Polska chce wyręczyć USA - wywiozą ciało reporterki?
Polska ambasada w Damaszku stara się wydostać z syryjskiego Hims ciało Marie Colvin, zabitej w środę reporterki brytyjskiego "Sunday Times". Dziennikarka była obywatelką Stanów Zjednoczonych. Od lutego Polska reprezentuje Stany Zjednoczone w Syrii, po tym jak Waszyngton wycofał z tego kraju swoich dyplomatów.
W akcję zaangażowane są ambasady polska, francuska i brytyjska. - Ambasador pozostaje w stałym kontakcie z władzami syryjskimi oraz Syryjskim Czerwonym Półksiężycem - potwierdził "Polsce The Times" Marcin Bosacki, rzecznik prasowy MSZ. "Choć sytuacja jest skomplikowana, liczymy na rychły efekt tych starań" - zaznaczył Bosacki na swoim Twitterze. Twitterze.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział dziennikarzom w Brukseli, że polska ambasada w Damaszku podejmuje "działania, które wymagają współpracy z obydwoma stronami konfliktu".
- Polska właśnie dlatego reprezentuje interesy Stanów Zjednoczonych, że ma dobre relacje z obydwoma stronami konfliktu - zaznaczył. Przyznał, że to trudna funkcja, nie tylko protokolarna i polityczna, "ale także niesienie konkretnej pomocy obywatelom zaprzyjaźnionego kraju, która - powiem to otwarcie - także niesie ze sobą ryzyko dla naszych dyplomatów". Dodał jednak, że Polska świadomie to ryzyko na siebie wzięła.
- To, co robimy na rzecz tych dziennikarzy, którzy stracili życie, a także tych, którzy są ranni, musi być zakryte na tym etapie welonem dyskrecji - powiedział Sikorski, pytany o Marie Colvin.
Realizację zadań związanych z zapewnieniem opieki konsularnej nad obywatelami USA przebywającymi w Syrii w sytuacjach nadzwyczajnych oraz pieczę nad majątkiem ambasady USA w tym kraju przejęła Sekcja Interesów USA działająca w ramach struktur ambasady RP w Damaszku.
Wywiezienie ciała dziennikarki z Syrii nie jest łatwe. W oblężonym mieście trwają nieustanne walki, a obie strony konfliktu nie darzą się zaufaniem. Jak podaje "Polska", do transportu miało dojść już w piątek, a następnie w sobotę. Udało się wynegocjować zawieszenie broni, ale ranni dziennikarze, którzy mieli opuścić Syrię wraz ciałem Marie Colvin odmówili wyjazdu z obawy na aresztowanie (przebywali w Syrii nielegalnie).
Centrum prasowe pod ostrzałem
Dwoje zachodnich dziennikarzy zginęło Hims, gdy ataki sił rządowych dosięgły centrum prasowego przeciwników reżimu w dzielnicy Baba Amro. W Hims pprócz Colvin, której ciało próbują wywieźć polscy dyplomaci, zginął również fotoreporter Remi Ochlik, laureat nagrody World Press Photo.
Colvin została zapamiętana jako nieustraszona reporterka, która straciła oko, gdy została ranna szrapnelem na Sri Lance w 2001 roku. Po tym ataku często występowała publicznie z czarną przepaską na oku. W tym roku skończyłaby 55 lat.
Urodzony we Francji w 1983 roku Ochlik ostatnio fotografował rewolucje w Tunezji, Egipcie i Libii. Pierwszym konfliktem, który relacjonował, był konflikt na Haiti; Ochlik miał wtedy 20 lat.
Czytaj więcej: Znani dziennikarze zginęli od bomb - trwa ostrzał miasta
W wyniku ostrzału, w którym zginęli dziennikarze, ciężko rannych zostało dwoje innych reporterów. Fotoreporter "Sunday Times" Paul Conroy został trafiony odłamkami, a Edith Bouvier ma skomplikowane złamanie nogi. Oboje zostali prowizorycznie opatrzeni przez rebeliantów. Każdy dzień zwłoki w ich leczeniu zagraża ich życiu.
Czytaj więcej: Dramatyczny apel dziennikarki: muszę być operowana