Pikieta w obronie zadłużonego szpitala w Grajewie
Ponad 100 osób pikietowało w piątek siedzibę starostwa w Grajewie (podlaskie) w proteście przeciwko planom likwidacji tamtejszego szpitala w obecnej formie i utworzenia w to miejsce placówki prowadzonej przez spółkę.
10.08.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Władze powiatu uważają, że jest to rozwiązanie, które gwarantuje na przyszłość opiekę szpitalną mieszkańcom Grajewa i okolic. Pracownicy szpitala i jego dyrekcja uważają, że taka decyzja byłaby co najmniej przedwczesna. Obawiają się zwolnień.
Szpitalne związki zawodowe zapowiadają, że jeżeli radni nie zmienią swej decyzji, zaostrzą protest, np. kierując do sądu pracy sprawy o wypłatę 203-złotowych podwyżek.
Dyrektor Jan Niebrzydowski przyznaje, że szpital jest zadłużony na blisko 7 mln złotych (z czego 4,2 mln zł to dług ubiegłoroczny), ale realizuje program naprawczy. W jego ramach m.in. zwolniono 66 osób z 550 pracowników i zmieniono system wynagrodzeń. Dyrektor zapewnia, że dzięki temu w drugim półroczu 2001 szpital nie będzie się już zadłużał.
Wymienia też kilka powodów, dla których nie jest to dobry moment na utworzenie spółki samorządowej zamiast szpitala w obecnej formie, np. brak jego zdaniem - przynajmniej w województwie podlaskim - pozytywnych przykładów funkcjonowania takich placówek.
"Udało nam się ułożyć z wierzycielami, by zobowiązania ubiegłoroczne spłacić przez najbliższe dwa lata, więc nie ma niebezpieczeństwa, że nagle ktoś skieruje do nas komornika" - dodał Niebrzydowski.
Starosta powiatu Henryk Poślednik tłumaczy tymczasem, że "lepsze są dwa wyjścia niż jedno", więc spółka zostanie założona i zarejestrowana. Według niego, będzie to "tratwa ratunkowa" w sytuacji, gdyby szpital znalazł się w jeszcze gorszej sytuacji. Mówi, że to, czy spółka będzie potrzebna, jest nadal sprawą otwartą.
Trzeba przede wszystkim aktywnie działać przeciw dalszemu wykupowi długu szpitala i handlowaniu nim. Prawie 2 mln zł zostało sprzedane przez dyrekcję, żeby się ratować, ale to wszystko jest na bardzo niekorzystnych warunkach - powiedział Poślednik. (an)