Potęga i upadek Michaiła Chodorkowskiego
Prezes rosyjskiego koncernu naftowego Jukos Michaił Chodorkowski, człowiek, który w środę stanął przed sądem w długo oczekiwanym procesie, to postać niemal przez całe dorosłe życie zajmująca się zarabianiem wielkich pieniędzy.
16.06.2004 | aktual.: 16.06.2004 12:33
40-letni biznesmen o majątku wycenianym w różnych okresach na 8- 15 mld dolarów, stworzył potęgę rosyjskiego koncernu Jukos, niegdyś wycenianego na 40 mld dolarów, dziś po serii procesów i starć z władzami zagrożonego bankructwem.
Karierę zaczął od pozornie mało intratnej funkcji dyrektora Centrum Naukowo-Technicznej Twórczości Młodzieży, którą objął jako zastępca sekretarza w jednym z moskiewskich oddziałów Komsomołu. Był rok 1987, okres gorbaczowowskiej reformy gospodarczej, która niemrawe dotychczas instytucje państwowe zachęcała lub wręcz zmuszała do samodzielnego zdobywania środków. Chodorkowski w 1988 roku ukończył prestiżowy Instytut Gospodarki Narodowej im. Plechanowa, z którego wywodzi się znaczna część późniejszych reformatorów. W nowym systemie czuł się jak ryba w wodzie.
Kierowane przez niego Centrum, rodzaj domu kultury, zaczęło się zajmować importem towarów z Zachodu, a w 1989 roku powołało do życia bank. Mieli w nim konta pierwsi beneficjenci reform. Był to początek wielkich pieniędzy przyszłego miliardera. Gdy w 1990 roku bank Żyłsocbank zmienił nazwę na Menatep, właścicielem większości akcji był już sam Chodorkowski.
Jego wizerunek młodego człowieka sukcesu otworzył mu drogę do rządu. W 1992 roku został p.o. wiceministra paliw i energetyki. Miał 29 lat. W tym czasie Rosja (od kilku miesięcy nie było już ZSRR) przechodziła gwałtowny proces reform gospodarczych i nie mniej gwałtowną prywatyzację.
W 1995 roku Menatep, struktura zarejestrowana na Gibraltarze i w ponad połowie kontrolowana przez Chodorkowskiego, kupiła za 350 mln dolarów firmę naftową Jukos. W ciągu ośmiu lat rządów Chodorkowskiego jej nominalna wartość wzrosła ponad 100 razy.
Jukos nabierał powoli cech zachodniego koncernu, a międzynarodowe anglojęzyczne kierownictwo i dobre kontakty z amerykańskim sektorem naftowym stawały się jednym z jego wyróżników.
Niepowodzeniem zakończyła się z kolei próba zawarcia fuzji z koncernem Sibnieft innego oligarchy Romana Abramowicza. Gdyby do niej doszło i gdyby nie proces sądowy, Chodorkowski stałby dziś na czele czwartego co do wielkości koncernu naftowego świata.
Tak się jednak nie stało - 25 października 2003 roku - biznesmen został aresztowany i dołączył do przebywającego od lipca w areszcie swojego bliskiego współpracownika Płatona Lebiediewa. Obaj mieli dopuścić się w 1994 roku przestępstwa, przejmując za bezcen 20-procentowy pakiet akcji jednego z przedsiębiorstw chemicznych. Obaj mieli również unikać płacenia podatków. Prokuratura ocenia straty spowodowane przez biznesmenów na miliard dolarów, żądając dla obu 10-letnich wyroków.
Zaraz po aresztowaniu Chodorkowskiego w Rosji wrzało, rynek akcji tracił z godziny na godzinę, zaś liberalna opozycja oskarżała władze o intrygę i chęć zniszczenia "najbardziej niezależnego" od Kremla oligarchy.
Sprawa ucichła po wyborach parlamentarnych 7 grudnia, gdy broniące Chodorkowskiego liberalne ugrupowania nie przekroczyły 5- procentowego progu, zaś atakujący go i zbijający polityczny kapitał na nienawiści do oligarchów blok "Ojczyzna" stał się czarnym koniem wyborów, zgarniając ponad 9 proc. głosów.
Porażkę liberalnych kręgów wzmocniło dodatkowo masowe poparcie udzielone w marcu tego roku przez wyborców ubiegającemu się o reelekcję prezydentowi Władimirowi Putinowi, który już w pierwszej turze otrzymał ponad 70 proc. głosów, i sondaże, według których przytłaczająca większość Rosjan w starciu prokuratura-Jukos popiera prokuraturę.
Chodorkowski i Jukos lawirowali między walką z władzami i próbami dogadania się z nimi. Do tych ostatnich należał niewątpliwie artykuł Chodorkowskiego opublikowany 29 marca w dzienniku "Wiedomosti", w którym magnat naftowy krytykował liberałów i pozytywnie pisał o rządach Putina.
Władze pozostały jednak nieugięte - w międzyczasie Ministerstwo ds. Służb Podatkowych postawiło Jukosowi zarzut niezapłacenia w 2000 roku podatków na sumę 3,5 mld dolarów. Jeżeli sąd drugiej instancji (w pierwszej instancji Jukos już przegrał) uzna zasadność tych żądań, Jukos, niegdyś potęga na rosyjskim rynku, może okazać się bankrutem.