych pokoleniach.
Jak mówił, wszyscy mamy prawo do godnego spędzenia jesieni życia. - Dlatego nigdy nie zgodzimy się na to, by sięgać po fundusze emerytalne, by naprawiać błędy władzy" - zapowiedział. "PiS traktuje obronę emerytów i rencistów jako swój obowiązek - oświadczył.
J.Kaczyński podkreślił, że do realizacji programu PiS na najbliższe dziesięć lat niezbędne jest społeczne poparcie. - By nasz wielki program był realny musimy zdobyć społeczne poparcie. Musimy zdobyć poparcie milionów Polaków - powiedział. Jak podkreślił, jego ugrupowanie musi zdobyć również poparcie tych, którzy dwa lata temu głosowali na Platformę Obywatelską oraz Donalda Tuska.
- Wierzymy przecież, że żyjemy w jednym kraju, wierzymy, że polityczny spór to nie musi być wojna, to nie musi być obrażanie. Jesteśmy do sposobu uprawiania takiej polityki przygotowani - oświadczył. Jak dodał, dwa lata temu "miliony ludzi z najlepszych intencji głosowało na PO". - Ci ludzie zostali wprowadzeni w błąd, ale oni nie mają żadnego powodu się wstydzić. Wstydzić się mają ci, którzy udawali przed nimi, że są inni - zaznaczył prezes PiS.
J.Kaczyński mówił, że chce znów zostać premierem "nie dla zaszczytów, nie dla władzy", ale po to aby zrealizować program, "który najlepiej symbolizują dwie liczby - 2020; zamożna Polska w G20, nowa Polska". Podziękował wszystkim, którzy byli z PiS "wtedy, kiedy było lepiej i wtedy, kiedy było gorzej". - Jest czas na to, by podziękować, tym którzy nas poparli, tym pięciu milionom, oni są źródłem naszej dumy, naszego zobowiązania - oświadczył J.Kaczyński. Dodał, że PiS wywiąże się z tego zobowiązania.
Posłowie dyskutowali także nad stanem polskiej kultury. Zgodzili się, że musi być ona wspierana przez państwo polskie i samorządy.
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki, zauważył, że polska kultura musi być instytucjonalnie i finansowo wspierana przez państwo i samorządy. - Liberałowie chcą, aby państwo było nocnym stróżem kultury, a ono musi kulturę wspierać - powiedział.
Uczestnik dyskusji, pisarz Marek Nowakowski, mówił, że politycy obojętnie traktują literaturę - "zapraszając niektórych pisarzy do komitetów wyborczych", a satyryk Marcin Wolski, zwrócił uwagę na iluzję, jaką jest oczekiwanie na to, że wolny rynek jest w stanie sam stworzyć wartości kulturalne.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który również określił się jako zwolennik mecenatu państwa. - Jestem zdecydowanym zwolennikiem mecenatu państwowego, ale musimy sobie zdawać sprawę i z tego, że państwo nie może zdziałać wszystkiego - nawet jakby było w stanie bardzo celnie - sypnąć groszem - powiedział.
"Jaka Rzeczypospolita?
uczestnicy kongresu i goście debatowali także na temat nowej konstytucji. Wiceszef PiS Przemysław Gosiewski stwierdził, że zmiany w konstytucji są konieczne, bo obecna konstytucja jest "zgniłym kompromisem" i nie trzeba o potrzebie zmian nikogo przekonywać.
Bolesław Banaszkiewicz, prawnik, porównał dwie koncepcje zmian konstytucyjnych według PO i PiS.
- W tych propozycjach nie ma symetrii - bo inny jest zakres zmian. Projekt PO to zbiór 19-punktowych poprawek do konstytucji, a projekt PiS to program większej i integralnej koncepcji ustrojowej. IV RP ma być krytyczną kontynuacją III RP - tzn. ma zachować to, co jest sprawdzonym dorobkiem obecnej konstytucji i jej uzupełnieniem - powiedział podczas dyskusji Banaszkiewicz.
Według Banaszkiewicza projekt PiS jest dokumentem kompleksowym i odnoszącym się do konkretnych problemów, natomiast projekt PO nie wprowadza rewizji całkowitej, wprowadza tylko poprawki.
- Część poprawek ma techniczny charakter, ale w zmianach ustrojowych można zobaczyć niebezpieczeństwa dla demokracji w Polsce. Wybory większościowe mogą doprowadzić do powstania Sejmu jednopartyjnego, który będzie trzymany żelazną ręka przez lidera partii "kanclerza", a prezydent ma być ozdobnikiem, pozbawionej realnej władzy - dodał Banaszkiewicz.
Projekt konstytucji PiS przewiduje współdziałanie prezydenta z rządem w ustalaniu strategicznych kierunków polityki państwa, rezygnacja z wotum nieufności Sejmu wobec ministrów, zmniejszenie do 360 liczby posłów, a do 50 liczby senatorów, zmiany w systemie sądownictwa.