ŚwiatPolacy ukradli całą fabrykę; nocą i po cichu

Polacy ukradli całą fabrykę; nocą i po cichu

Zwinęli fabrykę w nocy i uciekli. To nie film sensacyjny, ale nowy sposób wyrzucania pracowników na bruk. Amerykańska korporacja "Nortek" zwolniła w Halloween 126 włoskich robotników i opróżniła swój zakład przy pomocy polskich robotników, przenosząc produkcje oraz maszyny do Polski.

Polacy ukradli całą fabrykę; nocą i po cichu
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

21.11.2011 | aktual.: 21.11.2011 16:35

Włoska fabryka "Best" w Montefano, należąca do międzynarodowej korporacji "Nortek", produkowała motorki do okapów kuchennych i zatrudniała 126 pracowników. Był to jedyny i największy zakład produkcyjny w tej niewielkiej miejscowości, liczącej ok 3600 mieszkańców. Na bruku jest, więc nie tylko ponad setka pracowników, ale także ich rodziny, bo przy obecnym 50% bezrobociu kobiet i 27% bezrobociu mężczyzn, we włoskiej rodzinie pracuje często tylko jedna osoba.

Korporacja z siedzibą w USA, ma w Europie trzy fabryki - dwie mieściły się we Włoszech, jedna w Polsce, w Zabrzu. Druga włoska fabryka znajduje się w Cerreto d'Esi, zatrudnia 230 osób i produkuje okapy. W Zabrzu natomiast składa się wszystko razem i kompletuje cykl produkcyjny. Jak podają włoskie media - w polskiej fabryce oficjalnie jest zatrudnionych 250 osób, ale tzw. "fleksybilność zatrudnienia" jest tak duża, że pracuje tu dowolna liczba osób w zależności od potrzeb produkcyjnych.

Halloweenowy żarcik - Polacy ukradli nam fabrykę

"Best" przechodził lekki kryzys, ale nie na tyle poważny, aby usprawiedliwił nagłe zamknięcie zakładu. W ostatnich czasach trzykrotnie zmienił się zarząd. Na wiosnę była mowa o zmniejszeniu produkcji i przejściu części pracowników na zasiłek dla czasowo bezrobotnych ("cassa integrazione"), który przewiduje stosunkowo wysoką zapomogę dla osób, które nie pracują czasowo lub pracują w zmniejszonym wymiarze godzin ze względu na okresowe problemy ekonomiczne ich zakładu pracy. Pracownicy nie są zwalniani, mają wrócić do pracy po przezwyciężeniu sytuacji kryzysowej.

Przed Halloweenem wszyscy włoscy robotnicy "Best" z Montefano dostali dzień wolny, co nie dziwiło nikogo, gdyż był to "długi weekend". W halloweenową noc do małej miejscowości przyjechali polscy robotnicy, którzy sprawnie rozmontowali całą halę produkcyjną, załadowali maszyny do tirów i wywieźli wszystko do Polski. 1 listopada b.r. 126 osób otrzymało telefon z działu kadr, informujący ich o natychmiastowym zwolnieniu z pracy, gdyż fabryka została zamknięta, a produkcja przeniesiona do innego kraju.

Przed fabryką przez kilka dni stali ochroniarze, aby zwolnieni pracownicy nie mogli wejść do środka i odebrać choćby swoich prywatnych rzeczy. Teraz bezrobotni z Montefano, biorąc przykład z ruchu "Oburzonych", urządzili okupację permanentną przed swoim byłym zakładem pracy, bo wyrzucono ich na bruk niezgodnie z zasadami zwolnień zbiorowych przewidywanych przez włoskie prawo.

Zbyt wiele przywilejów pracowniczych

Choć międzynarodowe korporacje coraz częściej zwalniają we Włoszech swoich pracowników, bo zamykają spółki lub przenoszą produkcję do innych, tańszych krajów - takiej sytuacji, jak ta w Montefano, jeszcze nie było. Wiadomo jednak, że zawsze jest ten pierwszy raz... a później inni biorą przykład. W XX wieku włoski świat pracy wywalczył dla siebie bardzo wiele przywilejów, które chronią robotników lepiej niż w wielu innych krajach. Jednym z nich jest na przykład "Paragraf 18" Włoskiego Statutu Pracowniczego. Gwarantuje on mianowicie to, że w spółkach zatrudniających powyżej 15 osób, pracownik nie może zostać zwolniony bez uzasadnionego powodu. Gdy sąd zadecyduje o niesłuszności zwolnienia - pracodawca musi go zatrudnić ponownie, lub wypłacić mu 15-krotną pensję miesięczną, jako godną odprawę.

Wszystkie włoskie przedsiębiorstwa i spółki skupione w Confindustria (Powszechna Konfederacja Włoskiego Przemysłu), mają obowiązek przestrzegać Narodowego Kontraktu Pracy i Włoskiego Statutu Pracowniczego oraz wszystkich obowiązków, i zasad wynikających z nich, a także umów podpisanych ze związkami zawodowymi, dotyczących zwolnień grupowych lub indywidualnych, zapomóg tymczasowych, odpraw, itd. Fiat wychodzi z Confindustria

W ubiegłym miesiącu szef koncernu - Sergio Marchionne zapowiedział, że Fiat od stycznia przyszłego roku wystąpi z Confindustria, aby nie być związanym umowami zawartymi przez tę organizację ze związkami zawodowymi. W liście skierowanego do przewodniczącej Emmy Marcegagli, Marchionne napisał: "Nie mogę pozwolić sobie na działanie we Włoszech, gdzie panuje niepewność i inne zasady niż w świecie zindustrializowanym". Wynika z tego, że menadżer, który w 2009 r., wszedł w posiadanie amerykańskiej fabryki Chrysler, ma najprawdopodobniej ochotę wyprowadzić Fiata z Włoch - a jego serce, bijące do tej pory w Turynie, przenieść do Stanów Zjednoczonych.

W tych dniach zamyka produkcję Lanci Y zakład w Termini Imerese i 2200 pracowników przechodzi na zapomogę czasową. Już w czerwcu 2010 r., pod groźbą zamknięcia zakładów Fiata w Pomigliano d'Arco i przeniesienia całej produkcji Pandy do Polski, Marchionne zmusił związki zawodowe do podpisania indywidualnej umowy pracowniczej, ułatwiającej zwolnienia i do przegłosowania jej przez pracowników w referendum. Mieli alternatywę: albo zgodzicie się na łatwiejsze zwolnienia jednostek i gorsze warunki pracy, albo od razu zwolnię was wszystkich. Teraz fiatowscy robotnicy mają krótsze przerwy i boją się pójść na chorobowe. W zakładach Fiata na Półwyspie Apenińskim 21 października 2011 r. odbył się jednodniowy strajk, zorganizowany przez związkowców z FIOM. Pozostałe związki jak do tej pory akceptowały nowe warunki postawione przez menadżera Fiata.

Od kiedy jednak były rząd Berlusconiego zaczął mówić o wprowadzeniu ustawy o "fleksybilności zatrudnienia" - nawet skłóceni włoscy związkowcy zaczęli się jednoczyć.

Chińczycy Europy

Kilka miesięcy temu tygodnik "Economist" pisał, że Włochy są zbyt małe, aby zapewnić przeżycie Fiata na rynku zglobalizowanym. We Włoszech 22 tys. robotników pracujących w 5 zakładach produkuje 650 tys. samochodów rocznie. W Brazylii natomiast, w głównym zakładzie produkcyjnym 9.400 robotników produkuje ich 750 tys., a w Polsce 6.100 robotników produkuje rocznie 600 tys. aut.

Polacy są uważani za Chińczyków Europy - nasze skłócone związki zawodowe siedzą cicho, jak mysz pod miotłą a pracownicy w ogóle nie protestują i tanio wykonują każdą robotę. Niemiecka firma VDA podała, że godzina pracy włoskiego robotnika kosztuje 27,69 euro, podczas gdy ten sam czas pracy w polskiej fabryce - 7,52 euro przy większej wydajności. Powinniśmy się, więc cieszyć, bo przy takim rachunku ekonomicznym Marchionne może pewnej nocy przeniesie wszystkie włoskie zakłady samochodowe nad Wisłę... Dlaczego więc również i w Polsce Fiat zwalnia ludzi?

Z początkiem października koncern Fiat Auto Poland zwolnił 435 pracowników tymczasowych, motywując to zmniejszeniem zamówień. Planowane są kolejne zwolnienia, tym razem może wylecieć na bruk około 1000 pracowników, bo z zakładów w Tychach planuje się wyprowadzenie kolejnego modelu, czyli zakończenie montażu Forda KA, który - jak podał portal Gazeta Prawna - ma być produkowany w nowej odsłonie po 2013 roku w Rumunii, bo tam jest jeszcze taniej.

Oby Polacy, którzy dziś pracują jak Chińczycy, nie znaleźli się już wkrótce w takiej samej sytuacji jak Włosi z Montefano. W bożonarodzeniową noc przyjadą Rumuni i ukradną im fabrykę...

Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)