Plany elektronicznej inwigilacji w Wielkiej Brytanii budzą zastrzeżenia
Konserwatywni i liberalni posłowie w Wielkiej Brytanii są coraz bardziej krytyczni wobec rządowych planów przyznania służbom specjalnym prerogatyw do monitorowania na bieżąco, do kogo obywatele wysyłają e-maile, sms-y i które strony odwiedzają w internecie.
Przygotowywana przez rząd ustawa, której szczegółów jeszcze nie ogłoszono, zobowiąże dostawców usług internetowych i operatorów telefonii komórkowej, by na żądanie służb specjalnych umożliwiali im kontrolowanie w czasie rzeczywistym aktywności klientów w sieci. Dotychczas służby mogły to robić post factum.
Plany nie obejmują dostępu do treści; taką możliwość służby bezpieczeństwa mają pod warunkiem uzyskania nakazu tej samej rangi, co nakaz rewizji prywatnych pomieszczeń.
Uzasadnieniem dla przygotowywanej ustawy jest walka z terroryzmem i inne względy bezpieczeństwa państwa, a także chęć dotrzymania kroku postępom technologii.
Wicepremier Nick Clegg w wypowiedzi dla BBC twierdził, że "plany nie są aż tak drakońskie, jak może się wydawać", a "swobody obywatelskie i prawo do prywatności są w proponowanej ustawie absolutnie zagwarantowane". Jednak nie wszyscy dają wiarę tym uspokajającym zapewnieniom.
Liberalno-demokratyczny poseł Julian Huppert rozmawiał o tych planach z przewodniczącym komisji spraw wewnętrznych Izby Gmin Keithem Vazem, który zgodził się wezwać szefową MSW Theresę May, by złożyła wyjaśnienia na posiedzeniu komisji.
- Nie po to zrezygnowaliśmy z kart tożsamości (odpowiednika dowodów osobistych, które chciał wprowadzić poprzedni rząd laburzystowski - red.), byśmy wprowadzali pełzającą inwigilację, uciekając się do innych sposobów - powiedział Huppert mediom.
Z kolei konserwatywny poseł Dominic Raab przypomniał, że w 2010 roku pełnomocnik ds. informacji dał wyraz zaniepokojeniu ówczesnymi planami stworzenia centralnej bazy danych zawierającej kompletny zapis komunikacji elektronicznej obywateli.
Nawiązując do przygotowywanej obecnie ustawy, Raab powiedział, że "to wadliwe plany, które nie tylko nie poprawią ogólnego bezpieczeństwa, ale każdego z nas wystawią na ryzyko nadużyć na dużą skalę".
- To masowa ingerencja państwa w prywatne życie obywateli - sądzi Chris Fox, były przewodniczący Związku Oficerów Policji.
Z danych przytaczanych przez portal politics.uk wynika, że wprowadzenie w życie rządowych planów kosztowałoby 2 mld funtów w pierwszym roku, ponieważ dostawcy usług internetowych zostaliby obciążeni dodatkowymi kosztami, które rząd musiałby im zrekompensować. Potem roczne koszty funkcjonowania operacji wyniosłyby - jak się ocenia - 200 mln funtów.