Poród na plebanii - abp Stanisław Gądecki wnioskuje o przeniesienie księdza G. do stanu świeckiego
Poznański metropolita arcybiskup Stanisław Gądecki przedstawi papieżowi Benedyktowi XVI prośbę o przeniesienie księdza Mariusza G. do stanu świeckiego - informuje poznańska kuria na swojej stronie internetowej. Ksiądz Mariusz G. w lutym 2011 roku nie wezwał karetki do kochanki rodzącej jego syna na poznańskiej plebanii. Dziecko zmarło. Po prawie dwóch latach od tragedii kuria podjęła zdecydowane kroki - pisze "Głos Wielkopolski".
21.01.2013 | aktual.: 21.01.2013 17:31
Poznańska kuria metropolitalna opublikowała komunikat na temat księdza G.: "Wobec zaistniałych nowych okoliczności Arcybiskup Poznański, zgodnie z przepisami prawa kościelnego, przedstawi prośbę do Stolicy Apostolskiej o przeniesienie ad statum laicalem". Łacińskie sformułowanie oznacza przeniesienie do stanu świeckiego. Abp Gądecki będzie o to wnioskował do papieża.
Jak poinformował Kanclerz Kurii Metropolitalnej w Poznaniu ks. Ireneusz Dosz, "po ujawnieniu dramatycznych wydarzeń (...), ksiądz został zawieszony w czynnościach kapłańskich i zastosowano wobec niego procedury przewidziane przez prawo kanoniczne. Dalsze postępowanie zostało uzależnione od wyniku dochodzenia prokuratury".
Bulwersujący poród na plebanii
Kobieta, żyjąca z młodym wikariuszem Mariuszem G., urodziła samotnie dziecko, gdy ten siedział za ścianą i słuchał muzyki. - Obudziło mnie jej jęczenie. Poszedłem do niej. Krwawiła. Prosiła o picie i koc. W pewnym momencie pojawiła się główka dziecka. Mówiła, że może bym wezwał pogotowie. Nie zareagowałem - opowiadał podczas przesłuchań.
Noworodek umarł, a ksiądz dopiero wtedy wezwał pogotowie. Mariusz G. nie poniósł żadnej kary. Został wysłany na misję na Ukrainę.
Choć prokuratura wszczęła śledztwo już 2011 r., umorzyła je. Wznowiła je rok później, kiedy informacja o tragicznym porodzie na plebanii przedostała się do mediów.
W ubiegły wtorek TVP1 wyemitowała reportaż, w którym dziennikarka odwiedziła ks. Mariusza na Ukrainie. Podając się za doktorantkę przeprowadziła z nim klika rozmów, które nagrała ukrytą kamerą.
Ksiądz G. mówił m.in., że Bóg go przekonał, że w sprawie porodu jest niewinny. Przekonywał również, że nie ukarał go ani biskup, ani prokuratura. Snuł plany na przyszłość. Chciał jechać dalej na wschód, bo czuje się "dzikusem".