Trwa ładowanie...
23-12-2006 09:13

"Prawdziwie uświęćmy nasze święta"

Święta Bożego Narodzenia. Na plaży, w lesie, czy przed telewizorem? Gdzie spędzić święta i jak dostrzec w nich przesłanie. Z ojcem Wacławem Oszajcą, jezuitą, na łamach portalu NaszeMiasto.pl rozmawia Marcin Żebrowski.

"Prawdziwie uświęćmy nasze święta"Źródło: naszemiasto.pl
d4h8yz9
d4h8yz9

Marcin Żebrowski: Czy kupił już ojciec dwumetrową jodłę kaukaską?

O. Wacław Oszajca: Nie. Moje mieszkanie nie jest aż tak duże.

A prezenty? Czy ma już ojciec prezenty dla wszystkich bliskich?

- Nigdy nie przywiązywałem wagi do prezentów. Tak zresztą byłem wychowany.

To chyba nie jest ojciec najlepiej przygotowany do świąt...

- Prezenty, choinka, stół, zastawa... Czy z tym powinny kojarzyć się święta? To zależy od nas. Jeśli ktoś tylko w ten sposób, ograniczając się do zewnętrznych oznak, potrafi świętować, to niech i tak będzie. Nie mogę mieć do niego pretensji. Natomiast ja świętuję trochę inaczej. Dla mnie istotą tych dni są inne rzeczy. Nie oznacza to jednak, że to co towarzyszy świętom na zewnątrz jest nieważne. U nas w domu zakonnym oczywiście też jest choinka. I my też musieliśmy zorganizować wielkie sprzątanie z myciem okien włącznie. Tak jest w każdym innym domu i to też ogromnie ważny element świąt. Wspólne przygotowania budują przecież atmosferę wspólnego świętowania. Poza tym, nie dzieliłbym przygotowań na zewnętrzne i wewnętrzne, tak samo, jak człowieka nie da się podzielić. Nie można po prostu odłączyć duszy od ciała i postawić obok siebie. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, aby zrozumieć, że wszystkie przygotowania, a także nasze rodzinne świętowanie, będą miały taki charakter, jaki im sami nadamy. Święta mogą
być niezwykle trudnym i żmudnym obowiązkiem, ale mogą też być okresem wypełnionym miłością i przyjaźnią. Wszystko zależy od nas, a nie od tego co dzieje się za oknem, albo co było wczoraj. To my decydujemy, jak przeżyć święta.

d4h8yz9

Po wigilii ktoś na pewno sięgnie po pilota, a ktoś powie: przecież nie będziesz w święta oglądał telewizji... W końcu i tak rodzina wyląduje na kanapie z programem w ręku. Czy to znaczy, że źle przeżyje święta?

- Nie chcę nikomu dyktować, jak ma przeżywać święta. To powinna być indywidualna sprawa, która wynika z osobistych przemyśleń, doświadczeń, pragnień wypływających z głębi. Nie można tego narzucać, z góry określać i następnie egzekwować. To nie ma sensu. Jeśli ktoś ma ochotę oglądać telewizję w czasie świąt, to niech ogląda. Jak chce czytać gazetę, to niech czyta... Ktoś może czeka na święta, żeby przeczytać w końcu dawno kupioną książkę... Wszystko zależy od tego, co człowiek chce w święta osiągnąć. Czy te dni mają być prawdziwym okresem wytchnienia, radowania się i skupienia na przeżywaniu tego co wspominamy, czy mają być po prostu kolejnym dniem wolnym od pracy. Musimy zaakceptować, że każdy ma swój osobisty sposób przeżywania świąt. Nie można z tym walczyć. Ktoś będzie chciał siedzieć przed telewizorem, ktoś będzie zachęcał rodzinę do pójścia na spacer do lasu, ktoś inny wybierze się na narty... aha, śniegu nie ma! No to można pójść na wycieczkę nad morze, na spacer po plaży. I to jest normalne. Rzecz w
tym, aby to wszystko połączyć z prawdziwym sensem świąt, czyli wspomnianym radowaniem się, refleksją i miłością.

W jaki sposób dotrzeć do głębi świąt na plaży?

- W każdej sytuacji warto się starać osiągnąć ten cel. Nad morzem na przykład możemy próbować dostrzec miłość Boga. Chodząc po stałym lądzie czujemy się pewnie. Patrząc na wodę możemy czuć zagrożenie. Wystarczy sobie wyobrazić, że jesteśmy w łodzi na środku morza... Wówczas łatwiej nam dostrzec Boga chrześcijan. Czyli takiego, który nie "wisi" nad światem, patrząc na wszystko z wysokiego nieba, ale takiego, który przyszedł do nas, stał się człowiekiem, narodził się w Betlejem i nigdy od nas nie odszedł. Nie zostawił nas samymi, mimo że czasami staraliśmy się i staramy się, żeby Boga od nas wyeksmitować.

Przegapiłem adwent, nie chodziłem na roraty, zapomniałem o rekolekcjach... Mam jeszcze kilkanaście godzin do wigilii. Czy mogę to naprawić i przygotować się duchowo do Bożego Narodzenia?

- Jeśli nie przywiązywaliśmy wagi do duchowego przygotowania, jeśli nie było ono dla nas na tyle ważne, aby poświęcić na to czas, ale mimo wszystko jesteśmy tego świadomi, to jest to znak, że czas nad tym popracować. Nie powinniśmy się z tego powodu na siebie, albo na cały świat obrażać uznając, że święta są już stracone. Powinniśmy to odebrać, jako sygnał, który mówi nam, że coś w swoim życiu zatraciliśmy. Niestety nie da się tego naprawić pstryknięciem palców, krótką modlitwą, albo wylewnym przełamaniem się opłatkiem z najbliższymi. Powinniśmy spróbować pracować nad małymi krokami.

Czyli powinniśmy sobie postawić za zadanie lepsze przygotowanie do kolejnych świąt?

- Nie można tego aż tak odwlekać. Powinniśmy zacząć się zmieniać od razu, od momentu, w którym dotrze do nas, że coś z przeżywaniem świąt jest nie tak. Zacznijmy na przykład od sposobu traktowania w czasie świąt naszych bliskich. Spróbujmy sami budować atmosferę, jaką chcielibyśmy mieć w czasie świąt, a nie czekajmy, aż ktoś zrobi to za nas. Potem, powoli wychodźmy ze zmianami coraz dalej, tak aby święta były czasem rzeczywiście uświęconym.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Żebrowski

d4h8yz9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4h8yz9
Więcej tematów