Plakaty oczerniające byłych członków sekty
Plakaty oczerniające byłych członków
Bractwa Zakonnego "Himavanti", współpracujących z Ogólnopolskim
Komitetem Obrony przed Sektami, pojawiły się w Bydgoszczy.
Pokrzywdzeni zawiadomili policję, która sprawę - jako ściganą z
oskarżenia prywatnego - przekazała do sądu.
06.12.2004 18:05
Ponad 20 plakatów rozlepiono w sobotę na jednym z osiedli w Bydgoszczy. Zawierały podobizny Bożeny M. i Tadeusza D., z napisami wskazującymi, że są terrorystami, mającymi kontakty z Al-Kaidą.
Pokrzywdzeni o przestępstwie wymierzonym przeciwko nim zawiadomili policję. Ze względu na ściganie tego typu spraw z oskarżenia prywatnego sprawę przekazaliśmy do sądu - powiedziała rzeczniczka bydgoskiej policji Ewa Przybylińska. Oznacza to, że policja nie będzie zajmowała się sprawą.
W poprzednim tygodniu podobne plakaty, wymierzone w przewodniczącego Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszarda Nowaka, kilkakrotnie rozlepiono w jego rodzinnej Szklarskiej Porębie (Dolnośląskie) i sąsiednich miejscowościach. Jego zdjęcie opatrzono tekstem, w którym nazwano go pedofilem, członkiem mafii pedofilskiej z Dworca Centralnego i mordercą. Sprawą zajęła się tam miejscowa policja.
Według Nowaka autorami plakatów są członkowie bractwa "Himavanti". Jego szefa Ryszarda M., ps. Mohan, bydgoski sąd skazał na początku listopada na karę trzech i pół roku pozbawienia wolności za rozbój wobec Bożeny M., byłej członkini wspólnoty i pozbawienie jej wolności. Według sądu Ryszard M. m.in. nie pozwalał pokrzywdzonej wychodzić z mieszkania, groził wywiezieniem do lasu i zakopaniem w ziemi oraz użyciem paralizatora i noża. Zmusił ją także do napisania fikcyjnego poświadczenia nieprawdy o przynależności jej przyjaciela Tadeusza D. do Al-Kaidy.
W czasie procesu (...) jego zwolennicy wielokrotnie podchodzili do mnie i grozili, że zemszczą się na mnie, Bożenie M. i Tadeuszu D. Poza tym teksty napisane są językiem właściwym dla tej sekty - powiedział lider komitetu.
Zdaniem Nowaka Bożena M. i Tadeusz D. należeli do liderów "Himavanti". Ona była biskupem na rejon toruński, a on - głównym egzorcystą na Europę. Oboje w sekcie byli nauczycielami. Po odejściu ze wspólnoty rozpoczęli współpracę z nami. Dzięki takim ludziom wiemy, jak działa ta sekta - podkreślił szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami.
Ocenia on "Himavanti" jako sektę bardzo niebezpieczną. Na początku omamia medytacjami, późnej kontroluje myśli, uczucia, zachowania i zmusza do bezwzględnego posłuszeństwa, uzależniając swoich członków zarówno w sferze materialnej, jak i duchowej - powiedział po procesie.
Komitet istnieje od ośmiu lat. Skupia 40 osób. Są wśród nich byli członkowie sekt, a ok. 100 dalszych współpracuje. Nowak ocenia, że w Polsce działa około tysiąca sekt różnej wielkości.