Pożar na Pomorzu. Płonie hala produkcyjna
W dalszym ciągu trwa gaszenie hali produkcyjnej w miejscowości Kawle na Pomorzu - informuje w czwartek rano st. kpt. Jakub Friedenberger, rzecznik prasowy Pomorskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP. Podczas akcji gaśniczej stracono kontakt z jednym ze strażaków, cały czas trwają jego poszukiwania.
Ogień pojawił się w środę w godzinach popołudniowych. Pożar wybuchł w akumulatorowni na poddaszu zakładu przetwórstwa mięsnego w Kawlach na Kaszubach - przekazała pomorska straż pożarna.
Na miejscu trwa akcja ratunkowa. Do akcji skierowano m.in. grupę operacyjną z komendy głównej.
- Działania gaśnicze są kontynuowane, jest również ciężki sprzęt i sukcesywnie, krok po kroku, wchodzimy w głąb hali. W tej chwili 48 zastępów jest na miejscu i 120 strażaków w działaniach - informował WP w czwartek przed 6 rano st. kpt. Jakub Friedenberger, rzecznik prasowy Pomorskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Usłyszeli krzyki z samochodu na parkingu. Szybka interwencja policji
Podczas akcji gaśniczej stracono kontakt z jednym ze strażaków ochotników. Ratownik podczas akcji gaśniczej spadł do wnętrza zadymionej hali. Początkowo utrzymywano z nim kontakt głosowy, który się urwał.
Zastępca komendanta głównego PSP nadbryg. Grzegorz Szyszko podkreślił, że prowadzone są intensywne poszukiwania zaginionego ratownika.
- W pierwszej fazie działań próbował on rozpoznać to zdarzenie i spadł do wnętrza hali z wysokości około 7-8 metrów. Akcja jest naprawdę trudna, bardzo duża temperatura panowała w środku. Nie ma już zagrożenia, że pożar będzie się rozprzestrzeniał, jednak mamy niewielkie możliwości wprowadzenia strażaków do środka. Robimy wszystko, co w naszej mocy. Wierzymy, że odnajdziemy go żywego - powiedział w czasie konferencji prasowej nadbryg. Szyszko.
W czwartek rano wciąż nie było z nim kontaktu.
- Szukamy go sukcesywnie. Jeszcze nie mamy z nim kontaktu, jeszcze go nie odnaleźliśmy - mówił WP st. kpt. Friedenberger.
Kawle. W pożarze spłonęło około dwóch ton amoniaku
W działaniach bierze udział grupa ratownictwa chemicznego, która monitoruje powietrze i ryzyko uwolnienia niebezpiecznych substancji ze względu na znajdujący się w hali zbiornik z amoniakiem oraz rozprzestrzeniającą się chmurę dymu.
- Spaliło się około dwóch ton amoniaku. Na tę chwilę nie ma zagrożeń. Grupa chemiczna cały czas prowadzi badania skażenia strefy - zaznaczył nadbryg. Szyszko.
Powiedział też, że wszyscy pracownicy, którzy w trakcie wybuchu pożaru przebywali na terenie zakładu, zostali ewakuowani.
Jak mówili strażacy w czwartek rano, cała akcja potrwa jeszcze co najmniej kilka godzin. - To jest rozbieranie konstrukcji, przelewanie wodą, docieranie do miejsc, gdzie jeszcze jakieś zarzewia ognia mogą być - mówił WP st. kpt. Jakub Friedenberger.
Kawle. Jakie były przyczyny pożaru?
Wicewojewoda pomorski Emil Rojek powiedział w czasie briefingu, że przyczyny pożaru będzie wyjaśniała policja. - Każdy z możliwych scenariuszy będzie analizowany - zaznaczył.
Podkreślił też, że sytuacja jest pod kontrolą. - Wszyscy trzymamy kciuki, by druh, który podczas tej niezwykle trudnej akcji ryzykował własnym zdrowiem, został odnaleziony żywy i mógł wrócić do służby - dodał.
Z powodu pożaru zamknięta jest droga wojewódzka nr 211 w Gowidlinie. Dla kierowców wyznaczono objazdy: z Gowidlina należy kierować się w stronę Sulęczyna, z Puzdrowa - w kierunku Kościerzyny. Policja apeluje o stosowanie się do poleceń służb biorących udział w działaniach ratowniczo-gaśniczych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Zdjęcia z Helu. "Przejście okrętów robiło wrażenie"