Premier nie oszczędzał na obrusie
127 tysięcy 314 funtów wyniósł rachunek za obrusy, dywany, lampy i zasłony w siedzibie brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira na Downing Street po 1999 roku. Tylko w ubiegłym roku kwota ta wyniosła 30 tys. funtów - dowiedział się liberalny poseł Norman Baker, który w tej sprawie zwrócił się na piśmie z poselską interpelacją.
Tygodnik "Independent on Sunday" (IoS), który podaje tę wiadomość, zauważa, iż 127 tys. funtów odpowiada około trzem czwartym ceny przeciętnego domu, a rachunek za wystrój dlatego okazał się dla posłów szokujący, ponieważ wiadomo, iż Downing Street był dobrze wyposażony, zanim Tony Blair się tam sprowadził.
IoS powołuje się na jednego z posłów, który sprawdził, że obrus z egipskiej bawełny na pokrycie dużych rozmiarów stołów na Downing Street można kupić w Internecie za 15 funtów od sztuki.
Autor interpelacji poseł Baker porównał rachunek wydany przez Downing Street na wystrój wnętrz z głośnym "tapetowym skandalem" z początków laburzystowskich rządów. Były lord kanclerz (odpowiedzialny w rządzie za sprawy prawne i konstytucyjne) Lord Irvine za pierwszej kadencji Blaira wydał fortunę na tapety (300 funtów od rolki) po to, by uświetnić służbowy apartament. Końcowy rachunek za tapety, zasłony, dywany i tapicerkę wyniósł 145 tys. funtów.
Wygląda na to, iż tapeta Lorda Irvine'a nie była odosobnionym przypadkiem tylko początkiem spirali wydatków na wystrój oficjalnych pomieszczeń - cytuje posła Bakera "IoS".
Eksperci od dekorowania wnętrz są dla Tony'ego Blaira bardziej wyrozumiali: Taki dom (jak ten, w którym mieszka premier z rodziną na Downing Street) połyka pieniądze. Połyka dywany i zasłony. Na jego odmalowanie potrzeba 4-5 razy więcej farby niż na przeciętny dom. Nic, co można kupić z półki, do niego nie pasuje. Gdy tylko skończy się malować z jednego końca, trzeba zaczynać z drugiego - sądzą Justin Ryan i Colin McAllister, którzy w szkockiej telewizji prowadzą program "Jak nie dekorować domu".