Policja woli mecze bez kibiców
Mecze pierwszoligowej Arki przy pustych trybunach? To niemożliwe! Jednak gdański komendant wojewódzki policji wysłał we wtorek list do PZPN z prośbą o zamknięcie gdyńskiego stadionu dla kibiców. Wszystko przez piątkową rozróbę z pseudokibicami Legii Warszawa, nad którą policji nie udało się zapanować.
Inspektor Dariusz Kowalski, komendant wojewódzki policji w Gdańsku, zwrócił się z wnioskiem do Polskiego Związku Piłki Nożnej o to, aby do końca rundy jesiennej mecze Arki rozgrywane były w Gdyni przy pustych trybunach. Komendant Kowalski w wysłanym wczoraj do PZPN liście wnioskuje także o wydanie zakazu uczestnictwa warszawskich kibiców we wszystkich meczach piłkarskich rozgrywanych na terenie województwa pomorskiego.
To efekt piątkowych zamieszek, do których doszło w okolicach stadionu przy ul. Olimpijskiej w Gdyni po meczu z Legią Warszawa. - To jakaś paranoja! Za zachowanie 2% publiczności odpowie pozostałych 98% kibiców i piłkarze - komentuje propozycję komendanta Jerzy Jałoszewski, dyrektor Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, do którego należy stadion. Zachowanie pseudokibiców obu drużyn policja nazywa skandalicznym. GOSiR przystępuje powoli do usuwania wyrządzonych przez chuliganów szkód. Do wymiany jest wiele powyrywanych krzesełek, bramy prowadzące na stadion, a także jego ogrodzenie. Straty ocenia się na ponad 20 tysięcy złotych. Część z nich pokryć będzie musiała Legia Warszawa, gdyż to właśnie w sektorze zajmowanym przez kibiców tego klubu zniszczenia są największe.
Najprawdopodobniej za kilka dni rozstrzygnie się, czy do końca rundy jesiennej piłkarze gdyńskiej Arki grać będą na stadionie przy ul. Olimpijskiej bez udziału kibiców. Z takim wnioskiem zwrócił się wczoraj do PZPN insp. Dariusz Kowalski, komendant pomorskiej policji. Wniosek powinien trafić, co prawda, do organizatora ligowych rozgrywek - spółki Ekstraklasa SA, gdyż to właśnie ona może nakładać kary na kluby ekstraklasy piłkarskiej. PZPN zapewne przekaże jej zarządowi wniosek komendanta Kowalskiego i jeśli uznany on będzie za zasadny, piłkarze Arki podejmować będą w Gdyni przyjezdne drużyny przy pustych trybunach.. To z pewnością strata nie tylko dla klubu, ale także, a właściwie przede wszystkim, dla piłkarzy i kibiców. Mecz to przecież święto i jednych, i drugich. - To jakaś paranoja- mówi zdenerwowany Jerzy Jałoszewski, dyrektor Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Przecież to policja wprowadziła na stadion zorganizowaną grupę przestępczą, bo trudno inaczej nazwać chuliganów z Warszawy, a później
nie dała sobie z nimi rady. Teraz my mielibyśmy za to cierpieć? Myślę, że na tę decyzję komendanta wojewódzkiego duży wpływ miała akcja internetowa, w której zaczęto funkcjonariuszy oskarżać o rzeczy, których nie dokonali.
Innego zdania jest policja. - Zgodnie z prawem to organizator ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo na stadionie. Policja wkracza na jego wyraźną prośbę, gdy nie jest on w stanie utrzymać porządku. To on, a nie policja wpuszcza kibiców na mecz i weryfikuje ich nazwiska z listą otrzymaną z konkretnego klubu. W piątek na stadion weszły osoby nietrzeźwe, a także te, których nazwisk nie było na liście przysłanej z Warszawy - mówi nadkomisarz Danuta Wołk-Karaczewska z KWP Gdańsk.
Pismo wysłane do PZPN to efekt rozrób, do jakich doszło bezpośrednio przed i po zakończeniu piątkowego meczu. Użyto armatek wodnych, gazu pieprzowego. Kilkanaście minut po ostatnim gwizdku sędziego na murawę boiska wdarli się pseudokibice Arki, którzy na gościach chcieli wziąć odwet za zniszczenie klubowej flagi. Do akcji musiała znów wkroczyć policja. Użyto nawet broni gładkolufowej. Zamieszki przeniosły się po chwili poza stadion. W starciach z policją rannych zostało kilka osób. Jedna z nich straciła oko.
Świadkowie piątkowych zajść mówią jednak, że policjanci strzelali nie tylko do pseudokibiców. Dostało się także osobom niezaangażowanym w bijatykę. Wczoraj do naszej redakcji trafił film, na którym widać również, jak jeszcze przed rozpoczęciem meczu policjanci... zrzucają z Błędnika w Gdańsku kamienie w kierunku pociągu, którym podróżowali kibice Legii. - To zbyt mały wycinek rzeczywistości, aby móc szerzej go komentować. Jednak moim zdaniem to akurat przykład właściwego zachowania policji. Funkcjonariusze nie atakują nikogo, lecz usuwają kamienie z jezdni, aby zwiększyć bezpieczeństwo korzystających z tej drogi ludzi - komentuje kilkuminutowy film nadkom. Wołk-Karaczewska.
Maciej Pawlikowski