Polacy utknęli na Sint Maarten. Pojechali na miesiąc miodowy do raju
95 proc. powierzchni rajskiej wyspy Sint Maarten zostało już zniszczone przez huragan Irma. Po słynnym lotnisku Princess Juliana nie zostało ani śladu. W hotelu obok pozostałości po porcie lotniczym Polacy czekają aż minie kryzys. Jedna z par przyjechała tam spędzić miesiąc miodowy.
- Chciałabym, żebyśmy jak najszybciej mogli stąd wylecieć. Mieliśmy wracać w czwartek. Nie umiem powiedzieć, kiedy to się stanie - mówi w rozmowie z TVN24 Dorota Malawska, która wraz z mężem utknęła na wyspie.
Huragan Irma sieje spustoszenie na Karaibach i niszczy wszystko, co napotyka na drodze. Wiatr, o zawrotnej prędkości ok. 300 km/h, zrywa dachy domów i linie energetyczne, a drzewa wyrywa z korzeniami. Rajska wyspa Sint Maarten została zniszczona przez Irmę w 95 proc. 40 tys. osób zostało bez dachu nad głową. Niektórym udało się przenieść do hoteli, pozostali spią na ulicy.
Wśród turystów, którzy tam utknęli jest czwórka Polaków. Reporterowi TVN24 udało się porozmawiać z Dorotą Malawską, która wyspę wybrała na miesiąc miodowy. - Jesteśmy w hotelu, a raczej tym, co z niego zostało. Jest tu nas sto, dwieście osób - opowiada. - Hotel ma zapasy żywności i wody tylko na dwa dni.
Na wyspę skierowano holenderskie wojsko, które pilnuje m.in. wspomnianego hotelu. - Powiedzieli, że tutaj zostaną. Natomiast jeśli chodzi o ewakuację, to w tej chwili jest ona w ogóle niemożliwa - relacjonuje Malawska. Para jest w kontakcie z polskimi służbami dyplomatycznymi. Ale, jak podaje TVN24, te zalecają stosowanie się do poleceń wydawanych przez miejscowe władze.
Jak dotąd uchodząca za rajską, wyspa Sint Maarten wchodzi w skład Archipelagu Małych Antyli. Od lat głośno było o niej także dzięki nietypowemu lotnisku. Princess Juliana jest, a właściwie było, głównym lotniskiem pasażerskim na karaibskiej wyspie. Irma całkowicie je zniszczyła. Kamienie dosłownie waliły w samoloty, pas startowy pokrywały góry piachu, a tzw. kieszenie zalewały hektolitry wody.
Wyjątkowość lotniska polegała na jego lokalizacji. Pas startowy, dziś cały zasypany piachem, po obu stronach od wody oddzielał niewielki pasek plaży, liczący kilkadziesiąt metrów. Ta bliskość stanowiła atrakcję turystów z całego świata. Fani lotnictwa uwielbiali je ze względu na punkt, z którego mogli obserwować i fotografować maszyny podchodzące do lądowania. I to nad ich głowami. Dziś nie wiadomo, czy te czasy wrócą.
Źródło: TVN24
Kupujesz głównie w internecie? Koniecznie zajrzyj na stronę eMAG.pl kody rabatowe.