Pilot śmigłowca oskarżony o złamanie przepisów
Pilot wojskowego śmigłowca, który rozbił
się 12 maja na bydgoskim lotnisku, został oskarżony o złamanie
przepisów, co miało doprowadzić do katastrofy. W wyniku
odniesionych wówczas obrażeń zginął mechanik pokładowy.
03.11.2006 19:25
Do przewrócenia się i pożaru śmigłowca doszło na bydgoskim lotnisku w czasie próby silników przed lotem. Dwoje pilotów zdołało się ewakuować z maszyny. Płomienie dosięgły 46-letniego technika pokładowego, sierżanta sztabowego Mariusza K., który doznał rozległych oparzeń i zmarł kilka dni później w szpitalu.
Jak poinformował prokurator Paweł Portała z Prokuratury Garnizonowej w Bydgoszczy, do sądu skierowano akt oskarżenia przeciwko porucznikowi Dariuszowi D., dowódcy śmigłowca. Oskarżenie oparto na wynikach dochodzenia prowadzonego przez Komisję Wypadków Lotniczych, która uznała, że do tragedii przyczyniło się złamanie przez dowódcę obowiązujących przepisów i procedur.
Por. Dariuszowi D. zarzucono, iż nie posiadając stosownych uprawnień, wziął na pokład drugiego, niedoświadczonego pilota - Annę L. Kobieta w krytycznym momencie siedziała na fotelu dowódcy, co uniemożliwiło dowódcy podjęcie skutecznych prób zapobieżenia katastrofie.
Stwierdzono także, że wbrew przepisom technik pokładowy znajdował się w luku transportowym. Porucznikowi D. grozi kara do ośmiu lat więzienia.
Po wypadku przeprowadzono na bydgoskim lotnisku dodatkowe szkolenia personelu latającego w zakresie bezpieczeństwa i obowiązujących procedur. Piloci mają także większą liczbę zajęć szkoleniowych na ziemi.