Perły w zalewie

15.12.2004 06:50, aktual.: 15.12.2004 07:26

Gdyby dać debiutantom szansę, mielibyśmy zupełnie inną Polskę muzyczną w mediach i rankingach płytowych bestsellerów. Ale kto się odważy? - zastanawia się Mirosław Pęczak w "Polityce".

Ala Janosz, zwyciężczyni pierwszej edycji "Idola", skarżyła się swego czasu, że na początku kariery nie poznał się na niej Janusz Józefowicz, lokując ją w drugiej obsadzie "Piotrusia Pana". Józefowicz tłumaczy w wywiadzie prasowym, że Ala miała wadę wymowy, a poza tym "dziewczyn z podobnym potencjałem wokalnym mam kilkadziesiąt. Dla mnie ten pułap umiejętności nie upoważnia do startu zawodowego". Po wygranej w "Idolu" Ala nagrała płytę, która przeszła bez większego echa. Start okazał się falstartem, co nie jest wszak winą młodocianej piosenkarki, która, choćby z racji wieku, miała prawo do naiwnej wiary, że jej piosenka o jajecznicy będzie hitem estradowym - pisze Pęczak.

Teraz ruszyły castingi do kolejnego wydania "Idola". Telewidzowie już zacierają ręce z emocji, bo do programu wraca Kuba Wojewódzki i na pewno będzie gorąco. Mało kto zastanawia się, czy tym razem narodzi się autentyczny idol piosenkarski, bo przecież istotą tej telezabawy są występy jurorów. Komu spośród startujących udało się zyskać uznanie muzycznych fanów? Na pewno Ani Dąbrowskiej, która wydała już dwie całkiem udane płyty. Bardzo dobrze radzi sobie Monika Brodka. Jest jeszcze Ewelina Flinta, być może najciekawsza z Idolowych kandydatów na pop-gwiazdę, aczkolwiek nie wiadomo, dlaczego kazano jej na debiutanckiej płycie śpiewać w manierze Kasi Kowalskiej - czytamy w "Polityce".

"Idol" ilustruje szczególny sposób myślenia o promocji młodych talentów. Po pierwsze – każdy wie, że występ w telewizji, a zwłaszcza w programie o wysokiej oglądalności, gwarantuje popularność choćby chwilową. Po drugie – młody talent to nieoszlifowany diament, niechże więc szlifierką zajmą się wyznaczeni przez telewizję fachowcy i w tej materii talent nie ma nic do gadania. Po trzecie wreszcie – nagrodą jest nagranie płyty w dużym wydawnictwie, a kiedy już się to dokona, ciężką pracę promotorów uznać można za wykonaną. Dalej radź sobie talencie sam: albo szansę wykorzystasz, albo zmarnujesz. Idea idola jest tyleż prosta co bałamutna, gdyż młody wykonawca-amator, który przedarł się przez kolejne etapy konkursu, łatwo ulega iluzji, że już za chwilę będzie miał u stóp tłumy wielbicieli, przeważnie jednak pozostaje sztucznym produktem telewizji komercyjnej.

Jest regułą, że wydawcy płyt, menedżerowie i sami wykonawcy zabiegają o względy mediów. Dopraszają się łaski radiowych prezenterów muzycznych, starają się o przychylność telewizji. Tymczasem stacje radiowe, zwłaszcza największe rozgłośnie komercyjne, nie chcą słyszeć o debiutantach, zaś muzyczne programy telewizyjne czynią z nich mniej lub bardziej udane klony piosenkarskich gwiazd. Generalnie – śpiewać każdy może, byle po bożemu, czyli mainstreamowo, na modłę opolską, bo tylko coś takiego "łyknie ludożerka". Wyjątkiem może być ewentualnie hip hop, który od jakiegoś czasu nieźle się sprzedaje i na listy przebojów trafiają produkty z dziedziny hiphopolo w rodzaju piosenek zespołu Jeden Osiem L.

Źródło artykułu:Polityka
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także