Polskie karabiny dla żydowskiego Irgunu

Jak co piątek, jednocześnie z Dziennikiem z Toronto, publikujemy felieton Marka Popowicza-Watry z cyklu "oblicza terroryzmu".

23.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Można tylko walczyć - albo poddać się - ORIANA FALLACI

"Międzynarodowa arystokracja intelektualna", która jak pisze Piotr Skórzyński w "Rzeczpospolitej" ("Hollywood kontra dżihad" - 27.10.01) od co najmniej pół wieku związana jest z szeroko rozumianą lewicą, nie pozostawiła na Orianie Fallaci suchej nitki za jej "ideowy testament", napisany po 11 września tego roku. Można oczywiście dyskutować z pewnymi stwierdzeniami tej najwybitniejszej reportażystki lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku, to dzięki niej Lech Wałęsa zyskał sławę w światowych mediach, ale politycznie poprawna "arystokracja intelektualna" (proszę nie łączyć jej z arystokracją ducha, bo daleko jej do niej), nie dyskutuje. Werdykt wydaje ex cathedra, ba, jeszcze wyżej, z niebotycznych wyżyn własnej nieomylności (czyt. głupoty). Ludzie ci nie znoszą słowa "walka", ale też nigdy nie poddają się. Trzepią ozorami kolosalne bzdury, nazywając to negocjacjami.

Tak jak ogarnia mnie szewska pasja słuchając tych tzw. negocjatorów, tak z dużym podziwem obserwowałem, i obserwuję, determinacje Izraelczyków w obronie własnego państwa. Pod tym względem Żydzi nie poddają się. Nie poddawali się zresztą nigdy. Jeżeli nawet tak to wyglądało dla ogółu, były to bardziej uniki niż poddanie się. I pod tym względem dużo nas łączy. Nie tylko zresztą to. Od XIV w. Żydzi mieszkali na naszych ziemiach, bez przeszkód wyznawali swoją wiarę, mieli własne sądy (zapewne mało kto już wie, ale sądy rabinackie przetrwały do czasów międzywojennych), kultywowali własne tradycje. Przenikali do naszej kultury... i naszych rodzin, które dzisiaj nie są nawet w stanie połapać się jak dużo płynie w nich krwi żydowskiej. I vice versa. To z tego powodu oburzają nas niesprawiedliwe sądy pewnych środowisk żydowskich, zakłamywanie naszej historii, itd.

Nie ma miesiąca, aby nam Polakom, pewne kręgi antypolskie w Ameryce nie zaserwowały obrzydliwego pasztetu ze starych wątróbek. Głośną czkawką odbił nam się film o warszawskim getcie, wyemitowany w amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC, z którego między innymi wynika, że co prawda Żydzi przemycali broń do getta, ale nie wiadomo skąd, bo Polacy odmawiają im pomocy. Wobec tego można się domyślać, że to "ci wspaniali niemieccy mężczyźni", dzisiaj dla niektórych widocznie wspaniali, sprzedawali obrońcom getta broń, tylko po to, aby w trzecim akcie tragedii wystrzeliła do nich samych. Jak z Czechowa! Pytam się: komu potrzebne te kłamstwa?

Przed utworzeniem państwa Izrael, w latach trzydziestych, dynamicznie rozwijał się ruch syjonistyczny. Nie był on wcale jednolity, były w nim podziały na lewicę i prawicę. Jedni zwalczali Imperium Brytyjskie, które z ramienia Ligi Narodów sprawowało mandat nad Palestyną, inni zwalczali je. Trzeba przyznać, że warunki polityczne były bardzo skomplikowane. Był to przecież też początek III Rzeszy Niemieckiej, która od początku prowadziła politykę antysemicką. Ale też w tym samym czasie prowadziła tajne rozmowy z ruchem syjonistycznym. Wodzom z pod znaku SD i SS chodziło i o pieniądze i o przyspieszenie wyjazdu Żydów niemieckich do Ziemi Obiecanej czyli Palestyny (w ramach uchronienia "czystości rasy aryjskiej").

Był też dodatkowy aspekt tej sprawy, wcale nie bagatelny, wywołania konfliktu zbrojnego pomiędzy Żydami a osiadłymi w Palestynie Arabami, co oczywiście narobić miało Anglikom niemałego bigosu. I narobiło. Już w 1920 roku Arabowie (jeszcze nikt ich wtedy nie nazywał Palestyńczykami), nie godząc się na osadnictwo imigrantów żydowskich w Palestynie, przystąpili do działań zbrojnych. W odpowiedzi na co, ruch syjonistyczny tworzy podziemną milicję samoobrony - Haganah. Proszę zapamiętać tą organizację. W rok później Haganah organizuje szkolenie w zakresie technik wywiadu, w przyszłości bohaterów walk o niepodległe państwo Izrael, ale, co trzeba powiedzieć, specjalistów od tajnych i podziemnych walk, które dzisiaj nazwalibyśmy terroryzmem. W dziewięć lat później, w roku 1931 wybucha duża rewolta arabska, której przewodzi wielki mufti Jerozolimy, Amin el-Husajn. Mając już własną siatkę wywiadowczą i dywersyjną pod nazwą Irgun, Żydzi są w stanie obronić kibuce (komuny rolne, coś na wzór sowieckich sowchozów,
tylko, że były to autentyczne komuny, a nie stalinowska fikcja).

W Palestynie brakowało Żydom ludzi i broni. Wraz z oficjalnym dojściem do władzy Hitlera w Niemczech (1933 r.), dyrektor żydowskiej kompanii kolonizacyjnej Ha'notea, Sam Cohen, rozpoczął tajne rozmowy z III Rzeszą. Zakończyły się one zawarciem układu Haavara ("transfer"), który pozwolił na wyjazd Żydów z Niemiec w zamian za duże pieniądze i zaprzestanie handlowego bojkotu reżimu hitlerowskiego w Europie. Układ Haavara miał poparcie szefa Sicherheitsdienst, Reinharda Heydricha, a zwłaszcza jednego z jego podwładnych, barona Leopolda von Mildensteina (za książką "HISTOIRE MONDIALE DU RENSEIGNEMENT 1870-1939", wyd. 1993 r.).

Wspomniany wcześniej Irgun (heb. Etzel), podlegał Władimirowi Żabotyńskiemu, przywódcy nurtu rewizjonistycznego, zwolennika "Wielkiego Izraela". W październiku 1937 r., ten wybitny przywódca syjonizmu i żydowski nacjonalista, spotyka się w Warszawie z samym marszałkiem Edwardem Rydzem-Śmigłym, aby zawrzeć porozumienie w sprawie polskiej pomocy wojskowej dla Irgun i ułatwienia emigracji żydowskiej. To nie koniec! Instruktorzy Ekspozytury (wywiadu polskiego), szkolą kilka dziesiątków młodych bojowników żydowskich przybyłych z Palestyny. Aby było ciekawiej, Polacy szkolili "bojowców" żydowskich nie tylko pukania z karabinków na strzelnicy wojskowej. W programie tych dziwnych, i mało znanych kursów (szczególnie dla współczesnej społeczności żydowskiej w Ameryce!), znajdowały się techniki wojenne, posługiwanie się środkami wybuchowymi, walki uliczne .... jednym słowem terroryzm.

Bardzo kręte są ścieżki wielkiej polityki. Każda metoda jest dla niej dobra. Minie dosłownie kilka lat, a III Rzesza Niemiecka nabierze takiej siły i buty, że całkiem oficjalnie poprze Arabów i zacznie przygotowywać się do masowego ludobójstwa. Natomiast Hagana zbliży się do Anglików, którzy oddelegują do tej organizacji Charlesa Wingate'a, super specjalistę od wojny partyzanckiej (też terroryzmu), który wraz ze swoją Special Nights Squads i bojowników żydowskich, zacznie przeprowadzać akcje przeciwko Arabom, wspomaganych po cichu przez Francuzów i już prawie oficjalnie Niemców. Takie były początki współczesnej wojny żydowsko-arabskiej, która ciągnie się do dnia dzisiejszego i nie widać jej końca. O wielu fazach tej właśnie wojny będę jeszcze wielokrotnie pisał, ponieważ rzutuje ona bez wątpienia na obecną sytuację międzynarodową. Tylko proszę o jedno, proszę nie doszukiwać się winy w jednym narodzie, w jednym państwie. Wina rozłożona jest równo pomiędzy wszystkie państwa manipulujące Lewantem, czyli
Orientem, a dla poprawnych politycznie Bliskim Wschodem. Zupełnie nie rozumiem dlaczego "Bliskim", skoro dla takich Chin czy Japonii jest to Daleki Zachód. Nie ładnie dyskryminować tak naszych braci z Dalekiego Wschodu, co też jest dyskryminacją bo Chiny dla Chińczyka są Środkiem Świata czyli pępkiem.

W trakcie pisania tego odcinka o obliczach terroryzmu w Afganistanie może już padły dwie ostatnie twierdze talibów Kandahar i na północy Kunduz. To w okolicach Kunduzy "baraszkował" sobie brytyjski agent 338171, lepiej znany jako Lawrence z Arabii. Człowiek o wielu twarzach, super szpieg i mistrz nad mistrza terroryzmu, który w 1929 r. doprowadził do obalenia "postępowego" emira Amanulla Chana, przyjaciela Rosji Sowieckiej, po którego abdykacji ponownie przywrócono zasłony na twarze kobiet. Cóż się dziwić dzisiaj mudżahedinom, pogromcom talibów, że nie chcą obecności obcych wojsk na terytorium Afganistanu, a szczególnie Anglików.

Historia znowu zatacza koło. Kto z nas zrozumie ten polityczny i szpiegowski labirynt. Na pewno nie ja. Nie, nie jestem szczęśliwym Ateńczykiem Tezeuszem, któremu piękna Ariadna podała kłębek nici, za pomocą której wydostał się z labiryntu.

Marek Popowicz-Watra jest dziennikarzem Polskiego Radia Toronto

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)