PolskaPolityka: Dramat dzieci z wrodzonymi wadami

Polityka: Dramat dzieci z wrodzonymi wadami

• Co roku rodzi się ponad 2 tysiące dzieci z głębokimi wadami - pisze "Polityka"
• Państwo nie zawraca sobie głowy rodzicami, którzy sami podejmują się opieki
• Matka, aby dostać 1,3 tys. zł świadczenia opiekuńczego, musi zrezygnować z pracy
• Rodziców czasem trzeba zastąpić lub im pomóc
• W specjalistycznej placówce w Warszawie koszt utrzymania niepełnosprawnego dziecka to 9 tys. zł
• Najtańszy jest łódzki DPS, około 3,5 tys. zł

Polityka: Dramat dzieci z wrodzonymi wadami
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot

08.11.2016 | aktual.: 12.11.2016 10:20

Co roku w Polsce przychodzi na świat ponad 2 tysiące dzieci z głębokimi wadami. Ich rodziców czasem trzeba zastąpić lub im pomóc. Lecz nie ma kto tego zrobić. Tymczasem rząd przyjął projekt ustawy „Za życiem”, który przewiduje jednorazowe świadczenie. 4 tysiące złotych za urodzenie dziecka, u którego zdiagnozowano ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu - czytamy w "Polityce".

Byle w rodzinie

Jak pisze tygodnik, państwo nie zawraca sobie głowy rodzicami, którzy sami podejmują się opieki. Matka, aby dostać 1,3 tysiąca zł świadczenia opiekuńczego, musi zrezygnować z pracy. Do tego 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Wystarczy zestawić to z kosztami utrzymania dziecka w specjalistycznej placówce. W centrum Warszawy to 9 tysięcy zł, w Domu w Łodzi - 7,5 tys. Najtańszy jest łódzki Dom Pomocy Społecznej. Około 3,5 tys. zł.

Julcia ma 4 latka i rączki przypominające szczypce kraba, bez dłoni. Poważną wadę serca, padaczkę. Jest maleńka, prawie nic nie widzi i nie słyszy. Nigdy nie będzie chodzić. Jej serce średnio raz do roku zatrzymuje się. Wówczas, reanimacja i helikopterem do szpitala. I znów do ośrodka opiekuńczego, który jest dla niej domem.

Część utyka w hospicjach

Rocznie co najmniej kilkadziesiąt poważnie uszkodzonych dzieci nie wraca z matką i ojcem do domu. Czasem, jak rodzice małej Julci, zrzekają się praw jeszcze w szpitalu. Tym rolnikom nikt nie powiedział, że po to, by umieścić córkę w zakładzie, nie muszą się jej zrzekać. Ale z opieką i tak nie daliby rady.

Spora część dzieci nie trafia nigdzie. Na lata utykają w szpitalu, przepychane pomiędzy oddziałami, zmieniając porodówkę na oddział albo i szpital - na specjalistyczny. Część utyka w hospicjach. To miejsce powinno być ostatnim etapem, ale bywa, że dziecko wbrew przewidywaniom lekarzy nie umiera.

Premier Beata Szydło ogłosiła rządowy projekt wsparcia dla rodzin i matek, które zdecydują się na urodzenie i wychowywanie dzieci niepełnosprawnych. Rząd czeka ogrom pracy. Ale zacząć trzeba od tych dzieci, które już są na świecie - czytamy w "Polityce".

oprac.: Marek Grabski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)