Polska"Polaków rozmowy pod wiatą autobusową"

"Polaków rozmowy pod wiatą autobusową"

Zima w tym roku przyszła wcześniej niż zwykle. Jej pierwszy atak był zaskoczeniem, jak zwykle, dla wszystkich, nie tylko dla drogowców. Kiedy po jej pierwszym uderzeniu złapaliśmy oddech, nastąpił drugi, bardziej zdecydowany. Szłam do przystanku autobusowego w mroźny poranek. Wiatr smagał bez litości sypiąc śniegiem prosto w oczy. Stałam w pobliżu przystanku autobusowego, bo pod wiatę nie było gdzie się wcisnąć. Próbowałam bezskutecznie osłonić się parasolem.

"Polaków rozmowy pod wiatą autobusową"
Źródło zdjęć: © AFP | MARTIN SCHUTT

03.12.2010 | aktual.: 03.12.2010 10:21

Od kilkudziesięciu minut nie przyjechał żaden autobus. Wszyscy czekali cierpliwie, bo nie było innego wyjścia. Nie dało się iść na piechotę, chodniki nie odśnieżone, mróz i śnieżyca. Wtedy przypomniał mi się cytat z kultowego zresztą filmu Barei "Miś". "- Moje uszanowanie dla pani kierowniczki! Jest zimno? Jak jest zima to musi być zimno, takie jest odwieczne prawo natury!"

Pomyślałam, że jak prawo natury, to prawo natury, nic na to nie poradzę. Jednym słowem brnąc po kostki w napadanym śniegu, co najwyżej mogłabym udawać, że idę przez piaszczystą plażę. Jednak ani temperatura, ani widok nie nastrajał mnie romantycznie. Wszystkie służby miejskie, gospodarze domów, więźniowie skierowani na pierwszą linię frontu walki z zimą, jeszcze chyba spali, albo mieli odprawę w ratuszu przed najmiłościwiej nam panującą, ponownie wybraną, panią prezydent.

Nagle dobiegły mnie fragmenty rozmów stłoczonej grupki osób, które jak kury na grzędzie nastroszyły pióra i starali się doczekać na jakiegokolwiek autobus. Nieważne jaki i gdzie będzie jechał, byle do przodu. - Wie pani co ja przeżyłam w poniedziałek - opowiadała kobieta, przypominająca okrągłą futrzaną kulę do stojącej obok kobiety. - Niech pani sobie wyobrazi wyszłam z pracy, jak Pan Bóg przykazał o 17.00, a do domu dotarłam na 20.00. To po prostu była Apokalipsa. Nic nie jechało, a jak już dostałam się do tramwaju, to była awaria i wszystkie tramwaje stanęły.

- Kochana, co tam godzina 20.00, to prawie rano - odrzekła na to zagadnięta kobieta. - Moja synowa wracała do domu 6 godzin. Wyszła z pracy o godzinie 17.00, a dotarła do domu na 23.00. A tam dwoje dzieci i mąż, z którymi była w stałym kontakcie dzięki tym komórkom, bo inaczej to chyba szukaliby jej przez policję. Najbardziej w czasie tej całej podróży drżała żeby nie zabrakło jej benzyny w samochodzie. A podobno nasza pani prezydent stwierdziła, że wszystko było doskonale zorganizowane. Ciekawe gdzie, pewnie w jej ratuszu.

Okrążając kolejny raz wiatę przystankową, żeby nie zamarznąć, usłyszałam, jak dwaj panowie rozmawiali niemalże dialogiem z innego filmu Barei "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". W oryginale brzmiało to mniej więcej tak: - Ja proszę pana to mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano, za piętnaście trzecia. Za piętnaście trzecia to już jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.

Natomiast podsłuchiwani przeze mnie panowie, przypadkowo zapoznani pod autobusową wiatą, rozmawiali tak: - Bo wie pan, ja to mam sposób żeby zaoszczędzić czas rano, to myję się i golę po kolacji. Gdy jest taka pogoda, jak dzisiaj, to mam z głowy te całe ceregiele w łazience. Przy okazji jeszcze mam spokój, bo żona nie krzyczy, że się tłukę, jak nieboszczyk po cmentarzu. Po prostu wstaję, biorę kanapki z lodówki, które żona przygotowała mi wieczorem i cichutko wychodzę do roboty.

- Znowu wszystkich zaskoczyła zima. Nikt nie odśnieża, miejski transport znowu nawala, awaria za awarią. W tym kraju nie da się normalnie żyć. W końcu to z naszych pieniędzy odśnieżają miasto, a tu ani na lekarstwo nie widać żadnego pługu - narzekał.

W tym właśnie momencie wynurzyła się z zamieci pługo-piaskarka i majestatycznie przejechała środkiem jednej z głównych ulic Warszawy, z dumnie podniesionym do góry pługiem, rozbryzgując na boki rozjechany śnieg.

- Widzi pan, jedzie, spala benzynę, ale ciężko mu odśnieżyć nawet przed sobą jezdnią - powiedział z rezygnacją mężczyzna. - Szkoda gadać nic się nie zmieniło. Jest po wyborach, więc mogą robić co chcą.

W czasie półgodzinnego oczekiwania na autobus udało mi się jeszcze dowiedzieć jaki krem stosować na taką mroźną aurę i gdzie kupić ciepłe "jak piec" buty filcowe, podobno ostatni krzyk mody. Gdy wreszcie autobus przyjechał cała gromadka spod wiaty wsiadła do środka i kontynuowała rozpoczęte rozmowy. Wszyscy natomiast cieszyli się, że autobus jest ogrzewany, wyrażając głośno swój podziw.

Okazuje się, że ekstremalne warunki pogodowe mogą mieć swoje dobre strony. Sprzyjają zawieraniu nowych znajomości, wymianie poglądów i dostrzeganiu najmniejszych pozytywów codzienności. I mimo że pasażerowie tego autobusu doświadczyli na własnej skórze zaniedbań władz miasta, to nie grozili, jak niektórzy politycy, że będą domagali się przeprosin od prezydenta miasta za to, że spadł śnieg.

Małgorzata Jaworska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (103)