PolskaPiroman wkradł się w nocy. Mieszkańcy mówią, jak ratowali dzieci

Piroman wkradł się w nocy. Mieszkańcy mówią, jak ratowali dzieci

Mieszkańcy kamienicy przy ul. Kościuszki w Starogardzie Gdańskim nie wiedzą, dlaczego 48-letni piroman wybrał akurat ich budynek. Wiedzą jednak, że gdyby sobie tej nocy wzajemnie nie pomogli, to mogliby nie przeżyć. Opowiadają, że pożar języki ognia sięgały nawet kilku metrów.

Kamienica przy ul. Kościuszki, Starogard Gdański
Kamienica przy ul. Kościuszki, Starogard Gdański
Źródło zdjęć: © WP | WP

Po przekroczeniu progu kamienicy z jednego z lokali od razu wychodzi jego mieszkanka. Tłumaczy, że trzeba uważać a od czasu pożaru tu wszyscy się wszystkiego obawiają. Zwłaszcza obcych, bo nie wiedzą, dlaczego ktoś podpalił ich budynek. Mają nadzieję, że to tylko chory psychicznie człowiek, który nie miał żadnych logicznych motywów. Śledczy jeszcze tego nie potwierdzili. 48-latek trafił do tymczasowego aresztu na trzy miesiące.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jakim agentem KBG był Putin? Były oficer obnażył przywódcę Rosji

- Zostałam wtedy obudzona przez sąsiada – wspomina nasza rozmówczyni. - W korytarzu było już pełno dymu. Ja ognia nie widziałam, ale sąsiedzi z góry mówili, że ozory płomieni dochodziły aż do nich. Otworzyłam okno w kuchni i przez nie uciekłam, razem z mężem.

- Na szczęście mieszkamy na parterze – przytakuje małżonek, pokazując zdjęcie całych czarnych, mocno nadpalonych drzwi. - A o tym sprawcy nic nie wiemy. W telewizji mówili, że go złapali, ale nie wiemy, kto to jest i dlaczego wybrał naszą kamienicę.

Z okna na pierwszym piętrze wyskoczył 14-latek, odnosząc uraz pleców. Łącznie ewakuowano 25 osób, część z nich uciekła po drabinach strażackich. Do szpitala trafiła szóstka mieszkańców, w tym troje dzieci. Wszyscy przeżyli, jednak w wielu z nich to zdarzenie pozostawi ślad do końca życia.

- Musieliśmy uciekać z pierwszego piętra. Mam dwójkę małych dzieci, podawałam je przez okno – słyszymy od młodej kobiety.

Podpalona kamienica, Starogard Gdański
Podpalona kamienica, Starogard Gdański© WP | Mikołaj Podolski

Mieszkańcy mówią, że cala klatka była w środku czarna – od parteru aż po drugie piętro, na którym wciąż znajdują się ślady sadzy na drzwiach, przyciskach dzwonka, a okno na korytarzu non stop jest otwarte na oścież. Lokatorzy sprzątali przez kilka dni, szorowali ściany, prali cuchnące spalenizną ubrania i wypełnili zniszczonym sprzętem cały kontener na śmieci, który tymczasowo stanął przed wejściem.

Podpalona kamienica, Starogard Gdański
Podpalona kamienica, Starogard Gdański© WP | Mikołaj Podolski

Co znamienne, żaden z naszych rozmówców (nie cytujemy tu wszystkich) nic nie słyszał, mimo że nie wszyscy jeszcze spali; pożar wybuchł krótko po północy z czwartku na piątek. Poczuli najpierw zapach dymu. Podpalacz był więc prawdopodobnie bardzo cicho i niepostrzeżenie oddalił się z miejsca zdarzenia.

Kamienica tamtej nocy miała otwarte drzwi, co ułatwiło mu zadanie. Budynek ma też wyjście z tyłu, ale jest zamurowane.

Podpalona kamienica, Starogard Gdański
Podpalona kamienica, Starogard Gdański© WP | Mikołaj Podolski

Mniej więcej w tym samym czasie 48-latek podłożył ogień jeszcze kilka budynków dalej, w bloku, gdzie również do drzwi wejściowych na klatkę nie trzeba mieć klucza. Tam jednak ogień się nie rozprzestrzenił, podpalił tylko ozdobę świąteczną. Skończyło się na małych płomieniach.

Podpalona kamienica, Starogard Gdański
Podpalona kamienica, Starogard Gdański© WP | Mikołaj Podolski

- U nas ewakuacji na szczęście nie było – cieszy się kobieta, która pali papierosa na pierwszym piętrze. - Przyjechała policja i straż pożarna. Posprawdzali w klatce wszystko czujnikami i pojechali.

Podejrzany o podpalenia
Podejrzany o podpalenia© Policja | Policja

Sprawcę udało się pojmać już kilka godzin od podpaleń, głównie dzięki monitoringowi. Mieszkaniec Starogardu był wcześniej karany za uszkodzenie mienia, więc prawdopodobnie w tym zakresie będzie sądzony jako recydywista. Ale mienie to jego najmniejszy problem, ponieważ jeden z zarzutów dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrażającemu życiu lub zdrowiu. Może więc spędzić za kratami nawet osiem lat.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)