Prasa o rozpadzie koalicji
Prasa w poniedziałkowych wydaniach obszernie omawia i komentuje rozpad koalicji rządzącej.
03.03.2003 | aktual.: 03.03.2003 07:05
W ocenie komentatora "Rzeczpospolitej" Krzysztofa Gottesmana, decyzja SLD o rozwiązaniu koalicji z PSL jest ryzykowna i bardzo skomplikuje sytuację polityczną w Polsce kilka miesięcy przed referendum integracyjnym. Siłą rzeczy rząd mniejszościowy jest rządem słabym, niezdolnym do przeprowadzenia koniecznych reform.
Przedstawiony w piątek przez wicepremiera Grzegorza Kołodkę projekt reformy finansów publicznych, choć niewystarczający, w dzisiejszej sytuacji parlamentarnej można i tak wyrzucić do kosza.
Po drugie nieunikniona jest radykalizacja PSL. Już dzisiaj na wsi znacznie popularniejsza jest Samoobrona. By z nią konkurować - a innej możliwości nie ma - Stronnictwo musi podjąć rękawicę również na obszarze integracji z Unią. Całkiem realne jest wyrażenie sprzeciwu przez partię Kalinowskiego dla głosowania za akcesją.
Balansowanie na linie, na jakie skazany jest rząd Millera, prawdopodobnie zakończy się przy próbie uchwalenia przyszłorocznego budżetu. Nie ma gwarancji, iż przedterminowe wybory, które wówczas muszą nastąpić, stworzą w Polsce bardziej stabilny i gotowy do przeprowadzenia reform układ polityczny. Są politycy w Sojuszu, którzy by budować taki układ, nie wykluczają koalicji z partią Andrzeja Leppera.
Ale nawet jeśli nie dojdzie do powstania koalicji SLD z Samoobroną, to i tak premier Miller popełnił błąd. Nie zrealizował zadań, jakie sobie wyznaczył kilkanaście miesięcy temu. Pozwolił na to, żeby główny cel - integracja z Unią - został zagrożony. Leszek Miller zbyt nerwowo i ambicjonalnie zareagował na wcale nie nową sytuację w koalicji - uważa publicysta "Rzeczpospolitej".
Także Piotr Pacewicz w komentarzu na łamach "Gazety Wyborczej" podkreśla, że rozpad koalicji rządowej jest zawsze złą wiadomością. Dodaje jednak, że lista błędów odchodzącej koalicji jest długa i zostawia ona państwo w kondycji nie lepszej, niż zastała.
Nie powinno to jednak - jak uważa komentator - przesłonić osiągnięcia, jakim było doprowadzenie Polski na próg Unii Europejskiej. W sprawie referendum powinna poprzeć rząd opozycja. Mocnym głosem, bez licytowania się, kto ma większe zasługi dla Europy. Tylko czy PiS i PO staną na wysokości zadania? - zastanawia się publicysta "Wyborczej".
Pacewicz podkreśla, że aby wejść do Europy, trzeba zreformować finanse państwa, bo inaczej budżet w 2004 roku nie sprosta tej szansie i nie wykorzystamy unijnych pieniędzy na rozwój. SLD musi tu pokonać opór wielu środowisk, w tym własnych grup interesu. Ogłaszając już teraz rewolucję Kołodki, musi przekonać opinię publiczną nie tylko do głosowania "tak", lecz także, że konieczne są wyrzeczenia dla sukcesu Polski w Europie.
Czy jednak SLD rozumie, że gra z opinią publiczną wymaga uczciwych reguł? Państwo - wiemy to nie tylko z afery Rywina - przeżarte jest korupcją. W oczach wielu ludzi rządzi wszechobecny "układ". Rząd musi dać ludziom choćby cień nadziei, że państwo przestanie gnić. Kto w obozie SLD znajdzie w sobie tyle odważnego patriotyzmu, by rozpocząć proces oczyszczania? I tyle rozsądku, by zrozumieć, że bez tego ten rząd, ten Sejm i ten kraj pogrążą się jeszcze przed nadejściem lata? - pyta komentator.
Rzadko kiedy los rządu tak dalece zależy od opinii publicznej. Rzadko kiedy los narodu tak dalece zależy od wyobraźni, charakteru i odwagi rządzących - konkluduje komentator "Gazety Wyborczej".
Danuta Waniek w kometarzu na łamach "Trybuny" ocenia, że premier Miller nie chciał dopuścić do powtórki wydarzeń z pierwszego układu koalicyjnego z PSL. Lepiej - ryzykując wiele - rozpisać wcześniejsze wybory niż pozwolić na psucie Rzeczypospolitej. Po wyborach w 1993 roku PSL miało 130 mandatów w Sejmie. Jednak trwoniło zaufanie zachowując się nie jak partia, lecz grupa interesu walcząca głównie o stanowiska i przywileje ekonomiczne. Gdy tego nie uzyskiwała, szantażowała koalicyjnego partnera stawiając nawet wniosek o wotum nieufności dla rządu, który współtworzyła. Zapłaciła za to utratą ponad stu mandatów po wyborach w 1997 roku, co zadecydowało o nadejściu solidarnościowego TKM-u i w efekcie dziury budżetowej oraz o odebraniu szans na dalsze sprawowanie władzy razem z SLD.
PSL do dziś nie zdołało odrobić strat po tamtej klęsce. Choć jest partią zdecydowanie słabszą, zachowuje się podobnie wykorzystując rolę języczka u wagi. Wyraźnie nie wyciągnęła wniosków z przeszłości. Nauka poszła w biopaliwa - zauważa Danuta Waniek.
Zdaniem publicysty "Naszego Dziennika", Macieja Walaszczyka, może być tak, że cały ów konflikt zakończy się ponownym podpisaniem nowej umowy koalicyjnej z ludowcami. Według niego, dekompozycja sceny politycznej tuż przed referendum akcesyjnym byłaby bowiem dużym ryzykiem dla postkomunistycznego establishmentu.
Walaszczyk zwraca też uwagę na ewentualność rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Część polityków, głównie opozycyjnych, zapowiada, że rząd mniejszościowy będzie już tylko epizodem, po którym nastąpią wcześniejsze wybory. Możliwości takiej nie wykluczył też marszałek Sejmu i wiceszef SLD Marek Borowski - podkreśla autor. (mk)