Państwo Islamskie wkracza do Azji. Rekrutów szukają nawet w Japonii
Idealnym rezerwuarem nowych ochotników dla Państwa Islamskiego (IS) staje się Azja Południowo-Wschodnia. Ale dżihadyści tworzą siatki zajmujące się rekrutacją nawet w Japonii. Tymczasem państwa takie jak Malezja i Singapur ostrzegają, że nie chodzi już tylko o pozyskiwanie nowych bojowników gotowych do walki w Syrii czy Iraku, ale że możliwy jest również atak terrorystyczny IS w samej Azji.
Według wywiadów malezyjskiego i singapurskiego, w tej chwili ponad 200 Malezyjczyków i 700 Indonezyjczyków walczy po stronie dżihadystów na okupowanych przez nich syryjskich terenach. W latach 2001–2009 aresztowano 240 obywateli Malezji powiązanych z Dżama’a Islamija, militarną, fundamentalistyczną islamską organizacją działającą w południowej Azji.
Świeża krew z Malezji
Kilka dni temu Ayub Khan Mydin Pitchay, dyrektor jednostki antyterrorystycznej w Malezji ostrzegł, że propagandyści Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii przygotowali całą serię materiałów w języku malajskim, łatwo dostępnych w internecie.
Celem tych działań w cyberprzestrzeni jest głębsze dotarcie do wspólnot mówiących po malajsku i przyciągnięcie jeszcze większej liczby ochotników. Według portalu informacyjnego “The Malaysian Insider”, na stronach stworzonych przez dżihadystów wychwalane są czyny bojowników IS, zwłaszcza tych z Malezji i Indonezji, a także podawane są informacje na temat działań dżihadystów w Iraku i Syrii .
Umieszczane też są filmy z komentarzem po malajsku z okrutnych egzekucji dokonanych na zagranicznych zakładnikach. Władze Malezji podejmują działania w celu zablokowania tych stron, ale jest to utrudnione bo wiele z nich jest umieszczonych na zagranicznych serwerach.
Celem kalifat w Malezji
Eksperci ds. terroryzmu w Malezji i Singapurze uważają, że dżihadyści nie tylko rekrutują, ale i przygotowują ataki terrorystyczne w Azji Południowo-Wschodniej.
Na majowym Forum Shangri-La Dialog w Singapurze, spotkaniu, w którym co roku od 2002 r. biorą udział ministrowie obrony, dowódcy wojskowi i szefowie 28 państw Azji i Pacyfiku, singapurski premier Lee Hsien Long przyznał, że stworzona w Syrii w prowincji Hasaka organizacja terrorystyczna nosząca nazwę Katibah Nusantra (Jednostka Bojowa Archipelagu Malajskiego) ma już swoje grupy działające w Azji Południowo-Wschodniej.
- To nie jest już kwestia faktu, czy zostaniemy zaatakowani, tylko czasu, kiedy to nastąpi - uważa Ayub Khan Mydin Pitchay. Członkowie Państwa Islamskiego grożą Kuala Lumpur bezpośrednimi atakami bombowymi, np. w miejscach, w których odbywają się imprezy rozrywkowe.
Według Rohana Gunaratna, który kieruje centrum badań nad przemocą polityczną i terrorem na Uniwersytecie Technologicznym Nanyang w Singapurze, bojowe grupy związane z IS dotarły już nawet na Filipiny, a planowane ataki mogą dotyczyć także Singapuru. Dlatego już w kwietniu wicepremier tego kraju Teo Chee Hean zapowiedział wzmożoną kontrolę graniczną i zwiększone działania wywiadowcze, a także współpracę z zagranicznymi sojusznikami w celu identyfikacji i eliminacji zagrożeń terrorystycznych. Ponieważ ofiarami indoktrynacji islamskich terrorystów stają się młodzi ludzie, władze w Singapurze rozpoczęły na uczelniach organizowanie seminariów na temat zagrożeń terroryzmem.
Eksperci biorący udział w uczelnianych spotkaniach nie mają dobrych wieści. Ostrzegają że ostatecznym celem bojowników Państwa Islamskiego, są nie tyle ataki, co utworzenie kalifatu w Malezji, który obejmowałby także Singapur.
Japońscy poszukiwacze przygód w IS
Państwo Islamskie stara się sięgać po ochotników dalej niż Malezja czy Indonezja. Na celowniku jest też Japonia. Na początku roku, gdy dżihadyści zabili dwóch japońskich zakładników premier Shinzo Abe odpowiedział krótko: - Te słowa kieruje do terrorystów: nigdy, ale to nigdy, Japonia wam tego nie zapomni.
Abe zapowiedział jeszcze aktywniejszy udział swojego kraju w walce z terroryzmem. Ale Japonia musiała też stawić czoła działalności rekrutacyjnej prowadzonej przez IS na jej terenie. Ochotników werbowano tu z określonej grupy młodych ludzi - nie widzących sensu życia i poszukujących przygód rodem z gier komputerowych.
We wrześniu ubiegłego roku były szef sztabu japońskich sił powietrznych gen. Toshio Tamogami, powołując się na informacje uzyskane od wysokiego rangą urzędnika izraelskiego, powiedział, że dziewięciu obywateli japońskich dołączyło do bojowników Państwa Islamskiego. Rząd oficjalnie nie potwierdził tych informacji ale przyznał, że na niektórych japońskich uczelniach pojawiają się osoby rekrutujące chętnych na wyjazd do kalifatu.
Na początku października japońska policja zatrzymała 26-letniego studenta z Uniwersytetu w Hokkaido, który przygotowywał się do podróży przez Turcję do Syrii. Tam, jak sam przyznał, chciał dołączyć do islamistów. Student odpowiedział na ogłoszenie wywieszone w księgarni popularnej wśród studentów. Przeczytał tam o możliwości znalezienia pracy w Syrii za równowartość ok. 8 tys. zł. W ogłoszeniu zaznaczono, że ubiegający się o pracę nie powinien bać się przemocy.
W tej sprawie przeszukano dom 45-letniego dziennikarza Kosukego Tsuneoki, który przeszedł na islam w 2000 r. i przyjął imię Shamil. Tsuneoka w czasie pobytu w Syrii poznał osobiście jednego z przywódców Państwa Islamskiego, Omara Ghrabaha. W domu dziennikarza policjanci znaleźli kasetę z filmem, na którym zarejestrowana jest rozmowa z aresztowanym studentem z Hokkaido.
Z rozmowy wynika, że młody człowiek nie bardzo wiedział, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i kim są dżihadyści. Student tłumaczył, że nie widzi sensu życia i chciałby doświadczyć jakiejś przygody. Nie bał się, że może zostać zabity, bo i tak planował popełnić samobójstwo.
Tsuneoce postawiono zarzut bycia łącznikiem między japońskimi studentami a islamistami w Syrii. Czeka go rozprawa i nie może opuścić kraju. Ale mimo to oskarża władze japońskie o nieumiejętne działania w trakcie porwania japońskich zakładników przez IS. Tsuneoka twierdzi, że oferował swoją pomoc - chciał być negocjatorem, ale rząd Kraju Kwitnącej Wiśni nie zgodził się na jego wyjazd do Syrii, gdzie miał prowadzić rozmowy z przedstawicielami Państwa Islamskiego w sprawie uwolnienia zakładników.
Inną osobą podejrzewaną o rekrutowanie studentów w Japonii jest Hassan Ko Nakata, który wykładał prawo islamskie na Uniwersytecie Doshisha w Kioto. Wykładowca zaprzecza, aby szukał przyszłych islamistów w swojej ojczyźnie. Wiadomo jednak, że to właśnie do niego zwrócił się rząd Japonii, aby przekazał wiadomość dżihadystom, gdy rozgrywał się jeszcze dramat z dwoma japońskimi zakładnikami. Nakata miał wtedy nawiązać kontakt Omarem Gharabem, ale łączność ta została zerwana, bo Japonia nie odpowiedziała na żądanie zapłacenia okupu.
Zobacz także - Dziennikarka dała się zwerbować Państwu Islamskiemu: **