Prezydent: to Polacy decydują, a nie świat
Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że o sukcesie zrekonstruowanego rządu zadecyduje sprawne uchwalenie ustaw, które są już w Sejmie: o likwidacji WSI, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym oraz tych, które mają tam niebawem trafić, a związane są z gospodarką, np. o finansach publicznych, czy o wolności gospodarczej.
Zobacz także galerię: Rekonstrukcja rządu
Powiedział też, że to Polacy, nie świat, decydują o kształcie polskiego parlamentu, a odpowiedzialnością za skład nowej koalicji rządowej obarczył Platformę Obywatelską. Rząd musi mieć większość - podkreślił prezydent w radiowych "Sygnałach Dnia".
Polska jest suwerennym państwem i to wynik wyborów zadecydował o układzie sił w parlamencie, nie świat, a Polki i Polacy - podkreślił prezydent w odpowiedzi na pytanie jak na scenie międzynarodowej będzie postrzegana Polska po utworzeniu nowej koalicji rządowej.
Lech Kaczyński powiedział, że NATO i UE są eksporterami demokracji, wolności i pokoju, a Polska opowiada się za jak najszybszym rozszerzeniem obu tych organizacji na wschód. Dodał, że polska polityka zagraniczna "uległa już pewnej korekcie", a nowy szef dyplomacji tę tendencję pogłębi.
L.Kaczyński wyjaśniał, że "teraz Polska chce bardziej jasno eksponować to, że mamy autonomiczne interesy" w Europie i innych rejonach świata. Zastrzegł jednak, że nasz kraj nie prowadzi polityki globalnej. Nie musimy udawać mocarstwa, bo nim nie jesteśmy - powiedział. Podkreślił jednak, że Polska jest dużym europejskim krajem, który ma swój potencjał.
Natomiast co do celów strategicznych, to one zostały sformułowane przez część polityków już na początku lat 90.(...) Pod tym względem nie ma żadnych zmian: kierunek atlantycki, kierunek unijny, to są dwa główne kierunki naszej polityki - zapewnił.
Prezydent uznał, że konferencja "Wspólna wizja na rzecz wspólnego sąsiedztwa" - która odbyła się w czwartek w Wilnie - zbliżyła kraje uczestniczące w tym spotkaniu, ale była też okazją do "wyraźnego zdefiniowania" polityki Polski wobec tej części świata.
W konferencji uczestniczyli - obok L.Kaczyńskiego i prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, którzy byli współgospodarzami spotkania - również prezydenci Bułgarii, Estonii, Gruzji, Łotwy, Mołdawii, Rumunii i Ukrainy oraz wysocy przedstawiciele krajów UE. Specjalnymi gośćmi byli: wiceprezydent USA Dick Cheney i szef unijnej dyplomacji Javier Solana. Wśród najwyższych rangą uczestników konferencji nie było przedstawiciela Rosji, ani państw zachodniej Europy.
Najistotniejsze jest to, żeby to, co jest - jak określiłem - eksporterem demokracji, wolności i pokoju, czyli NATO i UE się poszerzały w tym kierunku - powiedział prezydent. Wręcz wzywałem do poszerzenia NATO - w pierwszej kolejności - i UE - w następnej.
Tymczasem, zauważył L.Kaczyński, kraje Europy zachodniej "bez wątpienia" prezentują postawę, "żeby się zatrzymać" proponując "najpierw pogłębienie, potem poszerzenie". Będziemy walczyć, żeby ta koncepcja ulegała powolnej przemianie - zapowiedział. Pozwólmy naszym partnerom na przemyślenia, bo oni nie znają tej części świata tak jak my - powiedział.
Prezydent uważa, że krytyka wiceprezydenta USA wygłoszona w Wilnie pod adresem Rosji "być może" przyczyni się "do pewnego otrzeźwienia", ale - jak zastrzegł - nie chodzi o rosyjskich partnerów, tylko tych, którzy dotychczas "nie widzieli pewnych niebezpieczeństw", czyli "osoby zajmujące bardzo ważną pozycję w swoich krajach".
W swoim wystąpieniu Cheney w ostrych słowach zarzucił Rosji "niesprawiedliwe i niewłaściwe ograniczanie praw obywateli" oraz "wykorzystywanie ropy i gazu do szantażu albo zastraszania poprzez manipulowanie dostawami surowców, jak i monopolizowanie środków transportu".
Bardzo się cieszę, że te oczywiste słowa padły - podkreślił L.Kaczyński. Według niego dobrze się też stało, że "rząd i prezydent Federacji Rosyjskiej zdał sobie sprawę, że pewne aspekty jego polityki są dostrzegane".
Prezydent przewiduje, że kraje demokratyczne "przy odpowiedniej determinacji" będą miały wpływ na zmianę sytuacji w krajach sąsiadujących z UE na wschodzie, choć nie stanie się to "z godziny na godzinę". Ja mówiłem bardzo wyraźnie o naszej determinacji w tej sprawie - będziemy wspierać opozycję białoruską - zapowiedział. Jego zdaniem, determinacja w tej sprawie jest coraz większa również u naszych zachodnich partnerów.
Myślę, że opozycja białoruska rośnie w siłę i oczywiście zadecyduje naród białoruski, ale zmiany tam nie są już w tej chwili zbyt odległe - ocenił L. Kaczyński.