Populiści o krok od władzy
Wstępne wyniki wyborów parlamentarnych na
Litwie nie są zaskoczeniem i potwierdzają przedwyborcze prognozy.
Wszystko wskazuje na to, że najwięcej głosów uzyska populistyczna
Partia Pracy, ale nie zdobędzie ona zdecydowanej większości i nie
będzie samodzielnie rządziła - powiedział litewski
politolog Lauras Bielinis.
10.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 08:04
Prawdopodobnie rządzącą większość utworzą dwie, albo nawet trzy siły polityczne o poglądach centrolewicowych, które zneutralizują radykalne zamiary Partii Pracy. Dlatego też populistyczna Partia Pracy nie będzie stanowiła większego zagrożenia, jakie byłoby w przypadku, gdyby zdobyła zdecydowaną większość - uważa Bielinis.
Według niego, możliwe jest, że Partia Pracy pozostanie nawet za burtą rządzących partii. Teoretycznie rządzącą koalicję mogą utworzyć też socjaldemokraci i socjalliberałowie, na przykład ze Związkiem Liberałów i Centrum, a do nich dołączą konserwatyści. Jest to teoretyczna możliwość, gdyż założenia polityczne i ideologiczne tych ugrupowań są różne - zaznaczył litewski politolog.
Zdaniem Laurasa Bielenisa, z dojściem do władzy Partii Pracy nie będzie radykalnych zmian w polityce zagranicznej kraju. Partia Pracy wraz z innymi partiami podpisała przed wyborami porozumienie o kontynuacji polityki zagranicznej. Początkowo jednak Zachód bacznie będzie obserwował działania tej partii i dopatrywał się możliwego uzależnienia jej od obcych rosyjskich struktur politycznych i gospodarczych - twierdzi Bielinis.
Partię Pracy założył przed rokiem Rosjanin Viktor Uspaskich, najbogatszy litewski deputowany, mający powiązania z Gazpromem.
Aleksandra Akińczo