Prezydent bada akta w sprawie Brylińskiego
Prezydent Lech Kaczyński bada akta dotyczące
Artura Brylińskiego, które składają się z 10 tomów, więc decyzja o
ułaskawieniu raczej nie zapadnie przed świętami wielkanocnymi -
poinformował sekretarz stanu w Kancelarii
Prezydenta Maciej Łopiński.
13.04.2006 | aktual.: 13.04.2006 19:24
Bryliński, pierwowzór jednego z bohaterów filmu "Dług", zwrócił się do prezydenta o ułaskawienie.
Sam prezydent zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że ułaskawi Brylińskiego. L. Kaczyński chce, by ułaskawienie było powiązane z jak "najdłuższym okresem próby" i jeżeli da się to uzasadnić, to okres próby powinien potrwać do 2019 r.
Artur Bryliński, skazany w 1997 roku na 25 lat więzienia za zabójstwo dwóch gangsterów, opuścił przed południem więzienie we Włocławku.
Prezydent otrzymał też opinię prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry dotyczącą zastosowania prawa łaski wobec Brylińskiego. Ziobro uważa, że Bryliński zasługuje na przedterminowe zwolnienie, ale z zastosowaniem okresu próbnego.
Na początku lat 90. młodzi biznesmeni Bryliński, Sikora i Tomasz K. wplątali się w układy z pochodzącym ze Śląska Grzegorzem G., zajmującym się m.in. handlem kradzionym towarem i wymuszaniem zwrotu fikcyjnych długów. Pewnego dnia G. zażądał od nich zwrotu nieistniejącej pożyczki. Szantażował ich, groził śmiercią, zmuszał do popełniania przestępstw (m.in. fałszowania czeków).
Brylińskiemu zabrał dokumenty i odcisnął na nożu jego odciski palców, strasząc, że podrzuci ten nóż w miejscu jakiejś zbrodni. W marcu 1994 r. Bryliński z kolegami zwabił Grzegorza G., który przyjechał ze swym "ochroniarzem", Mariuszem K. W mieszkaniu Sikory skrępowali ich i wywieźli za miasto. W lesie pod Maciejowicami obaj prześladowcy zostali zabici - nożem i tasakiem.
Odcięte piłką do metalu głowy obu ofiar zostały zmasakrowane, by utrudnić ich identyfikację. Sprawcy pozbyli się bezgłowych ciał, wrzucając je w foliowych workach do Wisły. Głowy i narzędzia zbrodni wrzucili do Pilicy.
Zbrodnia wyszła na jaw po kilku dniach, gdy ciała wypłynęły na brzeg. Sprawcy przyznali się policji do zbrodni i szczegółowo o niej opowiedzieli.