Polscy żołnierze "odbili" lotnisko w Szymanach. Ćwiczenia były pierwszym, praktycznym egzaminem obrony terytorialnej
Z łoskotem nad lotniskiem w Szymanach przeleciały dwa myśliwce F-16. Na płycie zamiast bomb wybuchy petardy. "Nalot" był sygnałem dla żołnierzy Wojsko Obrony Terytorialnej do ataku na pozycje fikcyjnego wroga. Tak rozpoczął się pierwszy, praktyczny sprawdzian gotowości bojowej nowej formacji, który obserwował reporter WP Jarosław Kociszewski.
Scenariusz ćwiczenia zorganizowanego w ramach manewrów Dragon-17 zakładał, że wróg atakujący z północnego wschodu przełamał obronę i zajął lotnisko w Szymanach. Wojska operacyjne wycofały się pozostawiając na miejscu tylko lokalne oddziały obrony terytorialnej. Teraz przyszedł czas na odzyskanie lotniska bronionego przez kompanię wrogiej piechoty.
Po "ataku" F-16 wybuchła wymiana ognia. Z lasu zaatakowało kilkudziesięciu żołnierzy WOT, którzy mieli związać walką obrońców. W tym czasie nadleciały Herculesy i Casy z desantem żołnierzy 6 Brygady Powietrznodesantowej z Krakowa. Pod naporem atakujących "wrogowie" z czerwonymi opaskami na ramionach wycofali się. Po zajęciu lotniska przyleciał kolejny rzut wsparcia, a kilka godzin później ciężki sprzęt. Szymany znowu są nasze!
Lekcja współpracy
To ćwiczenia podczas, podczas których nikomu nie może stać się krzywda. Wojna na szczęście jest pozorowana i nikt nie zostanie ranny. Nie straci życia. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Dlatego zbyt silny wiatr spowodował odwołanie desantu spadochroniarzy. To pewien spektakl, który ma pokazać, co się sprawdza, a jakie elementy koordynacji i współpracy zawodzą. W rozmowie z Wirtualną Polską dowódca WOT gen. Wiesław Kukuła podkreślał właśnie te elementy, zwłaszcza, że "terytorialsi" są nową, dopiero kształtującą się formacją. Na miejscu był też dowódca 6 BPD gen. Grzegorz Hałupka, którego "czerwone berety" korzystały ze wsparcia WOD podczas odbijania lotniska.
Obaj generałowie zaznaczyli, że niezwykle ważne było zorganizowanie ćwiczenia na prawdziwym, cywilnym lotnisku. Ostatni samolot tanich linii lotniczych wystartował niespełna dwie godziny przed rozpoczęciem ćwiczeń. Pasażerowie na pewno długo nie zapomną "dodatkowych atrakcji", jakie zapewnili im uzbrojeni żołnierze w terminalu czy zamaskowane działko przeciwlotnicze na lotnisku. Generał Kukuła żartował, że właśnie z powodu cywilnej infrastruktury oficerowie planujący ćwiczenie musieli nieco powstrzymać "szaleństwo". Wiadomo, że w odróżnieniu od poligonu, tutaj nie mogli niczego wysadzić w powietrze.
Ćwiczenie wymagało współpracy trzech różnych struktur, wojsk operacyjnych, "terytorialsów" i cywilnych władz lotniska. Nie obeszło się bez zgrzytów na bardzo prostym, ludzkim poziomie pytania o to, przed kim odpowiada wartownik pilnujący konkretnego wejścia? Według gen. Kukuły, każdy z jego żołnierzy będzie miał szanse powiedzieć, co mu się udało, a co się nie sprawdziło. Późnej przyjdzie czas na wnioski. Ćwiczeniom przyglądała się też duża grupa zagranicznych obserwatorów z krajów OBWE, w tym oficer rosyjski.
Demonstracja koncepcji WOT
Oficerowie w Szymanach bardzo skutecznie unikali odpowiedzi na pytanie, czy żołnierze WOT zdali swój pierwszy egzamin praktyczny. Podkreślali, że nie o cenzurki i stopnie chodzi, tylko o wypracowanie mechanizmów współpracy, zwłaszcza że w pozorowanej bitwie o lotnisko uczestniczyło stosunkowo niewielu żołnierzy.
Ćwiczenia pokazały jednak jak w praktyce wyobrażają sobie rolę WOT twórcy tej formacji. To nie ma być konkurencja dla wojsk liniowych, tylko lekka, niekonwencjonalnie działająca piechota złożona ze znających teren, lokalnych mieszkańców. Ich zadaniem jest utrudnianie życia wrogowi i stworzenie dogodnyc warunków dla działań regularnych jednostek. WOT ma być kolejnym elementem, który zmusi potencjalnego napastnika do zastanowienia się nad kosztem napaści na Polskę, a zwłaszcza nad ceną, który przyjdzie zapłacić za utrzymanie zdobytego terenu.
To założenia czysto merytoryczne. Słuchając zaangażowanych, doświadczonych oficerów trudno jednak uciec od wątpliwości dotyczących politycznego kontekstu towarzyszącego utworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej. Czy chodzi tylko o to, żeby wrogowi trudniej było zdobyć i utryzmać przykładowe lotnisko w Szymanach? To jednak pytanie do polityków, a nie generałów.