Po czyjej stronie opowiada się prezydent USA Donald Trump, proponując plan pokojowy dla Ukrainy - z takim pytaniem Patrycjusz Wyżga, prowadzący program "Newsroom" WP, zwrócił się do swojego gościa, dr Małgorzaty Bonikowskiej, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych. - Po swojej - odparła zdecydowanie ekspertka.
- Trump gra tylko i wyłącznie z perspektywy Stanów Zjednoczonych. Dąży do zakończenia wojny, bo to obiecał swoim wyborcom. Natomiast to, na jakich warunkach ona się zakończy, jest mu może nie całkowicie obojętne, ale naprawdę mniej ważne. On by chciał, żeby to się stało szybko, żeby ta wojna się skończyła na mniej lub bardziej dowolnych warunkach, byle korzystnych dla Stanów Zjednoczonych. I to jest pierwsze wyzwanie dla nas wszystkich, a drugie jest takie, że z jego punktu widzenia to się uda tylko wtedy, kiedy uda się przekonać Rosję - stwierdziła dr Bonikowska.
- Tak naprawdę Trump liczy na to, że jakoś tam przymusi innych do tych wszystkich warunków, byleby się Rosja zgodziła, byleby Rosja postanowiła dogadać się z nim i urządzić na nowo ten świat w Europie, bo przecież jakby się wojna skończyła, to może być tylko lepiej. Można zacząć z Rosją współpracować i może gdzieś w perspektywie przyciągnąć Rosję do Stanów Zjednoczonych, a odsunąć ją od Chin - dodała.
- Jakie możliwości, jakie argumenty ma Trump, by zmusić do czegokolwiek Wołodymyra Zełenskiego i Ukrainę? - dopytywał prowadzący.
Ekspertka przypomniała, że na początku swoich rządów Trump zakładał, że może zmusić Ukraińców do wszystkiego i w ogóle nie brał ich zdania pod uwagę.
- Natomiast Putin został na Alasce potraktowany jak król, jak równy prawie Trumpowi. Gdy Trump go ujrzał, to wręcz zaczął bić brawo - przypomniała dr Bonikowska.
Jej zdaniem, Trump zrozumiał jednak, że jego strategia nie działa i musi zacząć się choć trochę liczyć z Ukraińcami, którzy "walczą o wszystko, walczą o swoje życie". Dotarło do niego, że muszą oni zaakceptować porozumienie pokojowe.
- To, co Amerykanie mają na Ukraińców, to argument pomocy. Amerykanie doskonale wiedzą, że Ukraina sama z Rosją nie wygra - stwierdziła dr Bonikowska.
- Ale Ukraina nie jest sama, stoi za nią murem grupa państw europejskich, która analizując sytuację, wyciąga wnioski, że Ukraina dla Europy jest pierwszym bastionem obrony. I jeżeli ten bastion padnie, to potem może być tylko gorzej - dodała.
Ekspertka przyznała, że Ukraina chce zakończyć wojnę, ale jeśli warunki pokojowe będą nie do przyjęcia, będą oznaczały kapitulację, to Ukraińcy mają ogromną determinację, by walczyć nadal.
- Mają prawie milionową armię, mają 50 proc. produkcji przemysłowej przestawionej na zbrojenia. I to są ich produkty własne, czyli nie muszą czekać na Amerykanów, żeby móc walczyć. No i liczą na Europę. Jeżeli będą mieli pieniądze, jeżeli będą mieli wsparcie militarne, dyplomatyczne z Europy, to są w stanie walczyć - oceniła dr Bonikowska.