Porażka KO w kolejnym mieście, a to może być dopiero początek. Ekspert o "efekcie Tuska"
Koalicja Obywatelska traci kolejnego prezydenta w dużym mieście. Ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską wskazuje, że porażka w Zabrzu to może być początek serii, która uderzy we władzę w Warszawie.
- PiS nie jest beneficjentem referendów lokalnych i zmiany prezydentów w miastach. Korzystają kandydaci niezależni. Ale PiS i tak triumfuje, bo porażki prezydentów z KO to kolejny cios w Donalda Tuska. I efekt coraz gorszych notowań rządu - mówi Wirtualnej Polsce prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej Łukasz Pawłowski. Ekspert twierdzi, że porażka KO w Zabrzu może zmobilizować ludzi do organizowania kolejnych referendów.
Referendum i przedterminowe wybory w Zabrzu
"Zabrze, to dopiero początek!" - napisał na portalu X zadowolony wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki. Odniósł się tym samym do zmiany prezydenta w jednym z kluczowych politycznie i największych miast na Śląsku.
To tam w przedterminowych wyborach na prezydenta miasta w Zabrzu wygrał Kamil Żbikowski. Zdobył 50,17 proc. głosów. Przed drugą turą oficjalnie poparł go Borys Borówka z PiS, który nie dostał się do niej. Stąd poczucie u niektórych polityków PiS, że to sukces ich formacji.
Zorganizowanie przedterminowych wyborów prezydenta Zabrza było konieczne, ponieważ w majowym referendum odwołana z tego stanowiska została popierana przez Koalicję Obywatelską Agnieszka Rupniewska. Rządziła w Zabrzu rok. W 2024 r. wygrała wybory samorządowe. W drugiej turze uzyskała więcej głosów niż Małgorzata Mańka-Szulik, która kierowała miastem przez 18 lat - od 2006 r. Ale teraz znów doszło do zmiany. Uderzyła ona w Koalicję Obywatelską.
"Kamil Żbikowski wygrywa na żyletki z Ewą Weber! Obywatele odzyskali w wyniku referendum, a następnie przyspieszonych wyborów, swoje miasto. Kruszeje partyjna władza KO na Śląsku i w kraju. Wygrywają ludzie, wygrywają aktywiści. Wygrywa Polska!" - napisał miejscowy aktywista Wacław Jan Kroczek.
Co na to eksperci?
- W Zabrzu wygrała "Koalicja Anty-KO" i to jest najgorsza dziś informacja dla rządzących, ale przede wszystkim dla prezydentów miast z KO. Do momentu, jak PiS nie wróci do władzy, prezydenci miast z KO będą "zwierzyną łowną" - stwierdził prezes OGB Łukasz Pawłowski.
W rozmowie z Wirtualną Polską wskazuje, że to przykład "success story". - Od przeprowadzenia referendum, przez jego skuteczność, czyli ważność, po wygraną - i to człowieka, który jest spoza władzy. W całej Polsce ci, którzy się nad tym zastanawiali, nad zaangażowaniem w referendum i wybory, a jest takich sporo, dostali dodatkowy argument. Że warto się zaangażować i spróbować we własnym mieście - mówi nam prezes Pawłowski.
Jak wskazuje: - Najpierw odwołali prezydentkę z Platformy, później komisarza z Platformy. To się udało od początku do końca, dlatego to ma znaczenie. To jednoznaczny wskaźnik dla tych, którzy mieli pomysł, by zrobić akcję we własnym mieście, ale mogli wcześniej powątpiewać. A success story z Zabrza daje im nadzieję.
Łukasz Pawłowski zaznacza jednak, że radość PiS jest nieco przedwczesna. A formacja Jarosława Kaczyńskiego niesłusznie przypisuje sobie sukces.
- Wygrała "koalicja Anty-KO". Ale to nie znaczy, że wygrała "koalicja Pro-PiS". To nie jest jednoznaczne. Ale to jednak kolejny sygnał, że prezydenci z Koalicji Obywatelskiej są zagrożeni. Przeciwko im mobilizują się różne środowiska. Czasem to podział "wszyscy przeciw KO". Wybory wszystkich kandydatów mobilizują się przeciwko głównemu kandydatowi, i on - jak się okazuje - przegrywa. To jest sygnał dla KO, że to może być skuteczne - ta mobilizacja całej drugiej strony - wyjaśnia w rozmowie z WP szef OGB.
Będą kolejne referenda?
Jak przyznaje, "negatywne poparcie dla rządu Donalda Tuska przekłada się na poparcie dla prezydentów miast z KO". - Wpływa na wybory lokalne i sytuację w miastach. Nie można mówić już, że jeśli mamy do czynienia z problemem wyłącznie tego czy innego polityka z KO na poziomie lokalnym, tylko z szerszym zjawiskiem i konsekwencjami spadającego poparcia dla rządu w Warszawie - tłumaczy Łukasz Pawłowski.
Dodaje, że "triumfalizm PiS związany jest z tym, iż w ich optyce Tusk przegrywa w kolejnym miejscu". - Ale to nie znaczy, że za chwilę będziemy mieli falę zwycięstw PiS i prezydentów z PiS-u. Nie ma właściwie żadnego innego miasta niż Rzeszów, w którym PiS mogłoby wygrać przedterminowe wybory prezydenckie - podkreśla nasz rozmówca.
I wskazuje, że "okienko możliwości związanych z referendami lokalnymi i ewentualnym odwoływaniem prezydentów będzie otwarte do momentu zmiany władzy w Warszawie".
- Dopóki rządzi Tusk, a nie PiS, czyli do najpóźniej 2027 r., to jest ten czas, by te referenda organizować. Wtedy PiS i Konfederacja wspólnie się mobilizują, bo są w opozycji. A jeżeli w 2027 r. władza w Warszawie się zmieni, to miasta rządzone przez KO znów się "zabetonują", znów będą "ostoją demokracji" itd. Samorządowcy zdają sobie z tego sprawę. Spodziewamy się kilku referendów na wiosnę, nastąpi przyspieszenie, o ile pewne procesy zaczną się tej jesieni - przyznaje prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej.
Gdzie mogą być kolejne referenda? - Gliwice, Rzeszów, Kraków. Może Lublin - mówi Pawłowski.
Potencjał polityczny jest spory. Co zrobi z tym KO? Oficjalnie politycy nie chcą się na ten temat wypowiadać. Jeden z nich przyznał nam nieoficjalnie, że to może być kłopot, ale "nie tak duży, jak próbują przedstawiać niektórzy". - Nie ma co kryć, że oceny rządu są coraz gorsze, przecież nawet sami wyborcy koalicji w znacznej części kiepsko go oceniają. Ale na ile to się może przełożyć na sytuację w samorządach? Zobaczymy, każda porażka boli - mówi nam jeden z posłów KO
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski