Polska rodzina odnaleziona. Wieżowiec w Londynie spłonął doszczętnie
Jeszcze przez 24 godziny potrwa dogaszanie pożaru i przeszukiwanie spalonego wieżowca mieszkalnego Grenfell Tower w zachodniej części Londynu - informuje straż pożarna. Ostateczny bilans ofiar nie jest jeszcze znany. Wiadomo, że zginęło co najmniej 12 osób. W szpitalach jest 78 osób, wśród nich - 18 w stanie krytycznym.
24-piętrowy budynek położony w dzielnicy Kensington spłonął doszczętnie. Pożar wybuchł ok. godz. 1 w nocy w czasu lokalnego. Akcja poszukiwawczo ratownicza wciąż trwa. Bierze w niej udział 200 strażaków i 40 pojazdów pożarniczych.
Służby ratunkowe i burmistrz Londynu Sadiq Khan przypuszczają, że liczba ofiar śmiertelnych prawdopodobnie wzrośnie; cały czas jest też wiele osób zaginionych.
Wśród poszkodowanych była polsko-angielska rodzina. MSZ informuje jednak, że "pomocy udziela jej konsul, który jest w kontakcie z najbliższymi rodziny". Cała czwórka: Polka, Brytyjczyk i ich dwie córki, ośmio i szesnastoletnia, znajdują się w jednym z londyńskich szpitali.
Rzeczniczka miejscowej policji powiedziała, że pożar nie był efektem działań terrorystycznych.
Londyńska straż pożarna poinformowała po przeprowadzeniu przez specjalistyczny zespół struktury budynku, że nie ma zagrożenia zawalenia się konstrukcji.
Brytyjski wiceminister spraw wewnętrznych Nick Hurd zapowiedział po posiedzeniu rządowej grupy koordynującej działania po pożarze Grenfell Tower, że przeprowadzone zostaną kontrole bezpieczeństwa w podobnych budynkach na terenie kraju.
Mieszkańcy ostrzegali
Grupa mieszkańców Grenfell Tower napisała na swoim blogu, że ich ostrzeżenia były ignorowane. "Przewidywaliśmy, że ta katastrofa jest nie do uniknięcia" - oświadczyli. "Regularni czytelnicy naszego bloga wiedzą, że opublikowaliśmy wiele ostrzeżeń w ostatnich latach na temat bardzo niskich standardów bezpieczeństwa przeciwpożarowego w Grenfell Tower i innych budynkach na terenie dzielnicy" - napisali, podając linki do szeregu artykułów poświęconych tej sprawie.
Szefowa londyńskiej straży pożarnej Dany Cotton dodała, że "w ciągu 29 lat swojej pracy (...) nie widziała niczego o tej skali", określając zdarzenie mianem "bezprecedensowego".
Wewnątrz wybudowanego w 1974 roku budynku znajdowało się ok. 120 mieszkań, które w większości były lokalami komunalnymi zarządzanymi przez władze dzielnicy Kensington and Chelsea i operatora nieruchomości KCTMO.
"Spełniał szystkie normy"
W latach 2015-2016 budynek przeszedł znaczny remont, w trakcie którego m.in. wymieniono okna i wzmocniono elewację. Grupa rezydentów prowadząca bloga Grenfell Action Group opublikowała jednak artykuł, w którym oceniła, że "jedynie incydent, który będzie skutkował utratą życia mieszkańców pozwoli na przeprowadzenie zewnętrznej analizy, mającej rzucić światło na działania, charakteryzujące zgubne zarządzanie tej niefunkcjonującej organizacji".
Jednocześnie mieszkańcy oskarżyli operatora budynku KCTMO o stworzenie "niebezpiecznych warunków do życia" i "niespełnienie wymogów przepisów dotyczących bezpieczeństwa" i ostrzegali, że błędne zarządzanie nieruchomością "jest przepisem na przyszłą ogromną katastrofę".
Z kolei firma budowlana Rydon odpowiedzialna za ubiegłoroczną modernizację 24-piętrowego budynku mieszkalnego Grenfell Tower podkreśliła, że spełniał on wszystkie wymogi, w tym dotyczące prawa przeciwpożarowego.
W środę rano część ewakuowanych skarżyło się, że po wybuchu pożaru nie uruchomił się alarm w budynku.