Partia Janukowycza nadal blokuje parlament
Opozycyjna Partia Regionów Ukrainy nie
pozwoliła na wznowienie obrad parlamentu, podczas
których planowano przedstawienie i zatwierdzenie kandydatur na
stanowisko premiera i przewodniczącego Izby.
Deputowani z frakcji Wiktora Janukowycza, którzy blokują trybunę Rady Najwyższej (parlamentu) już trzeci dzień, nie ukrywają, że chcą doprowadzić do ponownych wyborów parlamentarnych.
Doszliśmy do wniosku, że koalicja (tzw. pomarańczowa, składająca się z Bloku Julii Tymoszenko, proprezydenckiej Naszej Ukrainy i socjalistów) nie ma zamiaru dogadać się (z Partią Regionów) - powiedział Janukowycz dziennikarzom.
Deputowani Regionów zablokowali Radę we wtorek, domagając się przyznania im stanowisk przewodniczących komitetów parlamentarnych. Postulują także, by głosowanie nad kandydaturą przewodniczącego parlamentu było tajne. "Pomarańczowi" chcą tymczasem, by głosowanie w sprawie szefów Izby i rządu odbywało się w jednym pakiecie, w głosowaniu jawnym.
Wcześniej politycy z Bloku Tymoszenko oświadczyli, że partia Janukowycza chce w ten sposób "przejąć" stanowisko przewodniczącego parlamentu, które zgodnie z umową koalicyjną przypadło Naszej Ukrainie. Sugerowano nawet, że zebrano już 250 mln dolarów, za pomocą których Regiony chcą przekonać deputowanych, by w głosowaniu poparli Wiktora Janukowycza jako kandydata na szefa Rady Najwyższej.
We wtorek Janukowycz - rywal obecnego prezydenta Wiktora Juszczenki w ostatniej kampanii prezydenckiej, której efektem stała się "pomarańczowa rewolucja" - oświadczył, że blokada trybuny parlamentarnej będzie trwać 30 dni. Zgodnie z konstytucją, jeżeli do tego czasu posiedzenie Rady nie odbędzie się, prezydent będzie musiał rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory.
Według komentatorów, Partia Regionów Ukrainy, która w marcowych wyborach zajęła pierwsze miejsce, nie chce pogodzić się z tym, że zamiast być u władzy, jest w opozycji.
W sytuacji, gdy zdobyła niewystarczającą liczbę mandatów (186 w 450-osobowej Radzie Najwyższej), by rządzić samodzielnie krajem, starała się o wejście w tzw. "szeroką" koalicję z Naszą Ukrainą.
Ta ostatnia porozumiała się jednak z byłymi sojusznikami z czasów "pomarańczowej rewolucji", co zaowocowało powołaniem w ubiegłym tygodniu koalicji sił demokratycznych. Według obserwatorów wiadomość ta była szokiem dla zwolenników Janukowycza.
Jarosław Junko