PiS zaczyna bitwę z prezydentem. W poniedziałek wyjdzie na jaw, jaki jest jej cel
- PiS potraktowało prezydenta jako wroga, z którym zaczyna bitwę, a Andrzej Duda odpowiedział "nie skapituluję, ale jestem gotów do odwrotu” – mówi Wirtualnej Polsce Ludwik Dorn o zmianach dokonywanych przez PiS w projekcie o Sądzie Najwyższym autorstwa prezydenta w czasie, gdy był on w Wietnamie. Według Dorna już na początku tygodnia się okaże, czy celem PiS jest kapitulacja, czy dalekie ustępstwa głowy państwa.
30.11.2017 | aktual.: 30.11.2017 19:24
Grzegorz Łakomski, Wirtualna Polska: W czasie wizyty prezydenta w Wietnamie PiS robi Sajgon z jego projektem o Sądzie Najwyższym. Wyznaczenie terminu prac komisji może być przypadkiem?
*Ludwik Dorn, były marszałek Sejmu i były szef MSWiA: *To nie jest przypadek. Z punktu widzenia zasad sztuki walki to zręczne posunięcie. Gdyby prezydent był w Bratysławie to nie byłoby żadnego problemu. Z Wietnamem jest różnica czasu. Nie może pracować 24 godziny na dobę. To spowodowało fatalną rzecz na polu bitwy – zerwanie łączności między wodzem naczelnym a wyższymi oficerami. Stąd te wykręty minister Anny Surówki-Pasek, która unikała odpowiedzi na pytanie, jaki jest stosunek prezydenta do zmian.
O czym świadczy taktyka PiS?
PiS potraktowało prezydenta jako wroga, któremu wydaje bitwę. W kategoriach politycznych to oznacza: "wydajemy bitwę, staramy się postawić wroga w najtrudniejszej sytuacji i zrywamy linie komunikacyjne”.
Czyli kompromis zawierany w bólach między prezydentem a PiS to już melodia przeszłości?
Niekoniecznie. Mamy do czynienia z bitwą, ale nie jest przesądzone, czy doprowadzi do wojny. Nie wiemy jakie intencje ma PiS rozpoczynając bitwę. W grę chodzą dwa warianty. Pierwszy to przeciąganie liny z celu uzyskania symbolicznej przewagi nad prezydentem. Po jego powrocie z Wietnamu dojdzie do spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, na którym prezes PiS powie: "z wszystkich zgłoszonych poprawek się nie wycofamy. Wprawdzie coś było ustalone, ale sytuacja się zmieniła”. To znana sowiecka taktyka "co nasze, to nasze, a co wasze, to o tym możemy porozmawiać”. Chodzi o to, by prezydent wykonał głęboki odwrót i w ten sposób nie skapitulował, ale przegrał. Drugi możliwy wariant polega na przyparciu prezydenta do ściany i zmuszeniu go do kapitulacji. Nie wiemy, który z tych wariantów jest realizowany przez PiS.
Prezydent powiedział, że nie zgodzi się na przywrócenie projektów do kształtu, jaki miały zawetowane ustawy. Co oznacza ta deklaracja?
To była delikatna groźba i sygnał otwarcia na negocjacje. ”Nie skapituluję, ale jestem gotów do odwrotu”. Z puntu widzenia prezydenta będzie to dużo poniżej porozumienia, które – jak mu się wydawał – zostało zawarte, ale jak daleko – nie wiadomo, bo prezydent określił warunek brzegowy bardzo szeroko. Prezydent zasygnalizował, że jest gotów się cofnąć daleko, byle nie była to jawna kapitulacja.
Niektórzy oceniają, że następuje „readrianizacja” prezydenta. Bani z Ucha prezesa” może się już cieszyć na ponowne spotkanie?
Za wcześnie, by to ocenić.
Poseł Stanisław Piotrowicz zapowiada, że chce zakończyć pierwszy etap prac nad projektem o Sądzie Najwyższym. Nawet jeśli komisja będzie musiała pracować do niedzieli.
Jeśli druk sejmowy (po zakończeniu tzw. pierwszego czytania projektu w komisji – przyp. WP) pojawi się w poniedziałek, to na poważne negocjacje będzie mało czasu. To nie wróży kompromisu. Będzie niedoczas, jeżeli drugie czytanie zostanie włączone do porządku obrad posiedzenia Sejmu w przyszłym tygodniu Wtedy najwcześniejszy możliwy termin to wtorek 2 grudnia
Negocjacje pod presją czasu nie wróżą niczego dobrego?
To wróży przejście do fazy konfliktu. Oczywiście PiS może zdecydować, że drugie czytanie odbędzie się nie 6 lub 7 grudnia, a 8 lub przeniesie je na posiedzenie w dniach 12-15 grudnia. Wtedy na negocjacje będzie więcej czasu. O tym czy PiS chce kapitulacji prezydenta, czy tylko daleko idących ustępstw, które w jego mniemaniu pozwolą zachować mu twarz, dowiemy się w poniedziałek. Wtedy marszałek Sejmu ogłosi harmonogram najbliższego posiedzenia Sejmu.