Prezes zagrzewa do walki: mamy szansę na 5% głosów!
Prezes PJN Paweł Kowal w liście do działaczy swej partii napisał, że wbrew publikowanym sondażom, PJN ma szansę na wejście do sejmu. Zaapelował też o kontynuowanie kampanii bezpośredniej.
Kowal przekonuje, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, a zaprzestanie kampanii może spowodować, że do przekroczenia progu wyborczego zabraknie zaledwie kilkuset tysięcy głosów.
"Wiem, że obecnie największą trudnością w prowadzeniu kampanii wyborczej stają się publikowane sondaże, z których wynikałoby, że nie mamy szansy na wejście do sejmu. Jest odwrotnie, pokazuje to szereg zachowań społecznych i badań" - napisał prezes PJN w liście rozesłanym do działaczy partii. List datowany jest na 24 września.
"Jesteśmy blisko realizacji tej szansy. Z powodów, które każdy musi tymczasem wyjaśnić sobie sam, takie sondaże nie są publikowane, nawet jeśli od strony metodologicznej są lepiej wykonane niż te, które są podawane do publicznej wiadomości" - napisał Kowal.
Prezes PJN podaje w liście kilka przykładów, o których "media milczą". "Podczas prawyborów w Gnieźnie 18 września w okręgu o znacznych wpływach lewicy otrzymaliśmy prawie 5% głosów, a w sondażach ogólnopolskich i regionalnych na największej w tej kampanii wyborczej próbie respondentów, także niemal 5%" - napisał Kowal. Według szefa PJN, o liczbie sympatyków partii "najlepiej zaświadczy sam fakt bezproblemowego zebrania ok. 270 tys. podpisów" pod listami PJN do sejmu.
Polityk podkreśla w liście, że w każdej pracy obowiązuje rzetelność i zachowywanie odpowiednich standardów, "spod tej zasady nie mogą być wyjęte ośrodki badań opinii publicznej. Szczególnie w trakcie trwającej kampanii wyborczej". "Podawanie nierzetelnych informacji na temat preferencji wyborczych można zatem porównać do błędnie podawanych prognoz ekonomicznych - na przykład inflacji, czy warunków atmosferycznych - na przykład w transporcie" - ocenił prezes PJN.
Kowal napisał, że krytyka sondaży staje się coraz bardziej powszechna ze strony niezależnych komentatorów; wymienił w tym kontekście m.in. prof. Wawrzyńca Konarskiego i Małgorzatę Subotić. "Nie robi to jednak żadnego wrażenia na 'badaczach' opinii publicznej, którzy pomylili się w wielu kampaniach, a szczególnie w sposób kompromitujący w kampaniach prezydenckiej i samorządowej 2011, czasami jeszcze w dniu wyborów" - napisał Kowal.
Prezes PJN zwrócił uwagę, że badania preferencji politycznych są najczęściej finansowane przez media i partie polityczne. "Wielu dziennikarzy i całe redakcje w dzisiejszych czasach, szczególnie w obecnej kampanii, opowiedziały się wyraźnie po jednej lub drugiej stronie sporu. Często też o niedokładności pomiarów decyduje fakt, że ze względu na szczupłość środków wybierane są nieprecyzyjne metody badania" - napisał lider PJN.
Kowal podkreślił, że PJN chce w przyszłym parlamencie zastosować w prawie zasadę niepublikowania sondaży w końcowej fazie kampanii. Jego zdaniem, ośrodki powinny także publikować informacje nt. podmiotów, które zamawiają u nich badania tego rodzaju. "Dopóki nasze sondaże oscylowały ok. 3% - były publikowane, od kiedy są wyższe - nastąpiło milczenie" - napisał.
Kowal, który w poniedziałek przebywał w Krakowie, pytany, dlaczego postanowił napisać list i czy wynika to ze złego nastroju w partii powiedział, że "nie jest źle z nastrojami". - Ludzie po prostu nie rozumieją tego, co się dzieje. Jeżeli napisałem w tym liście chociaż jedno zdanie nieprawdy, to niech ktoś wskaże, które jest nieprawdziwe - mówił Kowal. - Czekam, żeby zgłosiły się te pracownie, które prowadzą badania za własne pieniądze, bez zleceń z mediów i z partii politycznych - dodał.
Zdaniem Kowala, te same "'sondażownie', które pomyliły się w każdych po kolei wyborach, podają dzisiaj wyniki badań, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są zrobione według metod, które trudno uznać za naukowe".
- Jest jeszcze pytanie, na jakiej zasadzie za publiczne pieniądze zamawia się tak niskiej jakości badania. Ja nie zamierzam robić z tego tabu. Zadaję te pytania spokojnie i poważnie, jeżeli są na to poważne odpowiedzi, jestem gotów do debaty- deklarował prezes PJN.
Jak podkreślił, "zasada rzetelności w prowadzeniu badań i ich publikowaniu jest podstawową zasadą z punktu widzenia zaufania społecznego i ona została wyraźnie naruszona". - Jeszcze nagle zacząłem słyszeć, że tego krytykować nie można - powiedział Kowal. - Nie ma dzisiaj powodu, aby przedstawiać jako rzetelne, a w każdym razie skuteczne, pracownie, które się wielokrotnie pomyliły, a dzisiaj żądają, żeby ich nie krytykować - mówił szef PJN.
Wcześniej podczas briefingu w Krakowie Kowal apelował do kandydatów swej partii: - To ostatnia prosta kampanii wyborczej, bądźcie twardzi, dlatego że jest szansa, żebyśmy weszli do sejmu i przypilnowali spraw, które są dla nas ważne.
- Nie zwracajcie uwagi na wszelkie formy zniechęcania was ze strony partii, ze strony ośrodków badania opinii publicznej, które się jeszcze nie nauczyły dobrze liczyć. Wszystkie informacje, które pochodzą z dużych prób badania pokazują, że jesteśmy na wysokości progu, który uprawni nas do wejścia do Sejmu, stworzenia choćby małego klubu - mówił Kowal. - Mały klub w ostatniej kadencji sejmu pokazał, jak wiele można zrobić w 15, 17, 20 osób - dodał.
O to, czy otrzymał list, pytany był w poniedziałek szef sztabu PJN Tomasz Dudziński. Powiedział, że to sprawa wewnętrzna partii, ale przyznał, że list otrzymał.