Pokojowy protest po zastrzeleniu nastolatka w St. Louis
Setki ludzi wzięły udział w czwartkowym pokojowym proteście w Ferguson, na przedmieściach St. Louis (w środkowej części USA), gdzie przed kilkoma dniami policjant zastrzelił czarnoskórego nastolatka.
Po czterech dniach zamieszek odpowiedzialność za bezpieczeństwo w mieście przejęła policja stanowa, zastępując służby lokalne, które do tłumienia rozruchów zmobilizowały cały swój arsenał. Sprzęt wojskowy, broń i wozy pancerne w ramach rozpoczętego w latach 90. programu policji przekazała armia.
Prokurator generalny Eric Holder oświadczył, że korzystanie z tego rodzaju wyposażenia do tłumienia rozruchów po zabójstwie chłopaka stanowi "sprzeczny sygnał". Dlatego też oddał sprawę policji stanowej.
W czwartek policjanci maszerowali już wraz demonstrantami. Stróże prawa wymieniali uściski dłoni z uczestnikami protestu. Na czele marszu stanął kapitan Ronald Johnson z miejscowej policji drogowej. - Wszyscy chcemy sprawiedliwości. Chcemy odpowiedzi - mówił.
W innych miastach Stanów Zjednoczonych zorganizowano czuwania, upamiętniające śmierć młodego Michaela Browna. Ludzie zbierali się m.in. w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Bostonie, Detroit i Chicago.
18-letni Brown został zastrzelony przez policjanta w sobotę. Nie wiadomo, dlaczego padły strzały; w tej sprawie trwa śledztwo.
Po zdarzeniu w Ferguson wybuchły zamieszki. Władze zatrzymały kilkanaście osób.