Pierwsza ofiara cichego zabójcy w Lublinie
Nie udało się uratować 27-mężczyzny, który w weekend, z soboty na niedzielę, zatruł się tlenkiem węgla.
- Kiedy do nas trafił stężenie hemoglobiny tlenkowo-węglowej w jego organizmie wynosiło 40 czyli bardzo dużo. A był już po tlenoterapii, bo reanimacja na miejscu zdarzenia trwała 50 minut. Mimo naszych wysiłków, pacjent zmarł - mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator oddziału toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie.
27-latek przyjechał na weekend do swojej dziewczyny, studentki jednej z lubelskich uczelni. W nocy z soboty na niedzielę postanowił się wykąpać. Ponieważ długo nie wychodził z łazienki, jego dziewczyna i jej współlokatorki, zaczęły się do niego dobijać. Bez rezultatu.
Na miejscu pojawiło się pogotowie i straż pożarna. - Wezwanie z ul. Skłodowskiej odebraliśmy 17 minut po północy. Na miejscu była już karetka, ale ratownicy nie mogli się dostać do mężczyzny, bo drzwi do łazienki były zamknięte. Musieliśmy je wyważyć - informuje mł. bryg. Michał Badach, rzecznik lubelskich strażaków. - Mężczyzna był nieprzytomny - dodaje.
Chłopak zatruł się tlenkiem węgla z łazienkowego piecyka gazowego. - Co roku w sezonie grzewczym odnotowujemy kilkadziesiąt przypadków podtruć tlenkiem węgla, to dane tylko dla Lublina. - To jest chwila, wystarczy, że piecyk będzie nieszczelny, a w małym pomieszczeniu zabraknie wentylacji - ostrzega.
Na skutek działania czadu w pierwszej kolejności ulegają uszkodzeniu narządy najbardziej wrażliwe na niedotlenienie czyli układ krążenia i ośrodkowy układ nerwowy. Od początku tegorocznego sezonu grzewczego na lubelska toksykologię trafiło już 11 osób podtrutych przez tlenek węgla. 27-latek jest pierwszą ofiarą śmiertelną.