Pracodawcy coraz częściej nie płacą za nadgodziny. Odszkodowania są liczone w setkach milinów złotych
• Z najnowszego raportu PIP wynika, że firmy coraz częściej nie płacą pracownikom za nadgodziny
• W 2015 roku inspektorzy wyegzekwowali 207,5 mln zł zaległych wynagrodzeń i innych świadczeń dla ponad 100 tys. pracowników
• W innych unijnych krajach wypłata wynagrodzenia nie stanowi problemu - mówi WP Danuta Rutkowska, rzecznik PIP
• Dużym problemem jest także zatrudnianie pracowników na podstawie pozornych umów cywilnoprawnych
• Wyraźnie widać, jakie skutki przyniosło bagatelizowanie patologii, która zdążyła urosnąć do rangi polskiego problemu - przekonuje Roman Giedrojć, główny inspektor pracy
09.06.2016 | aktual.: 09.06.2016 14:49
W 2015 roku inspektorzy pracy przeprowadzili ponad 88 tysięcy kontroli u ponad 71 tysięcy pracodawców i innych podmiotów gospodarczych. Ujawniły one 86,8 tys. wykroczeń. Większość dotyczyła przygotowania do pracy, wynagrodzenia za pracę i innych należności ze stosunku pracy oraz czasu pracy.
Pocieszające jest, że spada odsetek pracodawców, którzy nie płacą pracownikom wynagrodzenia za pracę (7 proc. - 2015 r., 9 proc - 2014 r., 14 proc. - 2013 r.). Coraz większy problem stanowi natomiast niepłacenie pracownikom wynagrodzenia bądź dodatku z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych. "Dotyczy to również pracodawców nieterminowo wypłacających wynagrodzenie lub dodatków za pracę w godzinach nadliczbowych lub zaniżających ich wysokość (14 proc. w 2015 r. wobec 11 proc. w 2014 r.)" - czytamy w sprawozdaniu PIP.
Tylko w samym w 2015 roku inspektorzy wyegzekwowali z tego tytułu 207,5 mln zł niewypłaconych należności na rzecz ponad 100 tys. poszkodowanych pracowników. Skąd aż tak duża skala tego procederu?
- W czasach kryzysu ekonomicznego pracodawcy najczęściej tłumaczyli się brakiem pieniędzy, płynności finansowej, zatorami płatniczymi. Dziś chętniej powołują się na nieznajomość prawa. To ryzykowne tłumaczenie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy drzwi Państwowej Inspekcji Pracy są szeroko otwarte dla każdego, kto chciałby zasięgnąć porady prawnej. Pracownik nie może ponosić ryzyka związanego z działalnością gospodarczą swego pracodawcy, który powinien znać przepisy prawa pracy i ich przestrzegać - tłumaczy WP Danuta Rutkowska, rzecznik PIP.
Nasza rozmówczyni przyznaje również, że zdarzają się sytuacje, gdy pracodawca prowadzi dwie ewidencje czasu pracy. - Jedną, oficjalną, na wypadek ewentualnej wizyty inspektora pracy, drugą na użytek własnych rozliczeń. Albo nie prowadzi jej w ogóle - dodaje.
Państwowa Inspekcja Pracy zwraca uwagę, że za taki stan rzeczy odpowiedzialni są nie tylko pracodawcy, ale również archaiczne, skomplikowane i nadmiernie rozbudowane przepisy. - Zwłaszcza mikro i mali pracodawcy, których nie stać na zatrudnienie wyspecjalizowanych służb kadrowo-finansowych mają z problem z ich interpretacją. Stwarzają wiele furtek i możliwości omijania prawa, co niektórzy wykorzystują - przyznaje rzecznik PIP.
- Kontrole potwierdziły konieczność zmian legislacyjnych dotyczących nałożenia obowiązku ewidencjonowania na kartach czasu pracy godzin rozpoczynania i kończenia pracy w poszczególnych dobach. Brak takiego obowiązku nie tylko utrudnia, ale praktycznie uniemożliwia sprawdzenie rozliczeń czasu pracy zatrudnionych i w konsekwencji obliczenia należnego wynagrodzenia - podkreślał składając w Sejmie raport Roman Giedrojć, główny inspektor pracy. Zaznaczył on, że tylko w 2015 roku specjaliści PIP udzielili milion bezpłatnych porad prawnych i technicznych, głównie osobom pracującym i byłym pracownikom, ale też licznej rzeszy pracodawców i przedsiębiorców.
Coraz częściej dochodzi do naruszenia prawa zatrudnionych do 11-godzinnego odpoczynku w ciągu doby i nieprzerwanego odpoczynku tygodniowego trwającego co najmniej 35 kolejnych godzin. Problemem są też niskie kary wymierzane nieuczciwym pracodawcom przez sądy.
- Z rozmów z inspektorami pracy z innych inspekcji unijnych wynika, że w ich krajach wypłata wynagrodzenia nie stanowi problemu. Ale też wskazują na wysokość kar, wielokrotnie wyższych od tych, jakie obowiązują w Polsce. U nas, inspektor pracy może nałożyć grzywnę w wysokości od 1 tys. do 2 tys. zł, w przypadku recydywy do 5 tys. zł, lub skierować wniosek do sądu o ukaranie. Sąd dysponuje maksymalną grzywna w wysokości 30 tys. zł, przy czym jak wynika z naszego ubiegłorocznego sprawozdania, średnia wysokość grzywny nakładanej przez sądy w 2015 r. wyniosła 2,2 tys. zł - tłumaczy Danuta Rutkowska.
Z raportu PIP wynika, że sporym problemem jest również zatrudnianie na podstawie pozornych umów cywilnoprawnych. Inspektorzy wykryli w zeszłym roku aż 12 tys. takich przypadków. Po interwencji PIP ponad 8 tys. z nich zostało zamienionych na etaty. Kolejne 2 tys. osób zyskało etaty po tym, gdy w wyniku kontroli okazało się, że nie mają oni żadnej umowy.
- Jestem przekonany, że gdyby dziś inspektorzy pracy uzyskali prawo wydawania nakazów przekształcenia umów cywilnoprawnych w umowy o pracę - o co gorąco apeluję - mogłoby to zapobiec dalszej eskalacji bezprawnego zastępowania umów o pracę tzw. umowami śmieciowymi - tłumaczył w Sejmie Roman Giedrojć i dodał: - Wyraźnie widać, jakie skutki przyniosło bagatelizowanie patologii, która zdążyła urosnąć do rangi polskiego problemu. Odwlekanie w czasie niezbędnych rozwiązań przysłużyło się powstaniu nadużyć i omijaniu prawa w zakresie sposobu zatrudnienia. Zwiększyło przy tym poczucie bezkarności wśród stosujących takie praktyki. Na farsę zakrawa przy tym stosowanie stawek głodowych, nawet w wysokości 25 groszy czy złotówki za godzinę, wobec osób posiadających umowy cywilnoprawne.
Eksperci zajmujący się ochroną praw pracownika z niecierpliwością patrzą na zapowiadane rozpoczęcie prac nad nowym kodeksem pracy. - Wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Stanisław Szwed zapowiedział powołanie, jeszcze jesienią tego roku, Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, która pochyli się nad stworzeniem projektu nowego kodeksu pracy. To niezwykle cenna inicjatywa, wręcz epokowa, zważywszy że obecny Kodeks pracy pochodzi z 1974 roku. W pracach nad nowym kodeksem ma uczestniczyć również przedstawiciel inspekcji pracy - kończy rzecznik PIP.